Liczby mówią same za siebie - do sądów kościelnych z roku na rok trafia coraz więcej wniosków o stwierdzenie nieważności małżeństwa. O ile jeszcze w 1989 r. wierni w całym kraju wnieśli na wokandę 1279 takich spraw, o tyle w 2010 r. było ich już ponad dwa razy więcej, dokładnie 3241. Kościelne sądownictwo stara się nadążyć za tym wzrostem, w związku z czym na początku transformacji rozstrzygnięto 1250 takich spraw, a 20 lat później już 3446.
Przyczyn tego stanu rzecz należy upatrywać we względach cywilizacyjnych. Zdaniem prof. Józefa Baniaka, socjologa religii z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu wierni częściej składają w sądach kościelnych wnioski o stwierdzenie nieważności małżeństwa, ponieważ mają coraz większą wiedzę dotyczącą prawa kanonicznego i jego przepisów, którą czerpią chociażby z internetu. – Wcześniej albo nie wiedzieli, jak to załatwić, albo się wstydzili. Teraz wierny przestaje być w tej kwestii petentem i zmiana ta zachodzi nawet w środowisku wiejskim – mówi profesor. Innymi słowy mówiąc, za wiedzą idzie pewna śmiałość.
Rozwód kościelny to nie rozwód
Pomimo coraz łatwiejszego dostępu do takiej wiedzy wokół stwierdzenia nieważności narosły nieporozumienia. Chociaż potocznie nazywa się je rozwodami kościelnymi lub unieważnieniem małżeństwa, jest to błędem. Rozwód i unieważnienie odnoszą się do związków, które faktycznie istniały. Natomiast w świetle prawa kanonicznego sprawa przed sądem kościelnym ma za zadanie rozpoznanie okoliczności, przez które związek małżeński nigdy nie został zawarty. W tym sensie rozwód jest możliwy do przeprowadzenia tylko w sądzie cywilnym. W sądzie kościelnym jest to niemożliwe, bowiem prawo kanoniczne jasno mówi, że kres małżeństwu może położyć tylko śmierć jednego z małżonków.
O tym jak łatwo trafić na błędne informacje niech świadczy fakt, że po wpisaniu w wyszukiwarkę hasła „rozwód kościelny” czy „stwierdzenie nieważności związku małżeńskiego” już na pierwszej stronie z wynikami znajdziemy odnośnik do witryny, na której napisane jest, że poważną barierą w dostępnie do procedury orzekania nieważności jest to, że… sprawy takie rozpatruje najwyższy sąd kościelny, czyli Rota Rzymska. Jest to absolutna nieprawda, bowiem sprawami takimi zajmuje się sąd kościelny działający przy każdej diecezji. Takie sprawy mogą trafić do Roty Rzymskiej, ale tylko w ostateczności i po uprzednim przejściu przez dwie kościelne instancje.
Kiedy małżeństwa nie było?
Sąd kościelny może stwierdzić nieważność małżeństwa w przypadku wystąpienia jednej z trzech okoliczności, które w prawie kanonicynym nazywa się przeszkodą zrywająca, wadą zgody lub nie dochowaniem formy kanonicznej. Przeszkód zrywających jest 12 i są to np. impotencja (lub oziębłość u kobiet), a także bigamia. Z wadą zgody mamy do czynienia w momencie, kiedy sakramentalne „tak” nie padło na skutek wolnego i świadomego wyboru małżonków. „Defekty samej zgody małżeńskiej prawo kanoniczne wymienia w kan. 1095 – 1107 mianowicie: pozbawienie wystarczającego używania rozumu; istnienie poważnego braku rozeznania oceniającego co do istotnych praw i obowiązków małżeńskich wzajemnie przekazywanych i przyjmowanych; niezdolność spowodowaną przyczynami natury psychicznej do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich; umyślne wprowadzenie w błąd, będące wynikiem podstępu przy zawieraniu małżeństwa; symulację; wykluczenie jakiegoś istotnego przymiotu lub dobra małżeństwa (jedności, nierozerwalności, zrodzenia i wychowania potomstwa); zawieranie małżeństwa pod warunkiem; wreszcie przymus i bojaźń, towarzyszące zawarciu małżeństwa” – czytamy na stronach archidiecezji wrocławskiej. Forma kanoniczna wymaga np., żeby przy zawarciu związku było obecnych dwoje świadków. Ich nieobecność sprawia, że związek nie został zawarty.
Orzeczenie dwóch instancji
Sama procedura stwierdzenia nieważności przed sądem kościelnym nie przypomina za bardzo spraw przed sądami cywilnymi. Podstawowa różnica jest taka, że małżonkowie zawsze są przesłuchiwani osobno, nigdy razem. W sądzie kościelnym nie mają więc miejsca sceny rodem z sądów cywilnych, gdzie strony często skaczą sobie do gardła i wywlekają różne brudy. Nieznana jest tu także instytucja orzekania o winie – celem procesu jest ustalenie okoliczności, której stanęły na przeszkodzie zawarcia prawowitego związku małżeńskiego.
Należy także pamiętać, że do stwierdzenia nieważności związku małżeńskiego potrzebne są zgodne wyroki dwóch instancji. Jeśli sędziowie w pierwszej instancji stwierdzą, że związek jest nieważny, sprawa automatycznie trafia do drugiej instancji. Tutaj są dwie możliwości. Sędziowie mogą dojść do wniosku, że orzeczenie poprzedniej instancji nie budzi wątpliwości i zaniechać rozpatrzenia sprawy ponownie. Wtedy zatwierdzają je tzw. dekretem. Tak dzieje się jednak w niewielkim odsetku przypadków. Z 1937 spraw zamkniętych przez drugą instancję stwierdzeniem nieważności w 2010 r., tylko w 124 wydano dekret. Reszta była rozpatrywana przez drugą instancję ponownie. Warto zauważyć, że z ogółu 2279 spraw zamkniętych w 2010 r., w 289 wydano wyrok przeciw nieważności.
Jeśli pierwsza instancja orzecze przeciw nieważności małżeństwa, niezadowolonej z wyroku osobie przysługuje prawo apelacji. Jeśli druga instancja stwierdzi nieważność małżeństwa, to dopiero wtedy - na mocy wymogu zgodnych wyroków dwóch instancji – sprawa trafia do Roty Rzymskiej.
Od czego zacząć?
Procedura wszczęcia sprawy o stwierdzenie nieważności małżeństwa zaczyna się od wizyty w sądzie kościelnym, który znajduje się przy każdej diecezji. Podstawą do wszczęcia takiego procesy jest tzw. skarga powodowa.
„Jest praktyką sądu duchownego, że zanim ktoś zdecyduje się taką skargę napisać, wcześniej przychodzi na tzw. „rozmowę wstępną”, w ramach której sędzia ustala celowość wniesienia do sądu takiej skargi. Nie zawsze bowiem nieważność małżeństwa równoznaczna jest z niepowodzeniem w tym małżeństwie. Jeśli w trakcie takiej rozmowy okaże się, że można sprawę wnieść do sądu kościelnego, petent otrzymuje dokładniejsze informacje jak taką skargę napisać, jakie dokumenty należy przedstawić, oraz jak wyglądają etapy procesowe” – dowiadujemy się na stronie diecezji wrocławskiej.
W skardze należy przede wszystkim określić, z jakiego tytułu małżeństwo jest nieważne, a także podać zwięźle wszystkie potwierdzające to fakty. Na tym etapie także określa się świadków, którzy będą w stanie podane fakty potwierdzić, a także dostarcza się wszystkie dokumenty, które mogą pomóc w wydaniu wyroku, m.in. oświadczenia lekarskie, zdjęcia czy prywatną korespondencję. Cenne wskazówki w tym względzie także znajdziemy na stronie archidiecezji wrocławskiej.
„Ważne jest by w takim piśmie zaznaczyć okoliczności i czas poznania się, opisać krótko jak przebiegał okres narzeczeństwa, zastanowić się czy już w okresie narzeczeńskim z zachowaniami narzeczonego bądź narzeczonej związane były jakieś trudności. Takie przyczyny, jak chociażby skłonności do alkoholu, zażywanie narkotyków, utrzymywanie przygodnych kontaktów seksualnych przy trwającym okresie narzeczeństwa, czynienie deklaracji w których zastrzega sobie druga strona prawo do podobnej wolności w małżeństwie, deklaracje o wykluczeniu posiadania potomstwa, mogłyby sugerować wady wyrażanej przez osoby zgody, skutkiem czego byłaby nieważność zawieranego małżeństwa. Jeśli przyczyną nieważności miałaby być np. pozorna zgoda należałoby w skardze opisać atmosferę podczas ślubu, jak przez młodych były wypowiadane słowa przysięgi, czy w atmosferze radości czy raczej z jakimś szczególnym wahaniem, smutkiem, przygnębieniem, z trudnym do wyjaśnienia zachowaniem, wcześniej nie obserwowanym”.
Inaczej niż w sądzie cywilnym
W sprawach o nieważność związku małżeńskiego orzeka zawsze trzech sędziów, ale może zdarzyć się tak, że biorąc udział w takiej sprawie nie zobaczymy pełnego składu sędziowskiego. Jeśli zostaniemy powołani na świadka w takiej sprawie, o terminie złożenia zeznań w sądzie dowiemy się korespondencyjnie. Na miejscu będzie na nas czekał sędzia wraz z notariuszem, który spisuje zeznania. Może jednak zdarzyć się i tak, że w imieniu sędziego wysłucha nas tylko notariusz.
Warto przy tym zauważyć, że o ile w sądzie cywilnym podczas powództwa rozwodowego o małżonkach jako o „stronach”, o tyle w sądzie kościelnym jest to nieprecyzyjne. Nie ma tutaj tradycyjnych stron, bowiem istotą procesu jest ważność związku małżeńskiego jako takiego. W związku z czym są tylko argumenty świadczące za nieważnością i świadczące przeciw niej. W każdym takim procesie bierze udział także osoba, która ma za zadanie wyszukiwać się w zapewnionej przez małżonków argumentacji faktów świadczących za tym, że małżeństwo jest ważne – jest to tzw. obrońca węzła.
Po przesłuchaniu wszystkich świadków trybunał zbierze się na finalną sesję celem wydania wyroku. Ponieważ sędziowie nie zawsze uczestniczą przy składaniu zeznań, często zapoznają się materiałem poprzez lekturę akt sprawy. Na tej podstawie każdy z nich wyrabia sobie zdanie na temat danej sprawy, a następnie orzeka o ważności lub nieważności. Ostateczny wyrok przyjmuje taką postać, za jaką opowiedziała się większość składu sędziowskiego.
Warto tutaj jeszcze zauważyć, że sądem właściwym do rozpatrzenia sprawy jest sąd diecezji, w której zawarto związek małżeński, ew. sąd diecezji, w której mieszka osoba pozwana. Jeśli sprawa toczy się przed sądem diecezjalnym, to wtedy drugą instancją jest sąd metropolitalny, czyli archidiecezjalny. Jeśli zaś sądem pierwszej instancji jest sąd metropolitalny, to wtedy drugą instancją jest sąd metropolitalny w innej archidiecezji.
O tym, że Kościół w Polsce coraz więcej małżeństw uznaje za nieważne, przeczytasz TUTAJ >>>