W prawie całym kraju sanki można już schować do piwnicy, a w miastach tatusiowie z synami o bałwanie mogą co najwyżej porozmawiać. Namiastkę zimy będą mieli turyści spędzający urlopy w Tatrach, ale właściciele stoków muszą trzymać w pogotowiu armatki śnieżne. Luty ma być ciepłym miesiącem.
Jego pierwszy tydzień może już zwiastować to, co czekać nas będzie dalej. "Najniższa maksymalna temperatura w ciągu dnia waha się od około plus 1 stopnia na Podkarpaciu. Tak będzie jutro i trzeciego lutego. A piątego lutego na południu Polski będzie już 6 stopni na plusie" - powiedziano nam w biurze prognoz Aura Centrum z Poznania.
Mogą jeszcze pojawić się okresowe opady śniegu, ale - ze względu na coraz wyższą temperaturę - ten śnieg stopnieje, zanim zdąży na dobre przylgnąć do ziemi. W połowie lutego może być już zupełnie wiosennie, bo trafią nam się dni, w których słupki rtęci powędrują nawet w okolice plus 15 stopni.
Żeby jednak nie było tak różowo, to będzie jednocześnie sporo deszczu i silnego wiatru. Mogą być też nieoczekiwane, nagłe lokalne przymrozki, więc kierowcy muszą cały czas uważać na drogi.
Taki wczesny koniec zimy nie cieszy także leśników i sadowników.
"Taka wczesna wiosna może powodować później przedwczesne i szybsze przesychanie ściółki leśnej. To z kolei sprawi, że późną wiosną i wczesnym latem lasy mogą stać się prawdziwą bombą zapalającą. I to jest dla nas największe zmartwienie. W sadach kwiaty owocowe wypuszczą już kwiaty i w przypadku nagłego ochłodzenia lub przymrozków kwiaty te zostaną zniszczone" - przestrzega w dzienniku pl. profesor Stanisław Bałazy z Polskiej Akademii Nauk.