Ambasador został zapytany w czwartek przez RMF FM o swoją wypowiedź dla "RIA-Nowosti", w której stwierdził, że "temat zwrócenia Polsce szczątków samolotu prezydenckiego jest nadmiernie upolityczniony". Dopytywany, kto jego zdaniem upolitycznia ten temat, Siergiej Andriejew odparł: nie wiem dokładnie kto, ale tak jest. Oświadczył, że ma na myśli ma stronę polską. Ja mówię o atmosferze, która istnieje w Polsce wokół tej sprawy - dodał.

Reklama

Podkreślił przy tym, że ocena Rosji ws. wraku tupolewa jest już od dawna i bardzo detalicznie, szczegółowo wyjaśniona. Już powiedziano wszystko. Nie mam niczego do dodania - powiedział. Andriejew pytany, co musi się wydarzyć, aby wrak wrócił do Polski, tłumaczył: dlatego, że w Rosji kontynuuje się śledztwo i według prawa rosyjskiego, póki się nie zakończy, wrak jako materiał tej procedury musi pozostawać na terytorium Rosji.

Trwa ładowanie wpisu

Zapytany, ile razy polscy politycy zwracali się do strony rosyjskiej o możliwość przybycia i rozpoczęcia prac na miejscu katastrofy, powiedział, że nie chodzi o polityków. Co do dostępu do miejsca, to jest sprawa między śledczymi strony polskiej i rosyjskiej. Są procedury dostępu. I o ile wiem, ten mechanizm nadal funkcjonuje - przekonywał.

Reklama

Ambasador odniósł się również do tematu budowy wspólnego pomnika na miejscu katastrofy smoleńskiej. Rozmowy na ten temat prowadziły ministerstwa kultury Rosji i Polski - wskazał Andriejew. Dodał, że od pewnego czasu strona polska nie wraca do tych rozmów. Ten proces negocjacyjny nie idzie od chyba 2-2,5 lat - powiedział.

Andriejew został również zapytany o kwestię budowy pomnika ofiar katastrofy w Warszawie. Komitet budowy pomników smoleńskich zapowiedział w środę, że Pomnik Ofiar Tragedii Smoleńskiej 2010 r. ma stanąć na obszarze zielonym między placem Piłsudskiego w Warszawie a ul. Królewską, oraz że rozpoczynają się prace nad nim. Na pytanie, czy wybierze się w to miejsce, ambasador odparł: "poczekamy do czasu, gdy ten pomnik powstanie i potem zobaczymy".

Reklama

Ambasadora zapytano też o nowelizację ustawy o IPN. Tę sprawę komentowała rzeczniczka rosyjskiego MSZ-u i powiedziała, że nie komentujemy polskiej ustawy. Co do tematu zbrodni hitlerowskich i ich przybocznych, w tym banderowców, co do Holokaustu, nasze stanowisko jest od dawna dobrze znane. Absolutnie nie tolerujemy ani ideologii ani działań. Potępiamy to absolutnie. Ale to, co dotyczy konkretnie ustawy polskiej - tego tematu nie komentujemy - stwierdził.

Uznał jednak, że wojna z pomnikami żołnierzy wyzwolicieli radzieckich na terytorium Polski to choroba amnezji historycznej. Jego zdaniem nie mówi się też o tym, kto wyzwolił Auschwitz z rąk niemieckich. Tradycją takich ceremonii od 2015 roku jest ominięcie tematu wyzwolenia, tematu wyzwolicieli, tematu ratowania tych byłych więźniów, którzy przeżyli dotąd i uczestniczyli w tej ceremonii. Ten temat jakoś nie istnieje - powiedział.

Nie rozumiem, na przykład, jak można tak po prostu nie wspomnieć o rocznicy wyzwolenia stolicy kraju - Warszawy. 17 stycznia polscy weterani i my z ambasad Rosji, Białorusi, Armenii, Kazachstanu byliśmy jedynymi, którzy wspomnieli o tej dacie. Jakby ta data w ogóle nie istniała w historii Polski. Czy to jest normalne? Moim zdaniem nie - kontynuował ten wątek ambasador.

Andrijew oceniał też proces dekomunizacji w Polsce. Choć nie chciał komentować konkretnych zmian, to uznał, że wszystkie te procedury "zniekształcają" historię Polski Ludowej. Czasami powstaje takie wrażenie, że ten okres w historii Polski w ogóle nie istniał. Jakby nie było wszystkiego tego, co osiągnęła Polska Ludowa w zakresie szkolnictwa, ochrony zdrowia, kultury, nauki, itd. To sprawa oczywiście polska, ale czasami dziwi mnie takie podejście - powiedział. Polska była suwerennym krajem uznanym jako taki przez całą międzynarodową społeczność. Oczywiście, że są różne interpretacje i historie, ale negować to, co moim zdaniem jest oczywiste... Jeszcze raz: to historia Polski i oczywiście to do Polaków należy decyzja, co do tego, jak widzą swoją historię - dodał.

Ambasador zabrał też głos w sprawie polsko-rosyjskich kontaktów dyplomatycznych. Jego zdaniem, są one obecnie najgorsze od czasów drugiej wojny światowej. Skrytykował też książkę Tomasza Piątka o możliwych powiązaniach Antoniego Macierewicza z Rosją. Nie czytałem książki tego dziennikarza. Czytałem artykuł w "Gazecie Wyborczej o tej książce. Z tego, co przeczytałem to jest jakiś absurd - zauważył. Niestety w Polsce, przepraszam za żart, czasami mam wrażenie, że zachodzi jakiś wyścig pomiędzy władzą a opozycją o to, kto oskarży w najmocniejszy sposób inną stronę o tajemnicze powiązania z Kremlem, o zdradę z Kremlem, itd. Przepraszam, ale to wszystko wygląda absolutnie niepoważnie - mówił.

Zapytany o powiedzenie, że im więcej problemów w Polsce, tym głośniej strzelają na Kremlu korki od szampana. Odparł: Jeśli się nie mylę, to Leszek Miller któregoś razu powiedział, że gdyby w Kremlu pito szampana na wszelki taki wypadek, to byłoby tam totalne, nie wiem, czy warto żartować na ten temat... Tak naprawdę oczywiście, że śledzimy to, co dzieje się w Polsce, ale oczywiście, że ta logika, do której pan się odwołał, nie ma żadnej podstawy w naszych podejściach do stosunków z Polską.

Obserwujemy to, co się dzieje w Polsce poważnie, spokojnie i z pełnym rozumieniem tego, że jako sąsiedzi wcześniej czy później powinniśmy dojść do jakiejkolwiek normalizacji naszych stosunków. Oczywiście, nie wiadomo jeszcze, jaka to będzie normalizacja, na jakim poziomie, ale ta logika strzelania korków od szampana to absolutnie nie nasz styl - podsumował.