W wojsku powstała specjalna specgrupa sztabu kryzysowego MON. Postawiono na nogi wybrane jednostki i pododdziały wojska, które mogą okazać się użyteczne w przeciwdziałaniu sytuacji kryzysowej. "Są to między innymi jednostki transportu powietrznego, ochrony, pododdziały chemiczne i inżynieryjne" - wylicza w rozmowie z dziennikiem.pl pułkownik Sylwester Michalski, rzecznik prasowy Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.
I zaraz uspokaja: "Posiadamy odpowiednie środki, procedury i system powiadamiania, umożliwiające monitorowanie sytuacji i szybkie reagowanie".
Satelita, który wymknął się Amerykanom spod kontroli, krąży jeszcze nad Ziemią, ale ma być zestrzelony po 20 lutego. Specjaliści zapewniają, że dwutonowa maszyna rozpadnie się i spali w atmosferze. Niepokoi jednak co innego - sputnik napędzany jest trującą substancją - hydrazyną. To właśnie ona może być przyczyną tragedii.
Na wypadek ewentualnego skażenia terenu po upadku satelity lub jego fragmentów, gotowi są wojskowi specjaliści ratownictwa chemicznego.
"Grupy te utrzymywane są w wysokiej gotowości do działania z możliwością przerzucenia śmigłowcami w rejon ewentualnego skażenia" - tłumaczy Michalski. "Całodobowo funkcjonuje też Centralny Ośrodek Analiz Skażeń" - dodaje.
Rzecznik Sztabu Generalnego zapewnia, że wojsko jest w stałym kontakcie ze stroną amerykańską. I uspokaja, że prawdopodobieństwo uderzenia satelity akurat w terytorium Polski jest bardzo znikome.