"Żyjemy w strachu" - wyznaje sadownik Wojciech Kot z Grójca. "Z każdym kolegą, z którym się spotykam, rozmawiam tylko o jednym. O pogodzie. Boimy tego, że powtórzy się sytuacja z ubiegłego roku i że uprawy wymarzną nawet w stu procentach. Przy pogodzie takiej jak teraz, kwitnienie może rozpocząć się w już kwietniu. A to oznacza, że sadom zagrożą przymrozki" - alarmuje.

Reklama

Jeśli mróz zetnie kwiaty, jabłka będą drogie. Do hurtowni trafią w cenie 1,80-2 zł za kilogram - normalna cena to 70 groszy. W sklepach zapłacimy za nie krocie.

"Niestety, istnieje możliwość wymarznięcia upraw" - przyznaje Krzysztof Szklarek z Zakładu Doświadczalnego PAN w Kórniku. "Mróz był na początku grudnia. Rośliny to poczuły, a teraz jest ciepło i drzewa odżywają. Ruszyły w nich soki. Jeśli na dniach nie przyjdzie ochłodzenie i nie zostanie spowolniony biologiczny zegar, będą kłopoty" - tłumaczy.

Zła wiadomość jest taka, że synoptycy nie zapowiadają ostrego i długiego ataku zimy. Wprawdzie do niedzieli temperatury w nocy będą ujemne (nawet minus 5 stopni), jednak w dzień będą już dodatnie. Jedyna nadzieja sadowników oraz amatorów jabłek i szarlotek to brak przymrozków w kwietniu i maju. Ale przy tegorocznej, nieprzewidywalnej pogodzie, trzeba się z nimi liczyć.