Prokurator zaznaczyła przy tym, że dobiega też końca pozyskiwanie specjalistycznych opinii z zagranicznych instytutów naukowych, którym zlecono badania próbek pobranych z miejsca katastrofy.

Reklama

W piątek mija 10 lat od rozpoczęcia śledztwa w sprawie katastrofy samolotu Tu-154M z 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku. Postępowanie to zostało wszczęte w dniu wypadku przez ówczesną Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie. Po reformie prokuratury przez rząd PiS śledztwo od zlikwidowanej wtedy prokuratury wojskowej przejęła Prokuratura Krajowa. Od marca 2016 roku sprawą zajął się Zespół Śledczy nr I Prokuratury Krajowej. Zespołem kieruje odsunięty w 2011 r. od śledztwa smoleńskiego prokurator Marek Pasionek.

Śledztwo w sprawie okoliczności tragedii smoleńskiej, prowadzone przez prokuratorów z Zespołu Śledczego nr 1 PK, znalazło się w kluczowej fazie, jaką jest początek prac międzynarodowego zespołu biegłych mającego przygotować kompleksowy raport. Dobiega jednocześnie końca pozyskiwanie specjalistycznych opinii z renomowanych zagranicznych instytutów naukowych, którym zlecono badania próbek pobranych z miejsca katastrofy - poinformowała w piątek PAP prok. Bialik.

Jak wskazała, w skład międzynarodowego zespołu biegłych, który ma się zająć oceną tych opinii "powołano światowej sławy ekspertów od badania wypadków lotniczych". Mają oni gwarantować rzetelność i profesjonalizm śledztwa - zapewniła Bialik.

Reklama

Eksperci powołani przez prokuraturę - jak przekazała PK - "brali udział w badaniu kilkuset katastrof i wypadków lotniczych na całym świecie", w tym m.in. amerykańskiego Boeinga nad Lockerbie w Szkocji w 1988 r., amerykańskiego Airbusa na rzece Hudson w Nowym Jorku w 2009 r. malezyjskiego Boeinga nad Ukrainą w 2014 r., niemieckiego Airbusa we francuskich Alpach w 2015 r. i katastrofy promu kosmicznego Columbia w 2003 r.

PK podkreśliła, że eksperci ci specjalizują się m.in. w mechanice i inżynierii lotniczej, aerodynamice, projektowaniu i pilotowaniu samolotów. Pracowali też dla największych światowych instytutów badawczych, Pentagonu, FBI, laboratoriów kryminalistycznych i amerykańskiej Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu.

Z kolei opinie, których kompletowanie kończy PK są przygotowane zostały przez: Włoskie Laboratorium Kryminalistyczne Korpusu Karabinierów, Instytut Nauk Sądowych Irlandii Północnej, Laboratorium Badań Materiałów Wybuchowych dla Celów Sądowych w Laboratorium Naukowo-Technicznym Ministerstwa Obrony Wielkiej Brytanii.

Reklama

Ośrodki te dostały do analizy m.in. ślady zabezpieczone podczas sekcji ofiar, materiały pochodzące z wraku tupolewa, w tym z foteli samolotu.

Prokurator poinformowała też, że w wyniku przeprowadzonych sekcji ciał ofiar pozyskano już prawie sto opinii ekspertów międzynarodowego zespołu biegłych z zakresu medycyny sądowej. Były to badania obrazowe ciał przy użyciu tomografii komputerowej, badania genetyczne, toksykologiczne, histologiczne i fizykochemiczne - wskazała PK.

W maju 2018 r. śledczy zakończyli ekshumację 83 ofiar katastrofy w Smoleńsku. Konieczność przeprowadzenia ekshumacji wszystkich wcześniej nieekshumowanych ciał prokuratura wyraziła już w czerwcu 2016 r. Decyzję o ekshumacjach uzasadniano wtedy zarówno błędami w rosyjskiej dokumentacji medycznej, brakiem dokumentacji fotograficznej, jak i tym, że Rosja nie zgodziła się na przesłuchanie rosyjskich biegłych, którzy na miejscu przeprowadzali sekcję zwłok.

Prok. Bialik przypomniała w piątek, że podczas ekshumacji stwierdzono zamianę ośmiu ciał. Prokuratura ustaliła też, że w 29 grobach pochowano szczątki kilku osób. W skrajnym przypadku w jednym grobie złożono fragmenty ciał należące do dziesięciu ofiar katastrofy.

Odkryto również drastyczne przypadki bezczeszczenia ciał ofiar. Znaleziono zaszyte w nich przedmioty: szklane butelki, niedopałek papierosa, fragment plastikowego kubka, gumowe rękawiczki, nóż sekcyjny oraz wiele drobnych elementów metalowych i plastikowych - wskazała rzeczniczka PK.

Ponadto według śledczych, dostarczona przez Rosjan dokumentacja sądowo-medyczna dotycząca ofiar zawierała błędy. Opisywano w niej np. narządy, których zmarli nie mieli, ponieważ usunięto im je wskutek chirurgicznych operacji jeszcze za życia - poinformowała prokuratura.

W ramach śledztwa dot. okoliczności katastrofy smoleńskiej kilkukrotnie dokonano oględzin szczątków wraku przechowywanych w rejonie lotniska Smoleńsk Północny. W ubiegłym roku polscy prokuratorzy odbyli dwie wizyty w Smoleńsku: w maju i październiku. Wyjazdy te były wynikiem realizacji wniosków o pomoc prawną, kierowanych przez zespół śledczy do rosyjskiej Prokuratury Generalnej.

Prokuratura przekazała, że trwa też opracowywanie trójwymiarowego obrazu szczątków wraku oraz miejsca katastrofy, w celu odtworzenia przebiegu zdarzeń z dnia wypadku.

Jednocześnie PK zaznaczyła, że "spośród kilkudziesięciu wniosków kierowanych przez polską prokuraturę, strona rosyjska nie zrealizowała kluczowych czynności procesowych, które są istotne dla wyjaśnienia przyczyn katastrofy".

W wyniku ponownej analizy materiału dowodowego prokuratorzy ustalili, że radiolokacyjny system lądowania, z którego korzystała obsługa wieży kontrolnej w Smoleńsku, był niesprawny. (...) W efekcie większość informacji o położeniu samolotu, które kontrolerzy przekazywali pilotom, było nieprawdziwych. Mimo że kontrolerzy nie znali faktycznego położenia samolotu, wydawali pilotom komendy zezwalające na zniżanie i warunkowe podejście do lądowania - zaznaczyła prok. Bialik.

W 2017 r. informowano, że prokuratura wydała postanowienia o zmianie zarzutów stawianych rosyjskim kontrolerom – z nieumyślnego spowodowania katastrofy i sprowadzenia jej niebezpieczeństwa na działanie umyślne. Prokuratorzy przyjęli, że podejrzani – zezwalając na zniżanie się samolotu i warunkowe próbne podejście do lądowania – przewidywali, iż może dojść do katastrofy i się na nią godzili - wskazała PK.

W śledztwie dotyczącym katastrofy smoleńskiej zgromadzono dotychczas 1,5 tys. tomów akt, liczących łącznie ponad 600 tys. stron. Śledczy przesłuchali blisko tysiąc świadków. Wykonano też setki oględzin gromadząc szeroki materiał dowodowy - przekazała PK.

Wrak samolotu Tu-154 oraz oryginały czarnych skrzynek nadal pozostają w Rosji. Szczątki rozbitego samolotu w tygodniach po katastrofie ułożono w miejscu przylegającym do lotniska Siewiernyj w Smoleńsku. W styczniu 2012 r. nad wrakiem stanęła wiata z drewna i stalowych blach. Początkowo wrak pozostawał w dyspozycji Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK), który przygotowywał własny raport dotyczący okoliczności i przyczyn katastrofy smoleńskiej. Ustalenia MAK zostały zaprezentowane w styczniu 2011 r. Wówczas też dowody rzeczowe będące w gestii Komitetu, m.in. wrak samolotu, zostały przekazane rosyjskiej prokuraturze.