Do tej wyprawy Agata Jabłońska, która od dwunastego roku życia cierpi na rdzeniowy zanik mięśni, przygotowywała się od ponad dwóch lat. Dzisiaj rano razem ze swoim chłopakiem wyruszy wreszcie w drogę na specjalnie dla niej skonstruowanym rowerze z przyczepką. Wyprawa, w której Agacie i Piotrowi będzie towarzyszyć trójka przyjaciół jadących na rowerach, potrwa prawie trzy tygodnie. "Jestem mocno niewyspany, zestresowany i bardzo tym wszystkim przejęty. Ale też nie mogę się doczekać chwili, gdy wreszcie wyjedziemy w trasę" - opowiada z przejęciem Piotr Roczniak. Agatę poznał trzy lata temu przez internet i odtąd niemal się nie rozstają. Niedawno ustalili, że w przyszłym roku wezmą ślub.
Ta podróż jest dla nich obojga bardzo ważna. Razem ustalali jej harmonogram, starali się przewidzieć wszystkie problemy. Najgorszy będzie pierwszy i przedostatni dzień, gdy zgodnie z planem mają przejechać prawie sto kilometrów. Agata jest jednak przekonana, że dadzą radę. "Moje siedzisko zostało tak zaprojektowane, aby nie obciążać kręgosłupa. To Piotr poniesie cały trud wycieczki, ja będę tylko robić zdjęcia i spisywać relację" - mówi dziewczyna.
Aby wyprawa nie była dla niej zbyt wyczerpująca, co trzeci dzień będzie przeznaczony na rehabilitację. "Poszukamy najbliższego basenu i będę pływać, by zregenerować siły" - deklaruje dziewczyna. Bardzo liczy na Piotra, który sprawdził się już wielokrotnie. Jak chociażby wtedy, gdy wnosił ją na własnych barkach na mierzącą 718 m n.p.m. Ślężę albo na trzystumetrową wieżę kościoła garnizonowego we Wrocławiu.
O niepełnosprawnej wrocławiance pisaliśmy już w DZIENNIKU kilkakrotnie. Pierwszy raz prawie dwa lata temu, gdy dowiedzieliśmy się o jej marzeniu, by zostać profesjonalną modelką. Dziewczyna opowiadała, że wysyłane przez nią do różnych agencji zdjęcia ginęły bez śladu, a jeśli ktoś nawet jej odpowiedział, to tłumaczył, że nie ma zapotrzebowania na taki typ urody. Powód był jasny - Agata choruje na nieuleczalną chorobę genetyczną i od dwunastego roku życia jeździ na wózku. Po naszych artykułach zainteresowała się nią znana projektantka Eva Minge i zaproponowała jej występ na swoim pokazie. Od tego czasu minęło jednak półtora roku i nie pojawiły się kolejne propozycje. Najwyraźniej kreatorzy potraktowali niepełnosprawną dziewczynę jak jednorazową atrakcję sezonu.
Ale Agata nie przejmuje się tym niepowodzeniem, twierdzi, że jeszcze bardziej ją zahartowało. "Rodzice nauczyli mnie, że nie mogę być słaba, niezaradna, gorsza od rówieśników. Wiedziałam, że muszę być wręcz od nich twardsza" - tłumaczy. Zdaniem pełnomocnika rządu ds. niepełnosprawnych Jarosława Dudy wrocławianka skutecznie zmienia wizerunek osoby niepełnosprawnej. "W Polsce jawi się ona jako ktoś smutny, niewykształcony, czekający tylko na zasiłek od państwa i nastawiony roszczeniowo. Pani Agata pokazuje tymczasem, że można spełniać swoje marzenia" - mówi minister.
I rzeczywiście, Agata Jabłońska pojechała na swoim wózku na Przystanek Woodstock, na wycieczkę do Wiednia i na koncert Lenny’ego Kravitza do Pragi. W marcu po raz pierwszy w życiu nurkowała. "Moja córka udowadnia, że człowiek na wózku nie musi siedzieć w domu. Bardzo mi imponuje" -mówi Tomasz Jabłoński.
p
MAGDALENA JANCZEWSKA: Dziewczyna z rdzeniowym zanikiem mięśni rusza na tysiąckilometrową wyprawę, czy to nie nadmierna brawura?
JOANNA HEIDTMAN*: Nie mogę ocenić tego pod względem medycznym, ale z mojego punktu widzenia absolutnie nie. To raczej wzór do naśladowania dla wielu osób, szczególnie tych zdrowych, których wręcz może zawstydzić swoją postawą. W końcu jesteśmy sprawni, a kiedy ostatnio wyruszyliśmy rowerem w dłuższą trasę? Mamy sprawne dwie ręce i nogi, ale jesteśmy zbyt leniwi. Jestem przekonana, że dzięki pani Agacie wiele osób, nie tylko niepełnosprawnych, także postanowi zrobić coś niezwykłego ze swoim życiem.
A co jest taką niezwykłą rzeczą?
Coś, na co ktoś nie miał do tej pory siły, czasu albo zabrakło mu wiary. A wystarczy właśnie uwierzyć, że można mieć marzenia i je zrealizować. Bo bariery leżą tylko i wyłącznie w naszym umyśle, pozostałe aspekty, nawet tak poważne jak kalectwo, jesteśmy w stanie ominąć dzięki determinacji. Chociażby właśnie budując, jak pani Agata, rower z przyczepką.
Ale czy to nie jest chęć wywołania wokół siebie nadmiernego szumu, a tak naprawdę takie osoby za bardzo absorbują sobą wszystkich wokół?
Oczywiście pewnie lepiej byłoby, aby wszyscy siedzieli w kącie, tylko spali, jedli i zachowywali się zupełnie poprawnie i szablonowo. Ale to byłby strasznie szary, smutny świat i chyba nikt nie chciałby w nim funkcjonować. Ludzie mają potrzebę robienia w swoim życiu rzeczy wielkich, rozwijania pasji oraz zaskakiwania innych i samych siebie.
*dr Joanna Heidtman jest psychologiem i socjologiem na Uniwersytecie Jagiellońskim