Proces toczy się przed Sądem Rejonowym Gdańsk-Północ. Ze względu na charakter czynów, których dotyczy postępowanie, sąd wyłączył jego jawność.

Trwa ładowanie wpisu

Oskarżonym jest 67-letni Marek Ł., chirurg onkolog, któremu prokuratura zarzuciła popełnienie 120 czynów przeciwko wolności seksualnej. Zdaniem śledczych, w dziesięciu przypadkach onkolog miał podstępem dopuścić się gwałtu na kobietach. Pozostałe postawione mu zarzuty dotyczyły doprowadzenia pacjentek podstępem do poddania się innej czynności seksualnej. W jednym przypadku poszkodowaną była dziewczynka mająca mniej niż 15 lat.

Reklama

W śledztwie chirurg nie przyznał się do molestowania pacjentek. W chwili zatrzymania złożył obszerne wyjaśnienia. Informował, że jego postępowanie wobec pacjentek było elementem badań lekarskich.

W ramach postępowania śledczy pozyskali opinię biegłego, który oceniał sposób, w jaki lekarz badał pacjentki. Ekspert orzekł, że onkolog w swoim postępowaniu wykroczył poza obowiązującą metodologię i standardy.

Przed rozprawą oskarżony nie odpowiadał na pytania dziennikarzy. Jeden z jego obrońców mec. Andrzej Krysiewicz powiedział mediom, że jego klient konsekwentnie nie przyznaje się do winy. Nie ma do czego się przyznawać – powiedział obrońca. Dodał, że to prokuratura twierdzi, że doszło do przestępstw i to ona "powinna to udowodnić". Według nas, obrońców, nie udowodniła. Materiał dowodowy, z którym się zapoznaliśmy jako obrońcy (…) świadczy zupełnie o czymś innym – powiedział Krysiewicz, odmawiając bardziej precyzyjnych wyjaśnień ze względu na utajnienie sprawy.

Dzisiaj rozpoczyna się merytoryczny proces i w toku tego postępowania udowodnimy rację naszego klienta – zapowiedział.

Reklama

Obrońca został też poproszony o komentarz do opinii eksperta, który orzekł, że onkolog prowadząc badania, wykroczył poza obowiązującą metodologię. Opinie zostały sporządzone na żądanie prokuratury na podstawie ograniczonego wskazanego materiału dowodowego przez prokuraturę" – powiedział.

Nie jestem lekarzem. Na temat badań, metodyki badań, nie będę się wypowiadał, od tego są specjaliści – powiedział odmawiając odpowiedzi na pytanie, czy obrona zleciła własną ekspertyzę dotyczącą metodologii badań onkologicznych.

Badanie prowadzi się według określonych procedur – powiedział obrońca. Gdyby dochodziło do nieprawidłowości, to była szansa na miejscu, od razu poinformować i recepcjonistkę, i siedzące panie w poczekalni (…). Do niczego takiego nie doszło – powiedział. Pytany o to, czy jego zdaniem mogło dojść do efektu kuli śniegowej: po zgłoszeniu się pierwszej pacjentki, kolejne zaczęły potwierdzać molestowanie, odpowiedział: Dopuszczam niestety taki efekt kuli śniegowej.

Do zarzuconych oskarżonemu czynów miało dojść między 2006 a 2017 rokiem podczas badań, głównie onkologicznych.

Postępowanie w tej sprawie wszczęto w 2014 r., kiedy do organów ścigania zgłosiła się jedna z pacjentek lekarza. Sprawą zajęli się gdańscy policjanci. Ustalili personalia i przesłuchali około 3,7 tysiąca pacjentek. Po tym, jak media poinformowały o zatrzymaniu onkologa (doszło do tego w lutym 2017 r.), niektóre kobiety zgłaszały się też do funkcjonariuszy z własnej woli.

Pokrzywdzone przesłuchiwane były przed sądem w obecności biegłego psychologa. Biegły potwierdził wiarygodność pokrzywdzonych.

Po zatrzymaniu lekarza Prokuratura Okręgowa w Gdańsku wystąpiła o jego tymczasowe aresztowanie, jednak sąd uznał, że wystarczającym środkiem zapobiegawczym będzie dozór policyjny, poręczenie majątkowe w wysokości 20 tys. zł i zawieszenie w wykonywaniu zawodu chirurga onkologa.