O wyłączenie jawności rozprawy zabiegała oskarżycielka posiłkowa, czyli żona oskarżonego. Podczas procesu będą poruszane sprawy z jej życia małżeńskiego i stanu zdrowia. Do wniosku przychylili się prokurator Julia Cilekci z Prokuratury Rejonowej Warszawa-Ochota oraz sam oskarżony i jego adwokat.

Reklama

Obrońca argumentował, że sprawa ma charakter bardzo intymny, a podgrzewanie emocji w związku z nią ma zły wpływ na życie oskarżonego w areszcie. Stałem się ofiarą szykan, byłem wielokrotnie pobity, poniżany, nakłaniany do samobójstwa, także przez administrację aresztu – powiedział Krzysztof S. Wielokrotnie grożono mi zabójstwem. Kolejny artykuł to mój wyrok śmierci – dodał.

Sędzia Urszula Andrejuk-Kielak wyłączyła jawność, uzasadniając ją przede wszystkim ważnym interesem prywatnym pokrzywdzonej. Rozprawa toczyła się więc w czwartek za zamkniętymi drzwiami.

Krzysztof S. jest doktorem prawa i adwokatem. Do niedawna był także głównym przedstawicielem warszawskiej fundacji wspierającej osoby dotknięte przemocą w rodzinie. W internecie pisał o sobie "trzymam stronę kobiet". Na ławę oskarżonych trafił pod zarzutem znęcania się nad żoną, jako osobą najbliższą i nieporadną ze względu na jej stan psychiczny i fizyczny. Kobieta po ciężkiej chorobie pozostawała na rencie.

Wielokrotnie wszczynał awantury, wielokrotnie wyzywał i poniżał pokrzywdzoną, (..) szarpał i popychał, zaś od lutego 2018 r. stosował przemoc fizyczną wobec pokrzywdzonej, polegającą na wielokrotnym biciu pięściami po głowie i kopaniu po całym ciele - napisał prokurator w akcie oskarżenia.

Krzysztof S. został zatrzymany 2 marca po tym, jak przewrócił pokrzywdzoną, kopał ją po głowie, uderzał ją w głowę metalowym pojemnikiem typu żardiniera nie mniej niż 10 razy i uderzał po całym ciele plastikowym wieszakiem, czym doprowadził do powstania u pokrzywdzonej urazu głowy, urazu twarzoczaszki ze złamaniem dolnej ściany oczodołu lewego z przemieszczeniem odłamków, rany tłuczonej łuku brwiowego lewego krwiaka okularowego po stronie lewej, rany podeszwy lewej - wyliczał prokurator.

Jak informował w maju rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, z relacji świadków, w tym sąsiadów, wynika, iż Krzysztof S. został przez nich poznany jako osoba często widywana w stanie upojenia alkoholowego, miał też opinię osoby agresywnej" – mówił prok. Łukasz Łapczyński.

Reklama

W toku śledztwa Krzysztof S. przyznał się do tego, że był agresywny wobec żony, ale zaprzeczył, by znęcał się nad nią fizycznie i psychicznie. W razie udowodnienia winy grozi mu do 5 lat więzienia.