BMS (Battlefield Managment System) ma zostać stworzony m.in. przez Asseco, Wojskową Akademię Techniczną oraz specjalizujący się we współpracy z wojskiem Teldat. W uproszczeniu można powiedzieć, że jest to system, który wspiera proces dowodzenia, ułatwia kontakt pomiędzy dowódcami a wszelkimi pojazdami bojowymi – informacje są przekazywane na bieżąco. Dodatkowo te najbardziej nowoczesne systemy mają same podpowiadać poszczególnym wozom bojowym optymalną drogę do wykonania zadania. Problem w tym, że jak na razie na świecie żadna armia kompleksowego rozwiązania w tej materii się nie doczekała. Funkcjonują systemy, które w czasie rzeczywistym pokazują położenie własnych oddziałów i tych wroga, ale operacyjnie pełnego programu dowodzenia poszczególnymi wozami nie udało się jeszcze wdrożyć nikomu.
– Powołanie narodowego „Konsorcjum BMS” stwarza olbrzymie szanse na wyposażenie polskiej armii w system teleinformatycznego wspomagania dowódców i żołnierzy na polu walki, który istotnie zwiększy ich zdolności do dowodzenia, rażenia i przetrwania na polu walki – wyjaśnia prof. Andrzej Najgebauer, kierownik Zespołu Badawczego Modelowania, Symulacji i Informatycznego Wspomagania Decyzji w Sytuacjach Konfliktowych i Kryzysowych w Wojskowej Akademii Technicznej. – Wieloletnie doświadczenie zespołu naukowego w modelowaniu, symulacji i wspomaganiu decyzji w sytuacjach konfliktowych z Instytutu Systemów Informatycznych WAT, którym mam przyjemność kierować, może również przyczynić się do sukcesu tego przedsięwzięcia – dodaje naukowiec.
– Przetarg na BMS to pierwszy tak duży przetarg na systemy tego typu w historii polskiej armii, tak że nie tylko my, lecz i pozostałe firmy nie miały okazji wcześniej czegoś podobnego dla niej robić. Można zatem powiedzieć, że Asseco wchodzi dużym krokiem w sektor wojskowy – stwierdza Zdzisław Wiater, dyrektor w pionie administracji publicznej w Asseco Poland. W 2014 r. 24 proc. przychodów grupy pochodziło właśnie z szeroko rozumianych instytucji publicznych i to niekoniecznie polskich – ponad 70 proc. przychodów grupy pochodzi z zagranicy. Choć trudno szacować, jak dużą wartość może mieć ten kontrakt, to wiadomo, że na zintegrowane systemy wsparcia dowodzenia oraz zobrazowania pola walki Ministerstwo Obrony Narodowej do 2022 r. chce wydać prawie 6 mld zł.
Zawiązanie konsorcjum (Asseco jest jego liderem) to przykład tego, jak spółka z Podkarpacia, której głównymi klientami na razie są banki, coraz mocniej zaczyna się interesować obsługą wojska. Obecnie jej przedstawiciele biorą udział w kilku dialogach technicznych ogłoszonych przez Inspektorat Uzbrojenia (to na podstawie takich rozmów tworzy się potem szczegółową specyfikację przetargową). Chodzi m.in. o bramę typu B – system zapewniający wymianę informacji pomiędzy sieciami niejawnymi, o system elektronicznej dystrybucji kluczy kryptograficznych czy systemy bezzałogowców pionowego startu i lądowania. W tym ostatnim wypadku jest to wspólne przedsięwzięcie z Wojskowym Instytutem Technicznym Uzbrojenia w Zielonce oraz firmą Cedar. Inżynierowie Asseco rozmawiają też o systemie analizy obrazowej czy systemie dowodzenia na poziomie brygady o kryptonimie „Wierzba” (w tym wypadku działają wspólnie z PIT-Radwar oraz Signity).
– To, w jakie projekty dla polskiego wojska Asseco będzie się angażowało, zależy od konkretnych przetargów związanych z sektorem wojskowym. Dlatego na bieżąco je monitorujemy. Ale prowadzimy też projekty B+R i rozwijamy produkty, które odpowiadają na potrzeby armii. Przykładem jest nasz naziemny system kontroli platform bezzałogowych (tzw. GCS), który jest jednocześnie elementem innowacyjnego symulatora szkoleniowego – tłumaczy Zdzisław Wiater z Asseco. – O ile są w kraju firmy, które mogą się pochwalić długą historią budowania płatowców, to Asseco niewątpliwie jest firmą o unikalnych kompetencjach, która może wziąć na siebie ciężar utrzymania i rozwijania oprogramowania GCS, pozyskanego w ramach transferu technologii – dodaje.
Pozytywnie wejście przez Asseco w obszar obronności ocenia Dominik Kimla z firmy konsultingowej Avascent, która specjalizuje się w zbrojeniówce. – Taka decyzja jest racjonalna z biznesowego punktu widzenia i pozwoli na poszerzenie działalności spółki. Jeśli spojrzymy na globalny trend, to tradycyjne firmy zbrojeniowe przejmują firmy z obszarów IT. Tak robią m.in. giganci, jak BAE Systems czy Raytheon. Wszystko przez rosnącą rolę IT i cyberbezpieczeństwa w systemach uzbrojenia – tłumaczy ekspert i dodaje: – Przychód i możliwości Asseco są znacznie większe niż np. Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Więc choć międzynarodowa konkurencja jak Cisco czy Lockheed Martin nie śpi, to przewagą w przetargach nad Wisłą jest fakt, że Asseco jest firmą polską. Dlatego udział tej grupy w rynku bezpieczeństwa może rosnąć. ©?
Resort obrony kontra „Wprost”
W publikacji z ubiegłego tygodnia tygodnik zarzucił MON m.in. to, że wybrany w przetargu na śmigłowce wielozadaniowe helikopter Caracal produkowany przez Airbus Helicopters nie spełnia postawionych wymogów oraz to, że „cztery miesiące po rozstrzygnięciu przetargu MON znowu negocjuje liczbę zamówionych śmigłowców”.
Choć resort obrony opublikował sprostowanie jeszcze tego samego dnia, to wczoraj odbyła się konferencja prasowa, w której udział wzięli szef Inspektoratu Uzbrojenia gen. Adam Duda, przewodniczący komisji w przetargu na zakup śmigłowców płk Adam Marciniak oraz płk pilot Przemysław Stężalski, który brał udział w testach śmigłowca Caracal produkowanego przez Airbusa. Generał Duda oświadczył, że artykuł zawiera wiele nieprawdziwych i nieprecyzyjnych informacji dotyczących przebiegu tego przetargu i żaden z zarzutów tygodnika „Wprost” nie jest prawdziwy. – Postępowanie w sprawie pozyskania śmigłowców wielozadaniowych dla SZ RP prowadzone jest w sposób zgodny z obowiązującymi przepisami i przy zachowaniu najwyższych standardów w zakresie bezstronności i równego traktowania wykonawców. MON wielokrotnie informowało o przebiegu i wynikach postępowania opinię publiczną i parlamentarzystów, zarówno w trybie jawnym, jak i niejawnym – tłumaczył niedawno powołany na stanowisko szef Inspektoratu Uzbrojenia. Duda wskazał też, że liczba zamawianych śmigłowców jest znana i wciąż wynosi 50. Ponadto warunki przetargu są jednakowe dla wszystkich wykonawców, a zakres sprawdzeń parametrów technicznych przetargu obejmował weryfikację 32 parametrów krytycznych decydujących o możliwych osiągach śmigłowców i Caracal je spełnia. Reszta wymogów będzie sprawdzana przy odbiorze śmigłowców. Wiadomo, że MON w ubiegłą środę złożyło pozew przeciwko tygodnikowi „Wprost”.