Kuba Czarny, tak go nazwałam ze względu na kolor włosów. 22 lata. Średniego wzrostu, pulchny, jego ciuchy mógłby nosić menedżer średniego szczebla. – Zakumplowałem się z ludźmi z magazynu ubrań dla bezdomnych. Pozwalają mi wybierać co lepsze sztuki – wyjaśnia. Pochodzi z Dolnego Śląska, jego rodzina była patologiczna, więc trafił do domu dziecka. Od małego chorował: epilepsja, rozrost nadnerczy, problemy z układem krążenia. Jak skończył osiemnastkę, skreślono go z listy wychowanków – nie ciągnęło go do nauki, edukację skończył na gimnazjum, więc nie miał prawa przebywać w domu (prawo pobytu mają osoby do 24. roku życia, pod warunkiem że się uczą i przestrzegają regulaminu). Wynajął pokój, zatrudnił się na budowie. Na czarno, oczywiście. Po paru tygodniach pracy stanęło mu serce, dosłownie. Karetka zabrała go na OIOM. Potem była rehabilitacja, dwa miesiące. – Jak mnie wypisali, nie miałem dokąd pójść. Pojechałem do Warszawy, bo tu łatwiej o pracę – opowiada. Pierwszą noc spędził w noclegowni. – Sami starsi, zniszczeni, alkoholicy. Weterani, co to od lat żyją na ulicy – opowiada.
****
To nie jest tak, że w Polsce nikt nie pomaga bezdomnym (osobom w kryzysie bezdomności). Robią to gminy oraz powiaty, liczne organizacje pozarządowe (NGO). W dużych miastach są noclegownie, ogrzewalnie, schroniska. Są jadłodajnie oraz magazyny z ubraniami. Tyle że jeśli ktoś się znajdzie na ulicy i będzie chciał korzystać z pomocy systemu, to musi się temu poświęcić. Całkowicie.
Reklama
– Rankiem musisz opuścić noclegownię. Potem dobrze się zakrzątnąć wokół tego, gdzie zjesz obiad, bo jadłodajnie wydają posiłki w określonych godzinach. A trzeba do nich dotrzeć, często z innego końca miasta. Jeśli potrzebujemy ubrania, należy się stawić w magazynie określonego dnia o konkretnej godzinie. Ciuchy musisz zmieniać, by nie śmierdzieć, ale choć przy noclegowniach są łazienki, to brakuje miejsc, gdzie można prać. O wyznaczonej godzinie należy się stawić w noclegowni, żeby nie stracić miejsca na noc. Co ważne, w danej placówce można przebywać dwa tygodnie, potem trzeba ją opuścić, wrócić można po kolejnych dwóch tygodniach – wyjaśnia Agnieszka Sikora, założycielka i prezeska fundacji po DRUGIE, zajmującej się pomaganiem młodym ludziom w wychodzeniu z bezdomności.
– Więc cały czas towarzyszył ci strach, czy będzie miejsce w innej, czy wylądujesz na mrozie – wzdycha Kuba Czarny. Jak mu się kończył pobyt w jednej noclegowni, to stawiał się pod inną kilka godzin przed otwarciem, aby być pierwszy w kolejce. – W takiej sytuacji znalezienie i podjęcie pracy jest bardzo trudne, bo całą energię poświęcasz na to, by przetrwać, korzystając z dostępnej pomocy – komentuje Sikora.