Z informacji podawanych przez radio TOK FM wynika, że w siedzibie PCK w Warszawie zebrało się około 15 osób. Apelują, by organizacja włączyła się aktywnie w pomoc na rzecz uchodźców tułających się w pasie przygranicznym.

Reklama

O tym, że Polski Czerwony Krzyż jest mało widoczny w dyskusjach i działaniach dotyczących uchodźcach, którzy znajdują się w pasie przygranicznym, mówiła w piątek w Poranku Radia TOK FM Janina Ochojska. Szefowa Polskiej Akcji Humanitarnej ujawniła, że dzwoniła do szefa PCK Stanisława Kracika, od którego miała się dowiedzieć, że organizacja "wystąpiła z prośbą o zezwolenie na wjazd do strefy z rzeczami, które byłyby potrzebne uchodźcom błąkającym się po lasach, ale od pana ministra Wąsika otrzymali odmowę ustnie". Jednaj zdaniem Ochojskiej, PCK żadnego takiego zezwolenia nie potrzebuje.

- Polski Czerwony Krzyż może docierać tam, gdzie inni nie mogą wchodzić, żeby móc udzielić pomocy - tłumaczyła. - Próbowałam to wytłumaczyć panu Kracikowi, że takiego zezwolenia nie potrzebują, ale pan prezes uważa inaczej - informowała w rozmowie z TOK FM Janina Ochojska.

To nie pierwszy protest w sprawie uchodźców. 6 września kilkanaście osób zebrało się przed siedzibą PCK. Protestujący mieli ze sobą kartony z napisami "Nikt nie jest nielegalny", "Tam giną ludzie", "PCK drogę zna", "Polski Czerwony Krzyż. Polska pomoc dla ludzi".

Stan wyjątkowy

Od 2 września w przygranicznym pasie z Białorusią, czyli w części województw podlaskiego i lubelskiego, obowiązuje stan wyjątkowy. Obejmuje 183 miejscowości. Został wprowadzony na 30 dni z możliwością przedłużenia. W związku z ograniczeniami - dostęp do terenów przygraniczni stracili dziennikarze i aktywiści z organizacji niosących pomoc uchodźcom.

Z oficjalnych informacji wynika, że w ostatnich kilkunastu dniach w pasie przygranicznym zmarło pięć osób. W zeszły weekend Straż Graniczna powiadomiła o znalezieniu trzech ciał. Premier Mateusz Morawiecki podał, że zmarły z wychłodzenia i wycieńczenia. W rejonie granicy znaleziono również ciało czwartej kobiety, a 24 września poinformowano, że 500 metrów od linii granicy z Białorusią zatrzymano grupę imigrantów, obywateli Iraku. Jeden z mężczyzn - pomimo reanimacji prowadzonej przez patrol oraz zespół karetki pogotowia zmarł.