Prowadzący audycję najwyraźniej wyczuł co za chwilę się stanie, bo nawet prosił swojego gościa żeby się nie śmiał, bo dekoracje się trzęsą. "Proszę się nie przejmować, w razie czego i tak spadnie na mnie" - odpowiedział ze śmiechem profesor Ćwiąkalski. I rozmowa o jego planach jako szefa resortu sprawiedliwości potoczyła się dalej.

Reklama

W pewnym momencie na świeżo upieczonego ministra runął element scenografii - duża postać wycięta z kartonu. Zbigniew Ćwiąkalski, jak na rasowego prawnika przystało, zachował zimną krew i kamienną twarz. Kiedy wyraźnie speszony Andrzej Morozowski zapytał go, czy pomóc w usunięciu dekoracji, która oparła się o fotel ministra, ten odpowiedział: "Niech sobie leży". I niezrażony niczym dalej odpowiadał na pytania dotyczącego jego zamiarów politycznych.

Być może spokój profesora wynikał z tego, że wcześniej obejrzał swój nowy gabinet. Podobno jest tak zniszczony, że natychmiast rozpoczyna się tam remont. I to ze zrywaniem podłóg włącznie. Gdy w pierwszym dniu urzędowania wchodzi się do takiego pokoju, niestraszne potem spadające dekoracje w TVN24.