Maturzyści zaskoczeni tak niskimi ocenami z egzaminów pisemnych rzucili się do sprawdzania swoich arkuszy. Absurdalny klucz ich oceniania zaszkodził nawet najzdolniejszym. Podejrzewają więc, że ich poprawne odpowiedzi nie zostały uznane. Ponadto przy tegorocznych egzaminach popełniano błąd za błędem. A wywalczenie jednego punktu może mieć istotne znacznie. Często decyduje o tym, czy uczeń dostanie się na wymarzony kierunek studiów.

Reklama

W samej Warszawie już pierwszego dnia 200 uczniów zgłosiło się do okręgowej komisji egzaminacyjnej. Ich zastrzeżenia są różne. Niektórzy, tak jak Dominik Zalewski z liceum im. Batalionu "Zośka", chcą tylko obejrzeć swoją pracę. Z ustnego angielskiego dostał 95 proc. pkt. Na maturach próbnych uzyskiwał 80 proc., a ostatecznie zdał z wynikiem 32 proc. pkt. "Naprawdę umiem angielski, ale jak się okazało, nie zaliczono mi wypracowania. Nie mam pojęcia dlaczego i nikt mi tego nawet nie wytłumaczył" - denerwuje się Dominik.

Andrzej przyszedł z konkretnym zadaniem. Pisał maturę z rozszerzonej biologii. W pytaniu 29. należało określić, dlaczego Aborygeni mają tylko dwie grupy krwi spośród czterech istniejących. Odpowiedź w kluczu brzmiała: dlatego iż żaden z przodków nie był nosicielem jednego z trzech alleli. Andrzej udzielił podobnej odpowiedzi, ale formułując ją trochę inaczej: dlatego że byli nosicielami tylko dwu pozostałych alleli. Jednak już się dowiedział, że jego walka o zaliczenie zadania jest bezcelowa. Dlaczego? Dyrekcja warszawskiego OKE jest przekonana, że arkusze są poprawne, a wszystkie zażalenia maturzystów to po prostu ich fanaberie. "Oczywiście uczniowie mają prawo się odwoływać. Ale ponieważ w arkuszach nie ma błędów, więc ich pisma nie wpłyną na zmianę przyznanych punktów. Maturzyści piszą bzdury, a potem im się coś wydaje" - twierdzi kierownik wydziału ds. matur w OKE Janina Grzegorek.

Z podobnym nastawieniem uczniowie spotykają się w Łodzi, gdzie w tym roku jest o wiele więcej odwołujących się uczniów niż w zeszłych latach. "Zawsze odpisujemy maturzystom, że ocena przyznana przez egzaminatora jest poprawna" - opowiada Andrzej Chruściany z łódzkiego OKE.

Jednak oceniający matury to też tylko ludzie i zdarza im się popełniać błędy. W zeszłym roku w Krakowie jeden z maturzystów czarno na białym udowodnił, że egzaminatorzy się pomylili, bo nie zrozumieli jego niestandardowego, choć poprawnego rozwiązania zadania z matematyki. "Od razu skorygowaliśmy wynik" - mówi DZIENNIKOWI Lech Gawryłow, szef krakowskiej OKE. Ale ta komisja należy do wyjątków.

Jeżeli jednak nawet praca zostanie poprawiona, to i tak będzie za późno. Terminy rekrutacji na studia kończą się bowiem lada chwila. "Przepisy są jasne. I rekrutacja nie może być przedłużona tylko po to, by czekać na decyzje OKE" - tłumaczy rzecznik Uniwersytetu Jagiellońskiego Katarzyna Pilitowska.

Nie można debatować nad każdą odpowiedzią

Reklama

Klara Klinger: Maturzyści pokazują konkretne przykłady, gdy ich zdaniem nie zaliczono im poprawnych odpowiedzi, bo nie było ich w kluczu.
Maria Magdziarz*: Nie wiem, czy tak rzeczywiście było. Trzeba pamiętać, że chcą uzyskać jeden lub dwa dodatkowe punkty i zawsze będą twierdzić, że odpowiedź można było zinterpretować na ich korzyść. Jeśli tak uważają, mogą napisać odwołanie do dyrektora OKE i prosić o ponowną weryfikację pracy.

Ale przedstawiciele OKE i tak twierdzą, że nie ma sensu się odwoływać. Poza tym nie można dowiedzieć się dlaczego ich zarzuty odrzucono.
Ale jak pani sobie wyobraża taką sytuację, że to będzie debata nad każdym zadaniem? Nad jego interpretacją? Ale niech maturzyści piszą odwołania. Jeśli ich odpowiedź zostanie uznana za poprawną, OKE może przysłać do nas pytanie w tej sprawie i poprosić o poszerzenie możliwych poprawnych odpowiedzi.

W tym roku sami weryfikatorzy mówili, że zaliczyliby niektóre odpowiedzi, tylko klucz im na to nie pozwalał.
Nie wiem, czy to był wyjątkowy roku. Na pewno nieco ostrzejszy był schemat oceniania z WOS. Trzeba jednak pamiętać, że klucz nie bierze się znikąd. Ustala go zespół ekspertów, w tym profesorowie i nauczyciele.

Problemem jest też, że nawet jeśli maturzyście udałoby się wywalczyć zmianę punktacji, to i już za pózno, bo rekrutacja na wielu uczelniach się zakończyła.
Weryfikatorzy muszą mieć czas na ponowne sprawdzenie prac. A wcześniej wydać świadectw maturalnych nie możemy. Najlepiej by było, gdyby oceny były wystawiane w maju, wtedy byłby czas i na odwołania, i na rekrutację. Ale może należałoby zapytać uczelnie, dlaczego wprowadziły takie terminy, skoro nie zakończył się jeszcze proces oceniania matur?

*Maria Magdziarz pełni funkcję dyrektora Centralnej Komisji Egazminacyjnej