Z tego prostego powodu, że to właśnie on wgląda na bardziej zainteresowanego, by stanąć w ich obronie, gdyby Rosja chciała ponownie objąć je swoją strefą wpływów. Kandydat Republikanów jest bowiem wobec Rosji wyjątkowo nieprzychylny, a w oczach Władimira Putina dostrzega jedynie trzy litery: KGB. Jeśli wygra, spodziewajmy się najgorętszego okresu w relacjach rosyjsko-amerykańskich od czasów Ronalda Regana.

Reklama

Ale rzeczywistość geopolityczna jest nieco bardziej skomplikowana. Europa, zwłaszcza jej wschodnie krańce, potrzebuje takiego amerykańskiego prezydenta, który wzmocni NATO. Nie zapominajmy wszak, że jej bezpieczeństwo zależy dziś przede wszystkim od siły Unii Europejskiej i Sojuszu Północnoatlantyckiego, a dopiero w drugiej kolejności od USA. Tymczasem John McCain nie doprowadzi do odbudowy NATO. Nie łudźmy się, w czasie jego wizyt w Europie nie zobaczymy takich tłumów, jakie witały podróżującego po stolicach Starego Kontynentu Baracka Obamę.

Nie obejmie prezydentury USA pod hasłem moralnej odnowy, lecz zostanie obarczony błędami popełnionymi przez poprzednika - George’a Busha. Dlatego dbając o własne bezpieczeństwo, Europa Środkowo-Wschodnia powinna w nadchodzących wyborach prezydenckich trzymać kciuki za zwycięstwo Baracka Obamy. Jeśli kandydat Partii Demokratycznej zasiądzie w Białym Domu, możemy się spodziewać, że antyamerykanizm, który za administracji Busha był wyjątkowo silny zwłaszcza w krajach starej Europy, osłabnie. Polaków zaś powinno szczególnie cieszyć to, że wśród doradców Obamy znajdują się ich rodacy i ludzie Polsce przychylni - Zbigniew Brzeziński i Michael McFaul.

Czas skończyć wojnę z terrorem

Inną ważną kwestią przy rozpatrywaniu prezydenckich kandydatur jest sytuacja w Iranie i Izraelu. Jeśli McCain, chcąc wesprzeć Izrael, stanie przed koniecznością zaatakowania Iranu bądź nałożenia nań surowych sankcji, będzie do tego potrzebował wsparcia Rosji. A za poparcie amerykańskich działań na Bliskim Wschodzie Moskwa bez wątpienia zażąda, by Waszyngton nie angażował się w krajach znajdujących się w rosyjskiej strefie wpływów. Dotyczy to przede wszystkim Gruzji, na którą ostatni atak nie spotkał się z ostrą reakcją USA właśnie z tego względu. Dlatego antypatia McCaina wobec Rosji może się okazać dla jej sąsiadów niewiele ważniejsza od obojętności Obamy.

Reklama

Wojna z terrorem kosztowała USA zbyt wiele - zarówno pieniędzy, jak i kapitału społecznego, który administracja Busha po prostu roztrwoniła. Gdyby nie zaangażowanie w nią, Ukraina może już dziś byłaby członkiem UE i NATO. Tymczasem wojna w Iraku i Afganistanie spowodowała, że Waszyngton zupełnie zaniedbał interesy Europy Środkowo-Wschodniej. Dlatego koronnym argumentem, który przemawia na rzecz Obamy, jest jego sceptycyzm wobec wojny z terrorem i zapowiedź jak najszybszego wycofania wojsk amerykańskich z Iraku. Pozwoli to przy okazji zaoszczędzić pieniądze, które będzie można wykorzystać na inne cele, chociażby osłabienie Rosji.

Serce krzyczy McCain, rozum mówi Obama

Reklama

Więc mimo iż serce każe mi stanąć po stronie Johna McCaina, rozum podpowiada mi, że to Barack Obama będzie lepszym prezydentem dla Ameryki i Europy Środkowo-Wschodniej. Lubię kandydata Republikanów za jego zdecydowanie wobec Rosji, ale to senator z Illinois wzmocni NATO, dzięki czemu będzie działał na rzecz bezpieczeństwa europejskich sąsiadów Rosji. Poza tym dobrze by było, żeby USA odzyskały zaufanie społeczności międzynarodowej. Jednak żeby moralna pozycja Ameryki się poprawiła, konieczna jest zasadnicza zmiana w Białym Domu. Bo tylko dzięki silnemu, popartemu moralnym autorytetem przywództwu Ameryki możliwe jest osłabienie Rosji w ideologicznej walce toczącej się u jej granic. A słabsza Rosja oznacza większe bezpieczeństwo jej sąsiadów.

Świat obserwuje tegoroczne wybory w USA ze szczególnym napięciem również z powodu gospodarczego spowolnienia, które dotknęło niemal wszystkie kraje globu. Bo ekonomia ma dziś równie duże znaczenie jak bezpieczeństwo. Jednak amerykańska gospodarka, jako że zasadza się na niewiarygodnej wprost dynamice społeczeństwa, a nie na tym, kto urzęduje w Białym Domu, jest odporna na wstrząsy, więc moim zdaniem bez względu na to, czy prezydentem zostanie Obama, czy McCain, wyjdzie z kryzysu. Choć trzeba przyznać, że sporym zagrożeniem byłby dla niej protekcjonizm nowej administracji, a Obama jest dużo bliższy takiej opcji niż McCain. Nie wróży to dobrze ani USA, ani Europie Środkowo-Wschodniej. Senator z Illinois sprawia jednak wrażenie człowieka rozsądnego, dlatego ufam, że z chwilą objęcia przez niego urzędu prezydenta wkroczy na drogę kompromisu i nie będzie forsował protekcjonizmu za wszelką cenę. Poza tym wydaje się dużo lepiej zorientowany w kwestiach ekonomicznych od McCaina. A dziś, kiedy bezpieczeństwo państwa zależy tak bardzo od jego bezpieczeństwa ekonomicznego, Ameryce i całemu światu potrzebny jest prezydent zdolny do dyskutowania - czy to z UE, czy w czasie spotkań grupy G7 - kompetentnie. Wydaje sie też, że Obama będzie polegał na opinii swoich doświadczonych doradców.

John McCain zaskarbił sobie sympatię mieszkańców Europy Środkowo-Wschodniej głównie z tej przyczyny, że podobnie jak oni padł ofiarą komunizmu. Tak jak kraje bloku wschodniego przez dekady były więzione przez komunistyczny reżim, tak i amerykański pilot John McCain spędził lata w niewoli komunistów. To doświadczenie ideologicznej i fizycznej opresji czyni go jednym z nas. Ale ten sentyment wobec żołnierza nie powinien przesłaniać trzeźwej oceny McCaina jako kandydata na prezydenta mocarstwa, od którego w tak wielkim stopniu zależą losy reszty świata. A pewne nawyki, jakie zostały mu z czasów służby wojskowej, widzimy już teraz: McCain traktuje każdą trudność nie jako problem, który należy rozwiązać, ale jako zagrożenie, z którym należy walczyć. Przykładem niech będzie chociażby nominacja Sarah Palin na wiceprezydenta. Któż na Alasce nie chciałby tej fantastycznej kobiety widzieć w roli gubernatora. Ale kto jest w stanie zaakceptować ją jako polityka odpowiadającego za sprawy międzynarodowe? Tymczasem wybór Sarah Palin podyktowany był właśnie takim nieomal instynktownym kontratakiem w chwili niebezpieczeństwa: moje notowania lecą w dół, potrzeba mi kogoś, kto pojawi się na okładkach miesięczników. Obawiam się, że McCain może podjąć takie impulsywne działania w sytuacjach o wiele poważniejszych. Jeśli przy wyborze swojego zastępcy kandydat na prezydenta kieruje się względami nie merytorycznymi, lecz retorycznymi, to źle wróży państwu, na którego czele stanie.

*Edward Lucas, ur. 1962, brytyjski dziennikarz i publicysta. Od połowy lat 80. zajmuje się problematyką krajów dawnego bloku wschodniego. W latach 1998 - 2002 pracował w Moskwie jako wysłannik tygodnika "The Economist". Obecnie jest korespondentem tego pisma na Europę Środkową i Wschodnią. Autor głośnej, przełożonej na kilkanaście języków książki "Nowa zimna wojna. Jak Kreml zagraża Rosji i Zachodowi" (2008). W "Europie" nr 235 (40) z 4 października br. opublikowaliśmy rozmowę z nim "Rosja zaanektuje Białoruś i kraje bałtyckie".