Z wypowiedzi dyrektora TVP2 Wojciecha Pawlaka dla "Gazety Wyborczej" wynika, że misją jest wszystko, co powstaje w tej stacji. Nawet "Gwiazdy tańczą na lodzie". Dlaczego? Bo uczą tańca.

Reporterzy DZIENNIKA zajrzeli wczoraj do gmachu na Woronicza, by podpatrzeć, jak powstają programy misyjne. W dziesięciu studiach telewizji publicznej dzieje się niewiele. A właściwie nic. Nawet wczorajszy odcinek "Tomasz Lis na żywo" został nagrany wcześniej, bo dziennikarz wyjechał na wakacje.

"To wszystko przez długi weekend. Normalnie jest inaczej. Autorzy programów i producenci biją się o najlepsze terminy, montażystów, operatorów, itd." - przekonuje jeden z telewizyjnych producentów.

Pierwszeństwo ma zawsze i tak "Jaka to melodia?" - teleturniej muzyczny, jeden z najchętniej oglądanych programów TVP1. Misyjny? Zapewne, bo krzewi kulturę muzyczną.

Piętro wyżej nad studiami ciągną się długie i ciemne korytarze, pełne małych pokoików poszczególnych redakcji, ale także aparatu biurokratycznego większego niż w jakiejkolwiek stacji. Tam urzęduje też Halina Przebinda, dyrektor biura programowego, w dużej mierze decydująca o tym, co znajdzie się i na której antenie. Co jest misją w TVP? - pyta DZIENNIK. "Misją telewizji publicznej jest to, żeby jej program docierał do wszystkich i był różnorodny. Dla nas misją jest i teatr, tzw. wysoka kultura, ale też rozrywka" - tłumaczy Przebinda.

Jest zdenerwowana pytaniami o misję. Argumentuje, że TVP musi pokazywać Dodę, ponieważ piosenkarka jest częścią polskiej kultury, sprzedała setki tysięcy płyt. Doda jest dziś dużym problemem dla telewizji publicznej. Jej udział w show "Gwiazdy tańczą na lodzie" i kłótnie z Przemysławem Saletą, w których padały wyrażenia "Doda, zrób mi loda" i "Saleta ciągnij fleta", tak mocno zaważył na wizerunku "Dwójki", że zaczęła być ona postrzegana jako symbol złego smaku.

"To był incydent, nad którym ubolewam" - mówi nam Wojciech Pawlak, dyrektor TVP2. Upiera się jednak, że show mieści się w pojęciu misji. "<Gwiazdy tańczą na lodzie> są formatem podobnym do <Tańca z gwiazdami> wymyślonego w BBC. Brytyjczycy są nieustająco chwaleni za ten program, a nas się czepiają. Nie dołożyłem ani złotówki z abonamentu do tego show" - tłumaczy się Pawlak.

Argumentuje, że na jego antenie misję można znaleźć nawet w tzw. prime time, czyli czasie największej oglądalności. "<M jak miłość> jest dużo bardziej misyjnym programem niż bezsensowny program typu <Forum>, w który politycy gadają, co im przyjdzie do głowy" - dodaje.

Wtóruje mu Halina Przebinda. "Proszę sobie wyobrazić protesty widzów, co byłoby, gdybyśmy zdjęli "M jak miłość", które ogląda 8 mln osób i zamiast tego dawali koncerty muzyki klasycznej oglądane przez 500 tys. widzów" - mówi szefowa biura programowego. To ona zdecydowała, że dokumenty nie będą emitowane później niż o pierwszej w nocy.

Jaka jest więc przyszłość misji w TVP? Odpowiedzi udziela pośrednio sam dyrektor Pawlak. Nie kryje, że jeżeli będzie musiał wybierać pomiędzy "Gwiazdami tańczącymi na lodzie" a cyklem "Kocham kino" utrzymywanym z abonamentu, wybierze ten pierwszy program.

















Reklama