- Śledztwo prowadzimy w sprawie narażenia pracownika obsługi parku na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia oraz nieumyślnego spowodowania jego śmierci – powiedział prokurator Słomka. Za popełnienie takich przestępstw może grozić do pięciu lat więzienia.
Dotychczas w sprawie nikt nie usłyszał zarzutów. Śledczy ustalają okoliczności zdarzenia. Przesłuchali świadków. Przeprowadzona zostanie także sekcja zwłok ofiary.
Tragiczny wypadek wydarzył się w czwartek późnym wieczorem, na krótko przed zamknięciem parku. Według małopolskich policjantów wagonik uderzył 37-letniego pracownika obsługi rollercoastera. Mimo podjętej reanimacji poszkodowany zmarł.
Rzecznik prasowy Energylandii Kristian Kojder w przekazanym PAP komunikacie podał, że serwisant, który obsługiwał niedawno otwarty rollercoaster Hyperion, "najprawdopodobniej, chcąc pomóc któremuś z klientów, wszedł po telefon komórkowy, który wypadł pasażerowi podczas przejazdu kolejki".
Żadnemu z gości parku nic się nie stało.
Kojder podkreślił, że na rollercoasterze obowiązuje absolutny zakaz korzystania, a nawet posiadania przy sobie telefonów komórkowych i innych przedmiotów, które mogą wypaść podczas jazdy. - Z tego właśnie względu klienci mają możliwość schowania rzeczy osobistych w bezpiecznych schowkach, które przygotowaliśmy. Zakaz ten przedstawiony jest w sposób czytelny przy wejściu do urządzenia – wskazał w komunikacie.
Rzecznik dodał, że Enegylandia dołoży "wszelkich starań, aby odpowiednio uhonorować kolegę i pomóc rodzinie w ciężkiej sytuacji".
Kojder zapewnił, że park rozrywki współpracuje z organami wyjaśniającymi przyczyny wypadku.
Krystian Kojder zapewnił, że urządzenie jest w pełni bezpieczne.