Oskarżyciel przed procesem tłumaczył, że biegli psychologowie i seksuolog stwierdzili u B. osobowość psychopatyczną, tendencję do kłamania, niskie poczucie winy i skłonność do narzucania innym swej woli. Z kolei obrońca oskarżonego mecenas Jan Woźniak nie miał wątpliwości, że Mariusz B. jest niewinny. Przekonywał, że nie miał motywu by zabić, dlatego wniósł o uniewinnienie.
>>>Czterokrotne zabójstwo. Do dziś nie odnaleziono ciał
Sąd jednak podzielił zdanie śledczych - nie miał wątpliwości, że mężczyzna dopuścił się zbrodni, bo motywem były skomplikowane relacje emocjonalne. Jak mówił sędzia Marek Celej, w zaistniałym układzie granice i role kto jest kim były niezwykle skomplikowane. Istotne znaczenie - jego zdaniem - odgrywał też czynnik finansowy, bo Mariusz B. chciał uzyskać pieniądze z ubezpieczenia Małgorzaty B.
Choć nie odnaleziono ciał ofiar, sędzia tłumaczył, że dowody pośrednie układają się w bezsporną całość. Jak mówił, oskarżony na początku przyznał się, a później odwołał to. Ta decyzja - zwrócił uwagę sędzia Celej - podlega ocenie podobnie jak materiał dowodowy. Jak dodał, znamienne jest też to, że w czasie gdy dochodziło do zabójstw skazani posługiwali się telefonami komórkowymi.
33-latek może się ubiegać o przedterminowe zwolnienie po 40 latach. Praw publicznych został pozbawiony na 10. Krzysztof R. - kuzyn Mariusza B. - który miał pomagać mu w zbrodni, został skazany na 9 lat pozbawienia wolności. Sąd postanowił, że rodzinom czterech ofiar zostanie wypłacone zadośćuczynienie w wysokości 50 tysięcy złotych.
Wyrok zapadł jednomyślnie.