To pierwsze tak poważne badania na temat mniejszości seksualnych w Polsce. Na zlecenie Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej jeszcze za czasów minister z rządu PiS Joanny Kluzik- Rostkowskiej przeprowadzili je naukowcy instytutu socjologii Uniwersytetu Warszawskiego pod kierownictwem prof. Ireneusza Krzemińskiego.

Reklama

Ankiety wypełniło ponad 400 osób z całej Polski, a w wywiadach pogłębionych i fokusach wzięło udział kolejnych kilkadziesiąt. Teraz badacze przygotowują kompleksowy raport dla Ministerstwa Pracy, jego wyniki pozna też Komisja Europejska. "Te badania łamią stereotypy" - mówi DZIENNIKOWI prof. Krzemiński.

Pierwszy obalony stereotyp dotyczy codziennego życia gejów i lesbijek - większość z nich żyje w stałych związkach albo deklaruje, że marzy o wielkiej miłości. Z tego też powodu ankietowani nie utożsamiają się z krzykliwymi imprezami i... nie chodzą wcale powszechnie na uważane za symbol walki o tolerancję Parady Równości. "Jeśli jakaś emerytka widzi mężczyznę przebranego za papugę, to raczej nie pomyśli sobie, że jest on dyskryminowany" - argumentuje jeden z badanych.

"Jak każdy statystyczny Polak geje nie czują potrzeby epatowania swoją seksualnością" - komentuje Elżbieta Radziszewska, która w rządzie Donalda Tuska odpowiada za przeciwdziałanie dyskryminacji.

Reklama

Drugi stereotyp dotyczy oczekiwań mniejszości seksualnych - domagając się legalizacji związków, geje nie walczą o prawo do adopcji dzieci. Chcą: wspólnie rozliczać się z podatków, dziedziczyć i mieć prawo do informacji o stanie zdrowia partnera, gdy ten trafia do szpitala. Na pytania o dzieci niemal połowa z nich odpowiada: tak, chcielibyśmy je wychowywać, ale mamy obawy. "Jak to dziecko by się czuło? Na jakie sytuacje byłoby narażane?" - to najczęściej wyrażane w badaniach wątpliwości.

Była minister pracy w rządzie PiS Joanna Kluzik-Rostkowska twierdzi, że odpowiedzi te pokazują, jakie są rzeczywiste oczekiwania gejów i lesbijek w stosunku do reszty społeczeństwa. "Okazuje się, że nie ma wśród nich roszczeń budzących wielkich kontrowersji" - mówi.

Z tych samych powodów badani nie czują potrzeby angażowania się w działalność organizacji skupiających homoseksualnych aktywistów, których nie uznają za swoją jedyną reprezentację.

Reklama

Szef Kampanii Przeciw Homofobii Robert Biedroń odpowiada: dzieje się tak, bo polscy geje i lesbijki żyją w "heteromatriksie". "Przez lata wmawiano im, że powinni udawać osoby heteroseksualne i ten stan rzeczy uznali już za coś normalnego" - mówi.

Badanie obala też mit na temat wyborów politycznych mniejszości seksualnych - wbrew potocznemu przekonaniu nie stanowią trwałego elektoratu SLD, w ostatnich wyborach podzielili swoje głosy między PO i SLD, sympatyzują też z Zielonymi.

Badani skarżyli się na dyskryminację, z tego właśnie powodu obawiają się modnej ostatnio tendencji comming outów, czyli publicznego ujawniania swojej orientacji. Polscy przedstawiciele zawodów zaufania publicznego, prawnicy, lekarze czy nauczyciele twierdzili w badaniach nagminnie, że nigdy by tego nie zrobili, głównie w obawie o "natychmiastowe zwolnienie z pracy".

p

Geje i lesbijki z pańskich badań to ludzie, którzy żyją w stałych związkach, a na Parady Równości nie chodzą. Zaskakuje to pana?
Ireneusz Krzemiński*: Wyniki tych badań przekonują, że ci inni wcale nie są tacy inni. Jednak mnie to nie zaskakuje, bo to jest po prostu zaprzeczenie stereotypu "homoseksualnej rozwiązłości", które doszło do głosu, gdy wybuchła epidemia AIDS i próbowano wpoić ludziom, że jedynie geje i lesbijki są narażeni na zakażenie HIV, ale nie należy ich żałować, bo to "kara boska" za ich życie. Dzięki postawie osobistości życia publicznego, które zdecydowały wtedy ujawnić swoją orientację i wysiłkom dużych organizacji gejów i lesbijek, społeczeństwo zachodnie nie dało sobie sprzedać tego diabolicznego scenariusza. Jednak w Polsce stereotypy wciąż są silne, dlatego wyniki tych badań mogą zaskakiwać.

Uważa pan, że osoby publiczne w Polsce o homoseksualnej orientacji powinny bardziej odważnie przyznawać się do swoich preferencji?
Comming outy znanych ludzi w USA czy Europie Zachodniej poprawiły samoocenę gejów i lesbijek, dodały im pewności siebie. Musimy jednak pamiętać, że w kulturze amerykańskiej dużo łatwiej ujawnia się emocje. W polskiej kulturze sfery publiczna i osobista są o wiele bardziej oddzielone. Z badań wynika, że polscy geje i lesbijki, szczególne młodsze pokolenie, nie mają szczególnej ochoty na akcentowanie swojej orientacji. Podchodzą do tego na zasadzie: "Jestem gejem, to moja prywatna sprawa, coś normalnego". Z drugiej strony zdecydowana większość gejów i lesbijek chciałaby nie musieć udawać. Chodziłoby więc o to, żeby ludzka seksualność przestała być przedmiotem ekscytacji. Żeby można było powiedzieć jestem gejem, jestem lesbijką i usłyszeć OK. Aby przestało to być przedmiotem stygmatyzacji, coś jak bycie Żydem: no, wie pani, to porządny człowiek, ale Żyd! To porządny człowiek, ale... pedał! I te uśmieszki, miny, aluzyjne gesty... Brrr, nic dziwnego, że chcieliby, aby to zniknęło.

Z badań wynika, że polscy geje i lesbijki nie identyfikują się z organizacjami zrzeszającymi mniejszości seksualne.
To środowisko jest zróżnicowane i podzielone jak całe polskie społeczeństwo, trudno, żeby miało jedną reprezentację. Środowisko homoseksualne jak większość Polaków nie garnie się do pracy społecznej, do zrzeszania się. Pretensje do organizacji gejów i lesbijek biorą się z tego, że gros osób homoseksualnych tak naprawdę nie interesuje się ich funkcjonowaniem.

A co możemy powiedzieć o nastawieniu do gejów wśród przeciętnych Polaków?
Z naszych badań wynika, że w Polsce dokonuje się istotna zmiana postaw. Mam wrażenie, że liczba osób akceptujących odmienności zwiększa się. Od 2001 r. znacznie wzrósł na przykład odsetek Polaków opowiadających się za legalizacją związków partnerskich. Te badania dowodzą też, że język debaty publicznej rzeczywiście przekłada się na zachowania społeczne, poziom agresji i stosunek do osób homoseksualnych. Wielu ankietowanych twierdzi, że ich sytuacja zmieniła się na lepsze po przegranej Prawa i Sprawiedliwości w wyborach parlamentarnych. Mimo tych pozytywnych zmian w dyskursie publicznym nadal panuje, pruderia i dominuje tendencja, żeby nie dopuszczać do debaty o mniejszościach seksualnych, po to, by nie dopuścić "do rozwydrzenia, jakie panuje na Zachodzie".

*Ireneusz Krzemiński - profesor socjologii, kierownik Pracowni Teorii Zmiany Społecznej na Uniwersytecie Warszawskim.