Metropolita krakowski przez lata opisywał dzień po dniu u boku papieża. Wyszło z tego 27 tomów notatek. To bardzo osobiste wspomnienia - przyznaje Stanisław Dziwisz.
>>>30 lat temu Polak został papieżem
"Wiele spraw zostało we mnie. Tkwią głęboko. Są takie, o których do dziś nie mogę opowiadać. Może przyjdzie moment, kiedy będę bardziej wolny wewnętrznie, abym mógł to wszystko wypowiedzieć" - mówi kardynał.
Stanisław Dziwisz przypomina, że u boku Jana Pawła II spędził w sumie 39 lat, od czasu, gdy Karol Wojtyła był krakowskim biskupem. "Sam się dziwiłem, dlaczego Ojciec Święty mnie tak długo trzyma. Dlaczego mnie jeszcze nie wyrzucił?" - żartuje w rozmowie z tygodnikiem "Viva".
"Gdy ktoś mówi o mnie: <Przyjaciel papieża>, protestuję. Nigdy sobie nie pozwalam, by sądzić, że byłem przyjacielem papieża" - zastrzega kardynał Dziwisz.
Choć metropolita skromnie odmawia sobie prawa do nazywania siebie przyjacielem papieża, nie ukrywa, że łączyła ich szczególna więź. "Byłem najbliżej fizycznie i... może emocjonalnie. Byłem z nim wszędzie i zawsze. W życiu codziennym, podczas pracy, modlitwy" - wylicza.
O tym, jak obaj byli blisko, świadczy również sposób, w jaki Jan Paweł II zwracał się do swego sekretarza. "Przy ludziach mówił <Ksiądz Stanisław> albo <Ksiądz Stasiu>. Ale bezpośrednio mówił <Stasiu>. Tak po imieniu. Zawsze był stosunek synowski. Nie partnerski" - wspomina kardynał Dziwisz.
Wiele osób też ma do powiernika Jana Pawła II specjalny stosunek. To widać szczególnie, gdy metropolita przechadza się po krakowskim rynku. "Podchodzą, chcą się przywitać, zrobić zdjęcie. Nie tylko Polacy. Czasem trudno przejść przez Rynek. Całują w rękę. Nie po to, by pocałować w rękę Stanisława Dziwisza, ale mówią: <To ta ręka, która w ostatniej chwili trzymała dłoń Papieża". Rzeczywiście, gdy odchodził, trzymałem go za rękę" - przyznaje.