Z rozliczeń funduszu operacyjnego SB wynika, że oficer wynagradzał "Lucjana" - taki pseudonim miał nosić bp Mering - regularnie i często. Duchowny miał dostawać albumy z dziełami sztuki, zagraniczne papierosy oraz luksusowe alkohole.

Jego oficer prowadzący napisał w aktach: "w trakcie dotychczasowej współpracy TW nie był wynagradzany. Z okazji ukończenia pracy doktorskiej i jej obrony itp. otrzymał jednak nagrody rzeczowe". Ale pod raportami nie ma podpisu biskupa, a on sam nie przyznaje się do współpracy.

Reklama

Jednak według materiałów z archiwum IPN, Mering został w 1976 roku zarejestrowany jako tajny współpracownik SB o pseudonimie Lucjan. Współpracował też z PRL-owskim wywiadem podczas pobytu we Francji.

Dwa lata temu ks. Henryk Jankowski, na podstawie akt z IPN-u, wskazał bpa Meringa jako współpracownika SB, który na niego donosił. Jednak następnego dnia przeprosił za oskarżenie biskupa, gdyż doniesienie pochodziło tylko z jednego źródła i w związku z tym nie było wiarygodne.

Reklama

Biskup Wiesław Mering zapewnił, że nigdy nie był świadomym współpracownikiem SB, a jego teczka została w znacznej części spreparowana. Ordynariusz włocławski podkreślił, że dwukrotnie miał w życiu do czynienia z funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwa PRL. Po raz pierwszy miało do tego dojść w 1977 roku, kiedy wystąpił o wydanie paszportu, by jechać na stypendium naukowe do Francji.