Prezes telewizji Andrzej Urbański co tydzień będzie wypłacał z kasy 76 tysięcy złotych dla firmy Lisa za realizację programu i 70 tysięcy złotych samemu Lisowi za prowadzenie show.

Reklama

Takich pieniędzy dotąd nikt nie dostał za jeden odcinek politycznego programu telewizyjnego. Politycy ekipy rządzącej nie mają wątpliwości, skąd nagle taka hojność Urbańskiego wobec Lisa. "Szukając twarzy niezależnego dziennikarza, prezes Urbański chciał sobie wykupić polisę ubezpieczeniową" - kwituje wicepremier Grzegorz Schetyna. Minister kultury Bogdan Zdrojewski mówi jednak, że polisa nie zadziała. I przewiduje, że Urbański m.in. za swoje finansowe decyzje w ciągu kilku miesięcy straci fotel prezesa.

Szastanie publicznymi pieniędzmi dla zachowania własnej posady - tak w skrócie komentują politycy PO bajońskie sumy, jakie od prezesa Urbańskiego otrzymał Tomasz Lis za swój nowy program. Ten kontrakt miał uratować twarz Urbańskiego w oczach nowego rządu. "To nie rynkowa cena. Urbański chciał kupić sobie polisę" - mówi wprost wicepremier Grzegorz Schetyna (PO). A minister kultury Bogdan Zdrojewski dodaje: Urbański będzie odwołany.

70 tys. zł miesięcznie z gwiazdorskiego kontraktu i do 100 tys. zł zysku dla jego firmy - ta ujawniona wczoraj przez DZIENNIK stawka, za jaką Urbański ściągnął do siebie Lisa, musiała zrobić wrażenie. I na politykach zrobiła. Szczególnie, że prezes TVP dobił interesu w czasie, kiedy głośno rozlegają się głosy, że ma zostać odwołany.

Reklama

"Patrzę na to nie jak na rynkową wycenę Tomasza Lisa, ale jak na polisę ubezpieczeniową, którą chce wykupić sobie prezes Urbański. Tym bardziej, że stało się to akurat teraz. Po wyborach telewizja szuka niezależnej twarzy Tomasza Lisa, by poprawić swój nadszarpnięty wizerunek" - mówi Schetyna.

Ale Platforma nie chce czekać na efekty kontraktu i ostro atakuje prezesa. "Żeby móc taką hojną ręką czynić tak kosztowne propozycje, to najpierw trzeba wypracować zysk, by była górka, z której będzie można dawać. A tu jest dokładnie odwrotnie, to jakieś szaleństwo: nie dość, że pieniądze publiczne, nie dość, że firma w złej kondycji finansowej, to jeszcze składa się <quasi-korupcyjne> propozycje olbrzymich gratyfikacji finansowych w zamian za wizerunek" - komentuje członek sejmowej komisji kultury Andrzej Halicki z PO. "Jak na zewnętrzną firmę producencką to są bardzo duże pieniądze" - dodaje przewodnicząca sejmowej komisji kultury, Iwona Śledzińska-Katarasińska.

Czy program Lisa uratuje prezesa? Według Bogdana Zdrojewskiego, ministra kultury, Urbański będzie musiał pożegnać się z fotelem prezesa TVP po uchwaleniu nowej ustawy o radiofonii i telewizji, której projekt PO złożyła już w Sejmie. Jak informował DZIENNIK, PiS dogadywał się z LiD w sprawie poparcia weta prezydenta do tej ustawy. Zdrojewski jest jednak przekonany, że do tego dealu nie dojdzie.

Reklama

"Nie widzę możliwości, by LiD poparł to weto, bo to by oznaczało, że w mediach publicznych nie będzie żadnych zmian. Dla LiD to byłby krok samobójczy albo bliski samobójstwa. A nie sądzę, by LiD powiedziało swojemu elektoratowi, że Urbański zostaje, bo zatrudnił Wildsteina i Lisa" - mówi Zdrojewski.

I rzeczywiście na taki układ się nie zanosi: "W związku z tym, że telewizja jest publiczna, to w trosce o nią osoby kompetentne w sprawach personalnych powinny powiedzieć Andrzejowi Urbańskiemu "dziękuję" - za to że dopuścił do upolitycznienia telewizji. Ale to "dziękuję" jest nader uprzejmym słowem w stosunku do tego, jak pracował" - mówi Jerzy Wenderlich z LiD, wiceprzewodniczący sejmowej komisji kultury.

Urbański ostatecznie przegrał jako prezes TVP w oczach Platformy. "Mam wrażenie, że tymi decyzjami kadrowymi prezes Urabański próbuje ratować samego siebie, sądzi, że te nazwiska będą autoryzować jego politykę" - komentuje Zdrojewski. I zapowiada: "Dwie jaskółki wiosny nie czynią. Prezes nie utrzyma się na stanowisku. Myślę, że czas do jego odwołania należy liczyć w miesiącach".

p

Rozmowa ze Sławomirem Siwkiem - wiceprezesem TVP: "Prezes spieszył się z tym angażem"

ANNA NALEWAJK: Dlaczego podczas posiedzenia zarządu TVP głosował pan przeciwko programowi Tomasza Lisa w telewizji publicznej?
SŁAWOMIR SIWEK: Powiedziałem na zarządzie, że od paru lat nie uważam Tomasza Lisa za dziennikarza. Jest to polityk i nie bardzo rozumiem, dlaczego z pieniędzy telewizji publicznej mamy finansować być może zbliżającą się kampanię prezydencką. Pan Lis miał aspiracje polityczne i nigdy się z nich nie wycofał. To był główny powód. Ja nie przypominam sobie, żeby Tomasz Lis przeprosił TVP za wszystkie niesprawiedliwe wobec niej oceny. Mówię przynajmniej o okresie prezesury Bronisława Wildsteina i Andrzeja Urbańskiego.

Jak prezes Urbański tłumaczył, że warto zatrudnić Lisa?
W zasadzie nie było głębokiego uzasadnienia. Prezes chciał tę sprawę szybko przeprowadzić.

Proponowałem, by przełożyć głosowanie na następne posiedzenie, bo właśnie dostałem kontrakt z Tomaszem Lisem i nie miałem czasu się z nim zapoznać. Prezes jednak bardzo zdecydowanie postanowił przeprowadzić głosowanie. Miał do tego prawo. Odnoszę wrażenie, że chciał tę sprawę załatwić właśnie tego dnia. I załatwił. Przegrałem głosowanie, ale podporządkowałem się decyzji zarządu. To Andrzejowi podlegają sprawy programowe. Powiedziałem mu na tym posiedzeniu, że to on będzie ponosił całą odpowiedzialność za tę decyzję. I on się z tym zgodził.

Dlaczego dostał pan kontrakt z Lisem dopiero w trakcie posiedzenia zarządu?
Nie ma mojej zgody na takie praktyki. Jeżeli się zdarzają, to z nimi walczę. Dlatego chciałem odłożyć głosowanie na później. W zarządzie TVP staram pilnować porządku i finansów, bo to mi podlega w Agencji Produkcji Audycji Telewizyjnych.

No właśnie. Nie zaskoczyła pana kwota, która znalazła się w tym kontrakcie?
Tajemnicą jest treść kontraktu, a szczególnie zapisy dotyczące finansów. I na ten temat mówić nie mogę. Jestem zobowiązany do zachowania tajemnicy.

Nie dziwi pana, że prezes Urbański podpisuje z Lisem dwie umowy?
Dlaczego dwie?

No bo przecież jest umowa z firmą producencką Tomasza Lisa i Tomaszem Lisem jako prowadzącym?
Obie umowy są w jednym dokumencie. Tam było zawarte wszystko i wynagrodzenie bezpośrednie dla Tomasza Lisa, i wynagrodzenie dla producenta, którym też jest Tomasz Lis.

Czyli otrzyma on z TVP podwójne wynagrodzenie - jako dziennikarz i jako właściciel firmy producenckiej?
Tak.