To konsekwencja interwencji wobec 20-latka, który został przez strażników pobity. Wszystko dlatego, że w chwili wylegitymowania nie miał przy sobie dokumentu tożsamości i nie chciał podpisać dokumentu, który podsunęli mu funkcjonariusze. Jak mówił rzecznik burmistrza Szczecinka, Tomasz Czuk, jeden ze strażników, zawieszony wcześniej w obowiązkach, został zwolniony z pracy. Dwaj pozostali, którzy brali udział w akcji zostali urlopowani do wyjaśnienia sprawy przez prokuraturę.
Do dyspozycji burmistrza oddał się też szef miejscowej Straży Miejskiej. Na razie jednak burmistrz miasta, Jerzy Hardie-Douglas, nie podjął decyzji, czy go zwolnić.
Warszawski prawnik Paweł Osik mówi, że zachowanie strażników jest niedopuszczalne i nic ich nie tłumaczy. - Jeśli ktoś nie chce czegoś podpisać, od takiej osoby powinni wziąć dane, spisać je, ewentualnie ustalić i wystawić wezwanie do stawienia się na komendzie. To nie jest tak, że strażnik może kogoś zatrzymać, poddawać przesłuchaniom, a już w szczególności w samochodzie - przekonuje adwokat. A przede wszystkim każdy strażnik z szacunkiem musi podejść do drugiego człowieka. Ustawowym prawem strażnika jest ograniczyć środki przymusu do minimum. Na strażniku ciąży obowiązek tego, aby przestrzegać godności ludzkiej i żeby przestrzegać praw człowieka - podkreśla prawnik.
Tymczasem komendant straży miejskiej Grzegorz Grondys w przekazanym raporcie zaznacza, że funkcjonariusze podjęli interwencję w stosunku do grupy osób zakłócającej spokój i porządek publiczny. Sprawą zajęła się już prokuratura. Dziś wszczęła śledztwo.
CZYTAJ WIĘCEJ: Straż miejska pobiła 20-latka. Zobacz WIDEO. Strażnik wyrzucony, dwóch zawieszonych
CZYTAJ TAKŻE: Brutalna interwencja straży miejskiej w Szczecinku. NAGRANIE>>>