Magdalena Janosz ma 25 lat i od paru lat pracuje w banku w londyńskim City. "Cieszę się, że my też będziemy mogli mieć wpływ na to, kto w maju zasiądzie w fotelu burmistrza" - mówi DZIENNIKOWI. Zarejestrowała się już dawno - prawo unijne jednoznacznie zezwala wszystkim mieszkańcom Wspólnoty na głosowanie w wyborach lokalnych.
Rejestracja jest prosta. Wystarczy wypełnić formularz, który można znaleźć m.in. na stronie www.polacyglosuja.org.uk, oraz odesłać go do najbliższego biura wyborczego. Termin upływa 16 kwietnia. "Bardzo się cieszę, że już teraz natrafiliśmy na tak duży odzew" - mówi DZIENNIKOWI jeden z szefów serwisu Adam Komarnicki.
Według ostatnich danych z londyńskiej komisji wyborczej (z 23 marca), na listy wpisało się 58 tys. 472 polskich obywateli. Porównaliśmy te dane z wyborami z października. Wówczas głos oddało zaledwie 24 197 londyńskich Polaków. To blisko 2,5 razy mniej.
"Zacznijcie się w kraju przyzwyczajać, że ludzie, którzy tu się przeprowadzili, uważają już Londyn za swój dom. Pourządzali się, chcą tu żyć. Im naprawdę nie jest wszystko jedno, kto nimi rządzi" - mówi DZIENNIKOWI 21-letni Łukasz Jastrzębski, który pracuje w pubie.
Jego słowa potwierdzają polscy eksperci. Brytanizacja Polaków staje się faktem, a masowe zaangażowanie w walkę laburzysty Kena Livingstona z torysem Borisem Johnsonem to jej pierwszy poważny przejaw. "Do Londynu wyjechali wykształceni i bardzo mobilni ludzie. Nie ma co się dziwić: odnieśli sukces, zrobili kariery, chcą tam żyć, płacić podatki i głosować" - mówi profesor Marek Szczepański, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego.
Pierwszy efekt polsko-brytyjskiego przemeblowania już widać. Konserwatyści i lewica zauważyli 60-tys. elektorat i biją się o jego głosy. "Jest was w Anglii naprawdę dużo. Byłoby niemądre nie wykorzystać tej szansy" - mówi DZIENNIKOWI Mark Field z Partii Konserwatywnej.
Ruszyła już nawet fala obietnic. Ken Livingstone, obecny burmistrz Londynu, zaproponował m.in. wprowadzenie tzw. London Living Wage, czyli projektu podniesienia płacy minimalnej dla mieszkańców stolicy. Laburzysta rzucił też obietnice znane już wcześniej Polakom z kraju - 50 tysięcy nowych i tanich mieszkań w trzy lata. Z kolei konserwatysta Boris Johnson zapewnia, że wśród jego planów znajdują się darmowe kursy języka angielskiego dla Polonii oraz poparcie organizacji polskiego festiwalu na Trafalgar Square.
Polacy są w komfortowej sytuacji - wciąż nie mają faworyta i mogą przebierać w obu ofertach. "Jestem zarejestrowana, ale cały czas nie wiem, na kogo zagłosuję" - mówi Katarzyna, młoda mama z Ealing, najbardziej polskiej dzielnicy Londynu. "Na pewno zostaniemy tu z rodziną przez najbliższe lata, dlatego wybory są dla nas tak ważne" - przekonuje. Dla Marcina Krupy, który pracuje w Londynie w kancelarii prawniczej, najważniejsze jest, żeby nowy burmistrz pozostał przyjacielem Polaków również po wyborach. "Jesteśmy w końcu ważną częścią tego miasta" - mówi. Na kogo odda głos, nie zdradza.