"Wykonujemy ostatnie retusze dekoracji i jeszcze w tym tygodniu rozpoczynamy zdjęcia" - mówi DZIENNIKOWI szef Se-Ma-Fora Zbigniew Żmudzki.

Seria ma liczyć 26 13-minutowych odcinków. Bajka opowiada o przygodach zajączka i jego przyjaciół, jest oparta na Misiu Uszatku i powstała po tym, jak hit PRL-owskich dobranocek zrobił zaskakującą karierę w kilkunastu krajach. Szczególną sympatią obdarzyły go o dziwo przyzwyczajone do brutalnych kreskówek anime dzieci japońskie. W Japonii powstały nawet fankluby Uszatka.

Reklama

Parauszek ma się różnić od moralizującego i przynudzającego misia. Jest skrojony nowocześniej, w wolnych chwilach serfuje po internecie, jest jednak równie dydaktyczny jak jego poprzednik. "Z każdego zdarzenia wyciąga nauczkę na przyszłość, a każda przygoda zawsze dobrze się kończy" - mówi DZIENNIKOWI scenarzysta filmu Wojciech Próchniewicz.

Nowa dobranocka będzie wykonana w technice lalkowej, bardzo rzadko stosowanej i w większości zarzuconej już przed laty na rzecz technik komputerowych. Se-Ma-For próbuje zawczasu zdobyć klientów za granicą. Wiadomo, że rozważana jest przede wszystkim Japonia - "Kręcimy pilotażowy odcinek, który trafi na biurka zagranicznych kontrahentów. Japończycy są pierwsi" - mówi Żmudzki.

Leniwe, poprawne przygody lalek mogą budzić obawy o to, że zanudzą przyzwyczajone do innych wzorców dzieci. Jednak twórcy Parauszka są spokojni o swój sukces. Dla socjologów kultury, z którymi rozmawialiśmy, ten spokój jest zrozumiały. "Dzieci powoli odrzucają okropności z filmów animowanych" - mówi DZIENNIKOWI szef katedry socjologii kultury Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego ks. profesor Leon Dyczewski. "Chcą oglądać przygody sympatycznych, pogodnych i radosnych postaci, a właśnie takie można spotkać w polskich produkcjach" - dodaje.

Socjolog kultury Urszula Jarecka tłumaczy fenomen polskich dobranocek tym, że opowiadają one o problemach istotnych dla dziecka. "Więcej jest w nich współpracy bohaterów niż rywalizacji znanej z disnejowskich produkcji. To prospołeczne bajki, ekskluzywne dla społeczeństwa, które wszystko robi w olbrzymim pośpiechu" - mówi.

Scenariusz do pierwszych 13 odcinków przygód "Zajączka Parauszka” powstał już w ubiegłym roku. Se-Ma-For miał gotowy projekt lalek, ale rozmowy z Telewizją Polską, która ma wyemitować film, nabrały tempa dopiero po tym, jak łódzkie studio odebrało w tym roku Oscara za "Piotrusia i Wilka”, animowaną produkcję przygotowaną wspólnie z brytyjską wytwórnią BreakThru Films.

Reklama

p

Miś Uszatek stał się naszym największym, obok serii Andrzeja Maleszki pt. „Magiczne drzewo”, bajkowym hitem eksportowym.

104-odcinkowy animowany serial trafił już do pięciu krajów. W każdym dostał nowe imię. Po japońsku nasz miś nazywa się Kumachan (czyt. kumaczan), a serial o jego przygodach stworzony w studiu filmowym Se-Ma-For zatytułowano „Oyasumi Kumachan”, co znaczy „Dobranoc, Mały Misiu”. W Finlandii na Uszatka dzieci wołają Nalle Luppakorva. W Słowenii polski miś to Medvedek Uchec. Zupełnie obco brzmi też węgierskie imię Uszatka – Fueles Macko. Niedługo miś z klapniętym uszkiem doczeka się też angielskiego imienia. TVP podpisała kontrakt na emisję wartości 200 tys. funtów z brytyjską telewizją Channel 4 (odpowiednik TVP Kultura).