"Nie ma żadnego orzeczenia, że Artur P. popełnił przestępstwo" - powiedział mecenas Grzegorz Kucharski. Bo wyrok w sprawie byłego doradcy jeszcze nie zapadł. A były prezydencki doradca i tak wyleciał z pracy, gdy trafił do aresztu.

Artur P. przyznaje się jedynie do uzależnienia od narkotyków. W ciągu trzech lat miał zażyć ponad kilogram kokainy. Prokuratura twierdzi jednak, że Artur P. nie tylko zażywał narkotyki, ale i je sprzedawał.

Reklama

Proces o przywrócenie do pracy byłego doradcy właśnie się ropoczął. Kucharski twierdzi, że z punktu widzenia prawa umowa o pracę zawarta z jego klientem została rozwiązana w niewłaściwym trybie.

Chce też, aby w sprawie Artura P. zeznawali przed sądem Lech Kaczyński, były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, a także prezydenccy ministrowie: Maciea Łopiński i Robert Draba.

Reklama

Artur P. po zatrzymaniu spędził w w więzieniu pięć miesięcy. W połowie grudnia ubiegłego roku sąd nie zgodził się na przedłużenie wobec niego aresztu. Uznał, że wobec P. wystarczy zastosować zakaz opuszczania kraju, połączony z zatrzymaniem paszportu oraz dozór policji.

Śledztwo w sprawie P. trwa od początku 2007 roku. Jak zapewniał ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, Artur P. został zatrzymany natychmiast po zgromadzeniu przeciwko niemu dowodów na to, że sprzedał 1,2 kg kokainy. Grozi mu kara do 10 lat więzienia.