Prokuratorzy domagają się też po 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 3 lata dla pozostały dwóch oskarżonych: kelnera Konrada Lassoty i współpracownika Falenty Krzysztofa Rybki. Wszyscy trzej – zgodnie z wnioskiem prokuratury mają zapłacić grzywnę. Łukasz N., który miałby nie zostać ukarany, musiałby wpłacić 50 tys. zł na funduszu pomocy pokrzywdzonym.
Zebrane dowody w sprawie podsłuchów w warszawskich restauracjach jednoznacznie wskazują, że wszyscy oskarżeni są winni zarzuconym im przestępstwom – podkreśliła prokurator Anna Hopfer. Dodała, że m.in. częstotliwość rozmów pomiędzy Falentą, a dwaj kelnerami, zeznania świadków, zapisy zabezpieczonych u nich pendrive'ów – świadczą o tym, że działali wspólnie, a biznesmen oferował im w zamian za podsłuchy pieniądze i obiecywał udział w przyszłych zyskach. Prokurator mówiła, że również oskarżony Rybka wiedział o nagraniach – pomagał w procederze dostarczając oskarżonym kelnerom sprzęt do nagrywania, pomagał w jego obsłudze, dostarczał też pieniądze.
Proces ruszył w maju br. Falenta i Rybka nie przyznali się do winy - Lassota i N. przyznali się. N. zeznawał, że Falenta za pieniądze zlecał nagrywanie rozmów w restauracjach. Lassota jako swą motywację wskazał "nieprawidłowości popełniane przez funkcjonariuszy publicznych". Grozi im do 2 lat więzienia. Według prokuratury motywy działania oskarżonych miały "charakter biznesowo-finansowy". Media twierdzą, że nagrania miały być zemstą Falenty za śledztwo w sprawie jego firmy Składy Węgla, a także próbą zdobycia ważnych informacji dla działalności gospodarczej. Ujawnione w mediach nagrania wywołały kryzys w rządzie Donalda Tuska.