Inne

Czerwcowa decyzja o zagłuszaniu czterech pielęgniarek okupujących latem kancelarię premiera staje się dziś coraz większym problemem dla partii Jarosława Kaczyńskiego. Ale - jak się okazuje - pielęgniarkom próbowano utrudnić życie nie tylko zagłuszaniem. DZIENNIK ustalił, że do "opieki" nad protestującymi skierowano policjantki, które udawały pracownice kancelarii premiera.

Reklama

W rzeczywistości były psycholożkami z Komendy Głównej Policji.

"Miały przykre zadanie, doprowadzić do sytuacji, że pielęgniarki same opuszczą budynek. W tym celu kazano im przerywać sen kobietom, utrudniać palenie papierosów" - twierdzi nasz rozmówca. Nasze informacje potwierdza komendant główny policji Tadeusz Budzik: "Zdecydowałem o pełnym wyjaśnieniu tej sprawy" - powiedział DZIENNIKOWI.

Dziś jest jasne, że w operację przeciwko czterem pielęgniarkom zaangażowanych było wiele instytucji rządowych. Zagłuszarki włączono 19 czerwca zaraz po rozpoczęciu okupacji KPRM. Specjalistyczne urządzenie dostarczyło Biuro Ochrony Rządu. Wkrótce okazało się, że jest zbyt słabe. Dodatkowy sprzęt wypożyczyła najprawdopodobniej ABW. Właśnie wtedy zagłuszanie stało się tak intensywne, że unieruchomiło stacje przekaźnikowe telefonii w trójkącie ulic: Aleje Ujazdowskie, Aleja Szucha i Polna - ustalił DZIENNIK.

To dlatego specjaliści z Plusa postanowili interweniować w Urzędzie Komunikacji Elektronicznej. Ich zdaniem zagłuszarki mogły utrudnić życie nawet kilku tysiącom abonentów. "Plus jest wręcz pedantyczny w sprawach jakości sieci. Kiedy pojawiają się jakiekolwiek zakłócenia, reagują najszybciej" - przyznaje pracownik UKE.

Tyle że tym razem pracownicy operatora zachowali się niestandardowo. W dokumencie datowanym na 22 czerwca napisali, że przyczyną problemów było stosowanie zagłuszarek w kancelarii premiera. Jednak kilka godzin później ten sam departament nagle wycofał skargę. "W przypadku dalszego występowania problemu sprawę ponownie przekażemy do państwa" - napisał do UKE Wojciech Gromek, kierownik działu planowania sieci radiowej, który kilka godzin wcześniej domagał się interwencji UKE. Dlaczego nagle zmienił zdanie?

Reklama

"Proszę mnie zrozumieć, ale nie mogę wypowiadać się na ten temat" - Gromek uciął, kiedy spytaliśmy go o pisma z 22 czerwca. Rzeczniczka Plusa Elżbieta Sadowska, zlekceważyła nasze prośby o komentarz. "Nie mamy zwyczaju komentować za pośrednictwem mediów naszej urzędowej korespondencji" - oświadczyła.

Gdyby 22 czerwca Polkomtel nie wycofał skargi i UKE zajęło się tą sprawą, i wysłało przed kancelarię premiera wóz pomiarowy, najprawdopodobniej jeszcze w trakcie protestu pielęgniarek wyszłoby na jaw, że były one zagłuszane przez rząd Jarosława Kaczyńskiego.

Co więcej - według specjalistów produkujących urządzenia do zagłuszania - tak silne pole nie było obojętne dla zdrowia pielęgniarek. "Złe samopoczucie, bóle głowy i powracające migreny. Tych urządzeń używał ktoś, kto nie ma o nich pojęcia. Powinny działać z przerwami" - tłumaczy DZIENNIKOWI specjalista od zagłuszania.