26-letni mężczyzna został oskarżony przez Prokuraturę Rejonową w Kaliszu o usiłowanie dokonania rozboju w sklepie spożywczym i kierowanie gróźb karalnych pod adresem 42-letniej sprzedawczyni.

W czwartek przed sądem mężczyzna przyznał się tylko do gróźb karalnych, a przyczynę zachowania upatruje w samobójczej śmierci brata.

Reklama

30 czerwca oskarżony dwukrotnie był w sklepie przy ul. Ciasnej w Kaliszu po alkohol i za każdym razem groził 42-letniej sprzedawczyni sprężynowym nożem, który przystawiał jej do twarzy. Towarzyszyli mu jego konkubina, z którą wychowuje trzyletnią córkę, i kolega.

Groziłem tej pani, że rozniosę sklep i zrobię jej krzywdę. Ale nie żądałem pieniędzy – powiedział w sądzie. Dodał, że nie potrzebował pieniędzy, ponieważ zarabiał dobrze, pracując jako kamieniarz przy nagrobkach i montażu okien.

Za pierwszym razem mężczyznę ze sklepu wyprowadził jego kolega; podczas jego drugiej wizyty 26-latka zatrzymali ochroniarze i wezwano policję.

Oskarżony zeznał, że tego dnia był w szoku i niewiele pamięta, ponieważ jego brat popełnił samobójstwo. Do zdarzenia doszło w kamienicy przy ul. Kościuszki. Z balkonu na drugim piętrze ok. godz. 7.00 nad ranem wyskoczył 29-letni mężczyzna.

O tym, że brat chciał popełnić samobójstwo, dowiedziałem się o godz. 4.30. Przybiegłem do kamienicy i rozmawiałem z nim przez prawie dwie godziny. Kiedy zmienili mnie policyjni negocjatorzy, brat wyskoczył na moich oczach. To było straszne – wspominał.

Reklama

Mój brat był dla mnie najważniejszy, matka szybko odeszła, a z ojcem nie mieliśmy dobrego kontaktu – mówił w sądzie.

Zeznał, że niewiele pamięta, co wydarzyło się później tego dnia; pamięta zdarzenie ze sklepu.

Przed sądem przeprosił kobietę i powiedział, że bardzo żałuje tego, co zrobił. Moje zachowanie było spowodowane roztrzęsieniem i upojeniem alkoholowym – tłumaczył. Przyznał, że wypił wódkę tuż po samobójstwie brata, później godzinami błąkał się po ulicach i pił alkohol.

Sprzedawczyni powiedziała, że oskarżony był agresywny i pijany, kazał jej wydać pieniądze z kasy. Bo jak tego nie zrobię, to potnie mi twarz - relacjonowała.

Kobieta przestraszyła się i popłakała, prosiła oskarżonego, żeby tego nie robił, a przede wszystkim – jak twierdziła w sądzie – bała się o 11-letnią córkę, która była na zapleczu sklepu i ze strachu zaczęła krzyczeć.

Sprzedawczyni poprosiła sąd o możliwość składania wyjaśnień pod nieobecność oskarżonego na sali rozpraw.

Nadal się boję. Po zdarzeniu przychodzili do mnie do sklepu jacyś mężczyźni i konkubina, żebym wycofała swoje zeznania - poinformowała.

Prokurator Adam Handke powiedział PAP, że oskarżonemu grozi do 18 lat więzienia, ponieważ zarzucanych czynów dopuścił się w warunkach recydywy.

Kamil Z. był już wcześniej karany za podobne przestępstwa – powiedział prokurator.