– Do sądów pracy może wpłynąć kilka milionów spraw o wydanie orzeczeń zastępujących świadectwa pracy. W obecnej strukturze organizacyjnej i stanie zatrudnienia sądownictwo pracy nie będzie w stanie ich rozsądzić – ostrzegł sędzia Paweł Mroczkowski, dyrektor departamentu legislacyjnego prawa cywilnego w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Opinię taką przedstawił w trakcie ostatniego posiedzenia sejmowej podkomisji ds. nowelizacji kodeksu pracy. Rozpatrywała ona prezydencki projekt nowelizacji, który zakłada, że w razie m.in. zaprzestania działalności przez pracodawcę lub wystąpienia innych przyczyn uniemożliwiających wydanie przez niego świadectwa pracy pracownik będzie mógł wystąpić do sądu pracy z żądaniem wydania orzeczenia, które zastąpi wspomniany dokument. Sprawy takie sąd ma rozstrzygać w postępowaniu nieprocesowym.
Szczytne cele, trudne realia
– Pomysł jest dobry dla pracowników. Rozwiązuje ich problemy w przypadkach, gdy pracodawca uchyla się od wydania świadectwa lub gdy firma już nie istnieje i nie wypełnia swoich obowiązków wobec załogi – tłumaczył sędzia Mroczkowski.
Przypomniał jednak, że do tej pory żądania wydania świadectwa pracy były rozpatrywane w trybie procesowym, a więc przy uczestnictwie obu stron sporu. W postępowaniu nieprocesowym nie jest to konieczny wymóg. Może się ono toczyć z udziałem jedynie pracownika, który występuje o wydanie zastępczego orzeczenia. A to – zdaniem przedstawiciela MS – wywoła istotne skutki.
– Wynikają one z okoliczności faktycznych takich spraw. Żądanie wydania świadectwa pracy nie jest roszczeniem, więc nie podlega zasadom przedawnienia. Termin występowania z takimi żądaniami byłby więc nieograniczony. A zatem praktycznie każdy emeryt w Polsce, któremu brakuje świadectwa pracy za jakiś okres zatrudnienia, byłby uprawniony do żądania wydania orzeczenia zastępującego ten dokument – wskazał sędzia Mroczkowki.
Drzwi (zbyt) szeroko otwarte?
Umożliwi to próby podwyższania świadczeń przez wykazywanie dodatkowych okresów zatrudnienia, które do tej pory – z uwagi na brak formalnego potwierdzenia – nie były uwzględniane przy ustalaniu prawa do emerytury i jej wysokości. Resort sprawiedliwości podkreśla, że może chodzić o zatrudnienie nawet w latach 50. i 60. XX w. w jednostkach, które już od dawna nie funkcjonują i które – najczęściej – zniszczyły dokumentację pracowniczą. Zebranie świadków, którzy rzetelnie mogliby potwierdzić fakt zatrudnienia, w tego typu sprawach będzie problematyczne, bo są to osoby w zaawansowanym wieku.
– Podstawą wydawania orzeczeń zastępujących świadectwo pracy byłoby więc jedynie zeznanie wnioskodawcy – pracownika. Nie będzie drugiej strony, która mogłaby takie żądanie zweryfikować. W praktyce będzie się to sprowadzać do – proszę wybaczyć za wyrażenie – „klepania” takich wniosków o wydanie orzeczenia zastępującego – wyjaśnił sędzia Mroczkowski.
Według szacunków MS (uwzględniających liczbę emerytów) do sądów pracy może wpłynąć nawet kilka milionów spraw o wydanie wspomnianych orzeczeń. W obecnej sytuacji nie poradziłyby sobie one z ich rozstrzygnięciem.
– Projekt dopuszcza żądanie wydania orzeczenia zastępującego nie tylko w przypadku bezskutecznej egzekucji wyroku, który zobowiązuje pracodawcę do wydania świadectwa, ale też np. w razie wystąpienia innych przyczyn uniemożliwiających wydanie takiego dokumentu – wskazywała Barbara Bartuś, przewodnicząca podkomisji, posłanka PiS.
Podkreślała, że wiele osób stara się udokumentować odległe okresy zatrudnienia. – Jeśli zostawimy tę furtkę tak szeroko otwartą, to może to wywoływać problemy – dodała.
Prezydent: cel był inny
Tak znaczące skutki wprowadzenia omawianych zmian zakwestionowała Kancelaria Prezydenta RP.
– Szacunki sugerują, że kilka milionów emerytów ma problemy z prawidłowym ustaleniem prawa do świadczeń. To nie jest prawda. Zaproponowane rozwiązanie ma dotyczyć przypadków, gdy zatrudniający nagle, bez formalnego zakończenia działalności znika, pozostawiając pracowników bez świadectw pracy, co utrudnia udokumentowanie okresów zatrudnienia – wyjaśnił Andrzej Dera, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP.
Podkreślił, że w postępowaniu nieprocesowym pracownik też będzie musiał przedstawić dokumenty uprawdopodobniające fakt zatrudnienia w danym podmiocie (np. wydruki z konta bankowego potwierdzające przelewy wynagrodzenia).
– Zaproponowane przez nas rozwiązania miały na celu pomoc zatrudnionym przez firmy porzucone przez pracodawców, którzy są obecnie pozostawieni sami sobie – dodał minister Dera.
Deklarował, że jeśli przepisy te trzeba doprecyzować lub inaczej ukształtować, to kancelaria jest otwarta na rozmowy, w tym także dotyczące tego, czy sprawy takie mają być prowadzone w trybie procesowym, czy nieprocesowym.
Resort pracy popiera pomysł
– Omawiana kwestia jest ważna i szukamy wspólnie optymalnego rozwiązania. Brak możliwości uzyskania świadectwa pracy jest obecnie problemem i pomoc zatrudnionym jest konieczna. Sądzę, że przepisy w tym zakresie można doprecyzować. Nie powinniśmy z nich rezygnować – tłumaczył Stanisław Szwed, sekretarz stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
Obie strony uzgodniły, że wspólnie opracują rozwiązanie, które z jednej strony poprawi sytuację pracowników porzuconych firm, a z drugiej – pozwoli zachować prawidłowe funkcjonowanie sądownictwa pracy.
Receptą może być wprowadzenie czasowego ograniczenia na żądanie wydania orzeczenia (np. 10 lat od momentu wymagalności świadectwa pracy). Propozycje w tym zakresie mają być przedstawione na kolejnym posiedzeniu podkomisji (w połowie marca).