"Trzynasta wybiła, wstaje nowy dzień / ruszyła kolejka, wszystkim lżej / życie po trzynastej tu zaczyna się" - autor słów piosenki śpiewanej przez Ireneusza Dudka, Dariusz Dusza opowiada DZIENNIKOWI o czasach, gdy powstał utwór. "Komuniści wprowadzili zakaz sprzedaży alkoholu przed 13., żeby naród na trzeźwo budował z radością socjalizm, ale naród jak zwykle okazał się krnąbrny i znalazł sposoby na to, żeby się napić od rana" - mówi.
Zakaz wprowadzono w 1982 roku. Już kilkanaście miesięcy później radni rad narodowych w niektórych województwach zaczęli się zastanawiać czy to dobry pomysł. Naród bowiem wbrew oczekiwaniom władzy "jak chlał, tak chlał". Wtedy jednak takie pomysły skrytykował w pogadance telewizyjnej Jerzy Hausner, wówczas sekretarz w krakowskim komitecie PZPR. "To nieprawda, że nawoływałem do abstynencji" - tłumaczy DZIENNIKOWI były wicepremier w eseldowskim rządzie Leszka Millera. "Chciałem tylko, żeby browary przestały ludzi truć kiepskim piwem. Wtedy żaden z browarów nie był w stanie zrobić dobrego piwa. Tego, które pojawiało się w sklepach, nie dało się pić. Uważałem, że zniesienie zakazu może doprowadzić do masowego zatrucia obywateli" - mówi. Na dowód, że nigdy do abstynencji nie nawoływał, wyznaje: "Oczywiście, lubię wypić piwo, ale dobre. I nigdy przed 13".
Piosenkarz i kompozytor Zbigniew Wodecki dostrzega i teraz dobre strony zakazu. "Wódka smakowała wówczas o niebo lepiej niż dzisiaj" - opisuje. Jak Polacy z zakazem sobie radzili? Satyryk Krzysztof Piasecki opowiada, jak w czasie stanu wojennego poszedł ze znajomym do kawiarni. "Chcieliśmy opić mój sukces (napisałem sztukę), ale było przed 13" - opowiada. "Kolega mówi, żebym się nie martwił. Podeszła kelnerka, a on do niej: <proszę kawę w serwisie Silwana>. Ja do niego, czy on zgłupiał, że kawę będziemy pić. On mnie uspokaja. Przychodzi kelnerka z eleganckim filiżankami i dzbankiem, w którym była wódka. Okazało się, że to było specjalne hasło w tej kawiarni, a wódka nazywała się właśnie Silwana".
Leszek Mazan, krakowski publicysta również twierdzi, że godzina 13 dla Polaków była proforma. "Najsłynniejsza melina w Krakowie znajdowała się przy kościele Mariackim" - wspomina. "Stała tam babinka. W koszyku miała obwarzanki, a pod nimi bimber, który sprzedawała na <setki> albo całe butelki. Z jej usług korzystali wszyscy, od milicjantów po profesorów uniwersytetu".
Czasowa prohibicja do dziś odbija nam się czkawką. Tak przynajmniej uważa Robert Gwiazdowski, ekspert ekonomiczny i podatkowy. "Tradycja biznesowego lunchu około 13 wzięła się z czasów, kiedy alkohol był dostępny właśnie po tej godzinie" - tłumaczy. I dodaje, że takie zakazy tylko wzmacniały przedsiębiorczość Polaków i hartowały ich ducha. "Umiemy przecież sobie radzić z każdą sytuacją" - dodaje.
p
Jerzy Hausner w obronie godziny 13
"Chodzi o zakaz sprzedaży piwa przed godz. 13. Zakaz ten wprowadzono w zeszłym roku na mocy ustawy o wychowaniu w trzeźwości i zwalczaniu alkoholizmu. Natychmiast pojawiły się sygnały o nadmiarze produkcji piwa. Znacznie bowiem spadła jego sprzedaż (...). Wielu dziennikarzy, powołując się na interesy konsumentów, zaangażowało się w podważanie sensowności tego zakazu.
(...) Ja też chciałbym wystąpić w imieniu konsumentów, ale proponować będę, aby radni nie udzielili swojej zgody na sprzedaż piwa przed godz. 13. Przecież taka sytuacja, w której browary nie mogą sprzedać całej produkcji, może okazać się korzystna dla konsumentów. Producenci piwa będą wreszcie musieli się z nimi liczyć. Można więc oczekiwać, że zapewniona zostanie ciągłość sprzedaży i dostawa piwa przestanie być wydarzeniem, że w końcu pojawi się w sklepach kilka gatunków, że znikną z rynku najpodlejsze, takie <piwo góralskie>, którego nawet górale pić nie chcą".
Fragment wystąpienia telewizyjnego Jerzego Hausnera, w którym zareagował on na sugestie władz miejskich m.in. Krakowa, żeby znieść zakaz handlu alkoholem przed 13.