“AFERA PĄCZKOWA ! SUCHE, STARE, BEZNADZIEJA BEZ NADZIENIA !!! Nasza firma zakupiła 170 sztuk pączków w trzech rodzajach dla pracowników, adres zakupu Cukiernia - ul.Nowy Świat. Pączki były zimne, z chłodni. Wysuszone, i niesmaczne. (...) Wstyd dla tak renomowanej marki z tradycjami.”
“Sprzedaż suchych pączków w tłusty czwartek, to 100% żenada. Tak było właśnie w W-wie, w cukierni Rondo ONZ 1. Widać, że nie był to odosobniony przypadek, tylko świadoma polityka firmy. Nigdy więcej A.Blikle.”
“Szanowni Państwo, kupiliśmy 50 pączków dla całej firmy i gości, których mieliśmy z samego rana. Nasza office manager osobiście odebrała pączki z cukierni z placu Wilsona o godzinie 9:15. Pączki są stare, smakują jakby były pieczone wczoraj. Popsuliście Państwo nam ten fajny dzień. Dziękujemy firmie Blikle za współprace. Z poważaniem”

Takich i ostrzejszych komentarzy krytykujących jakość pączków na profilu Bliklego na Facebooku w ostatnich dniach pojawiło się kilkadziesiąt. Klienci podpisują się nazwiskami, podają nazwy firm, do których zamówione zostały ciastka, i wygrażają, że więcej już do tej jednej z najstarszych i znanych właśnie z pączków warszawskich cukierni nie pójdą.

- W każdy tłusty czwartek sprzedajemy kilkadziesiąt razy więcej pączków niż w inne dni. Podobnie było w tym roku. Przy takiej skali sprzedaży niestety trudno jest spełnić wymagania wszystkich klientów, nad czym oczywiście ubolewamy. Jedyna różnica w porównaniu z latami poprzednimi polega na tym, że w tym roku znacznie zwiększyliśmy zasięg i tym samym widoczność naszego fanpage’a na Facebooku, gdzie pojedyncze reklamacje lub uwagi niektórych klientów są widoczne - tłumaczy cukiernię Marta Rutkowska-Osuch, specjalistka do spraw marketingu z A.Blikle. Trochę ciężko uwierzyć, że większa liczba fanów na Facebooku przekłada się też na więcej krytyki, ponieważ narzekają nie fani tego fanpage'a, a klienci, którzy po prostu w ten sposób chcą wyrazić swoje niezadowolenie. Jest ich sporo, bo bezpośrednich wpisów z reklamacjami jest ponad dwadzieścia, a nawet dwa razy więcej podobnych komentarzy znalazło się pod tłustoczwartkowymi wpisami i zdjęciami cukierni.

Rutkowska-Osuch zapewnia, że cukiernia ich nie blokuje i nie usuwa, tylko stara się na każdy zareagować. I to chyba najlepsze, co może dziś zrobić. Znacznie gorszym wariantem byłoby pójście drogą wytyczoną przez Nestle czy NC+.

Reklama

Batonik-killer

To najsłynniejsze podręcznikowe wręcz przykłady złego podejścia do krytyki w mediach społecznościowych. W pierwszym przypadku wszystko zaczęło się wiosną 2010 roku od protestu Greenpeace. Działacze tej organizacji na YouTube zamieścili filmiki, mające zniechęcić do kupowania batoników KitKat produkowanych przez Nestle. Chodziło o wykorzystywanie przez koncern oleju palmowego pozyskiwanego z plantacji w Indonezji, które stworzono po wykarczowaniu lasów deszczowych. To zaś miało doprowadzić do śmierci tysięcy orangutanów.

Reklama

Trwa ładowanie wpisu

Krytyczna akcja zataczała coraz szersze kręgi, ale wybuch kryzysu przyniósł dopiero apel Nestle o powstrzymanie się o zamieszczania na fanpage'u tej firmy alternatywnych wersji loga, czyli tych ze zmienioną nazwą batona, i zapowiedź ich kasowania. Internauci zareagowali dokładnie odwrotnie - w ramach walki z cenzurą postanowili udowodnić Nestle, że nie będzie w stanie wyciąć wszystkiego i zalali profile firmy falą bardzo krytycznych i ostrych wpisów, zdjęć i grafik. Ten kryzys w mediach społecznościowych trwał kilka miesięcy.

Modelowy przykład społecznościowej porażki

W przypadku NC+ natomiast wszystko zaczęło się od zmian w ofercie. Po tym jak pod koniec marca 2013 roku zdecydowano o połączeniu platform N i Cyfry+, a także automatycznym przeniesieniu klientów do nowej NC+, wielu klientów połączonych platform poczuło się niezadowolonych z oferty i bardzo wyraźnie zakomunikowało to na Facebooku. Tak wyraźnie, że awanturę opisywały wszystkie media, a sprawa skończyła się odejściem wiceprezes Beaty Mońki i decyzją o wycofaniu się firmy z automatycznego przeniesienia klientów do NC+.CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT >>>

Oczywiście zalew krytycznych głosów na suche, stare i pozbawione nadzienia pączki to nie ta skala problemu. Ale jak zauważają eksperci firmy Sotrender, zajmującej się monitoringiem mediów społecznościowych, w raporcie o "Kryzysie w czasach Facebooka": Zmienia się układ sił klienci vs firmy: obecnie klientom łatwiej jest wymieniać się informacjami, zorganizować się i podejmować działania zbiorowe. Dzięki Internetowi, a przede wszystkim narzędziom komunikacji takim jak Facebook, klienci zyskują nie tylko większe możliwości komunikacji i wymiany doświadczeń, ale także szansę samoorganizacji i wspólnego podejmowania działań.

A klienci warszawskiej cukierni wprowadzają właśnie w życie ten scenariusz, rozpowszechniając wspólnie złą opinię o niegdyś najlepszych pączkach w stolicy. Choć jak zapewnia sama cukiernia reklamacje, które do niej dotarły, dotyczą zaledwie 0,03 procenta całej sprzedaży z tego dnia, to niesmak w mediach społecznościowych pozostaje. Oraz dowód na to, że zarządzanie mediami społecznościowymi to nie jest bułka z masłem.