To była dobrze zorganizowana siatka przestępcza. "Uczniowie, aby dostać się do szkoły zawodowej, musieli najpierw przedstawić zaświadczenie o przyjęciu na naukę zawodu w którymś z miejscowych zakładów fryzjerskich" - tłumaczy zastępca szefa Komendy Miejskiej Policji w Radomiu podinsp. Jacek Jóźwicki. "Za praktykę w salonie fryzjerskim ich właściciele żądali jednak od rodziców uczniów łapówek w wysokości kilku tysięcy złotych" - dodaje.

Reklama

Tak było w przypadku trzech kobiet, które za przyjęcie córek na praktykę w jednym z salonów fryzjerskich w Radomiu zapłaciły jego właścicielce w sumie 4,5 tysiąca złotych.

Rozbicie siatki fryzjerów nie było łatwe. Radomska policja poświęciła na to ponad rok. "W trakcie prowadzonego śledztwa policjanci sprawdzili kilkanaście zakładów fryzjerskich w Radomiu. Ich właściciele podejrzani są o przyjęcie w latach 1996-2005 łapówek w wysokości w sumie 100 tysięcy złotych za przyjmowanie uczniów na praktyczną naukę zawodu, która w wielu przypadkach była zresztą fikcją. Młodzi ludzie, zamiast uczyć się swej profesji, byli wykorzystywani jedynie do sprzątania zakładu" - tłumaczy.

Okazuje się, że fryzjerzy zarabiali nie tylko na łapówkach. Choć mieli swoim praktykantom płacić pieniądze, które wypłacał im najpierw urząd pracy a potem Komenda Wojewódzka Ochotniczych Hufców Pracy, nie robili tego. Pieniądze trafiały do kieszeni właścicieli. "Jeden z fryzjerów podejrzany jest o przywłaszczenie w latach 1999-2005 prawie 6 tysięcy złotych" - mówi Jóźwicki.

Reklama