"Jedzenie drobiu i jaj jest bezpieczne, nie ma zagrożenia ptasią grypą" - zapewnia dr Andrzej Wojtyła, główny inspektor sanitarny. Alarm zostaje zatem odwołany. Nie musimy już sprawdzać, jaki kod mają kupowane przez nas jaja lub skąd pochodzą. Nie musimy, zgodnie ze wskazówkami z czasów ptasiej grypy, gotować jaj na twardo, myć zlewu i półek kuchennych, na których leżało jajko ani chować go w lodówce z dala od reszty jedzenia. Całkowicie bezpieczne jest też mięso drobiowe. Mięsa ani jaj z zakażonych ferm od dawna nie ma w żadnym sklepie. "Wszystkie te produkty zostały po prostu wycofane z obiegu" - zapewnia Wojtyła.

Reklama

Zagrożenie, że usłyszymy o kolejnych zakażonych fermach drobiu, też jest niewielkie. Ogniska ptasiej grypy wybuchają bardzo szybko po sobie, a od ostatniej informacji o wirusie minęły już trzy tygodnie. Niebezpieczeństwo pojawienia się nowych jest więc coraz mniejsze. Wirusowi nie sprzyja pogoda. "Rozwija się w typowej jesiennej aurze, podobnie jak grypa ludzka, a dodatnie temperatury i deszcze mieliśmy w grudniu" - wyjaśnia Jan Bondar, rzecznik prasowy GIS.

Życie zaczyna wracać do normy także w miejscowościach, w których wykryto wirusa. W ostatni piątek oficjalnie zniesiono strefę zagrożenia w miejscowości Taftowo w województwie warmińsko-mazurskim. W pobliskim Głodówku zdjęto z szosy maty dezynfekcyjne, po okolicy można się już swobodnie przemieszczać. Zmniejszono także ilość kontroli weterynaryjnych w gospodarstwach.

Na Warmii i Mazurach ptasią grypę wykryto w małych gospodarstwach, gdzie hodowano zaledwie po kilka sztuk ptaków. Dużo bardziej skomplikowana sytuacja jest na Mazowszu, gdzie wirus zaatakował na fermach liczących po kilka tysięcy kur czy indyków. Tutaj jeszcze trwają ostatnie działania związane z oczyszczaniem terenu. Zutylizowano wszystkie ptaki, zdezynfekowano zakażone tereny, przebadano ponad 200 osób, które mogły mieć kontakt z zarażonym drobiem.

Reklama

Teraz trwa ostateczne badanie i przesiew pasz i zbóż, w których ziarnach mógł się przechować wirus. "Do piątku chcemy zakończyć wszystkie działania w powiecie płockim, w następnym tygodniu natomiast chcemy je zakończyć w powiecie żuromińskim" - mówi DZIENNIKOWI Janusz Związek, zastępca głównego lekarza weterynarii.

Od tego momentu powinien zacząć się 21-dniowy okres przejściowy, po którego upływie będzie można w Polsce ogłosić ostateczny koniec ptasiej grypy. "Będziemy jednak wnioskować do Komisji Europejskiej, żeby ten okres został skrócony, bo tak naprawdę te najważniejsze działania zostały wykonane natychmiast, a od wykrycia ostatniego ogniska minęło już sporo czasu" - mówi Związek.