Śląska policja przeprowadziła operację "Geltag" (po śląsku: Wypłata). Podsłuchy założono pracownikom JSW. Wyniki śledztwa, do których dotarła "Gazeta Wyborcza", są porażające. Okazuje się, że w kopalni Jas-Mos w Jastrzębiu Zdroju działała szajka, załatwiająca ludziom niewykwalifikowanym pracę górnika. Pomogłem kilku osobom załatwić pracę. Brałem za to 9 tys.złotych. Pieniądze dawali w ratach, Dla siebie brałem tysiąc, resztę przekazywałem innej osobie - zeznał śledczym Jan Z., który pracował w kopalni. Nie zdradził jednak, komu przekazywał pieniądze.
Inny z przesłuchiwanych, Marek S. - górniczy emeryt - zeznał, że przyjął 16 tysięcy złotych od dwóch mężczyzn, którym załatwił pracę. Pieniądze przekazałem dyrektorowi S. Wiedziałem, że dyrektor bierze tyle za przyjęcie do pracy. Wszyscy o tym wiedzieli - mówił. Śledczy dotarli też do informacji, że etat i przywileje pomagał załatwić, oczywiście za pieniądze, jeden z liderów związków zawodowych.
Nikt jednak zarzutów nie usłyszał. Dlaczego? Okazuje się, że JSW nie dostaje pieniędzy publicznych, a jest spółką giełdową. W tej sytuacji udzielanie lub przyjmowanie korzyści majątkowej przy pośrednictwie w załatwieniu pracy w takiej spółce nie wyczerpuje znamion przestępstwa - tłumaczy Piotr Żak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. Dlatego zarzuty umorzono, a operacja została zakończona.
ZOBACZ TAKŻE: Recepcjonistka jak górnik z deputatem węglowym? Były prezes JSW atakuje związkowców>>>