Każdy widz zna ten schemat. Wieczorny seans, romantyczna scena, melancholijna muzyczka w tle i nagle ... reklama. Czyli koniec spokojnego seansu, romantyczny klimat pryska. Trzeba czym prędzej szukać pilota, bo spot promujący proszek do prania, nowe auto czy telefon komórkowy niemal rozsadza telewizyjny głośnik.

Reklama

Od początku roku do KRRiT wpłynęło 21 skarg od widzów, którzy mają tego dość. Rada pracuje nad nowym rozporządzeniem, które ma położyć kres podgłaśnianiu bloków reklamowych. "Projekt będzie gotowy w połowie grudnia" - mówi DZIENNIKOWI Anna Szydłowska-Żurawska z KRRiT. Na razie trwają konsultacje z ekspertami.

"Do tej pory nie mieliśmy podstaw, żeby walczyć z tym zjawiskiem. Mogliśmy tylko prosić nadawców, żeby sami zaczęli to kontrolować" - mówi Szydłowska. Efekt niestety był żaden. TVP co prawda zmniejszyła poziom dźwięku swoich bloków reklamowych o trzy decybele, ale reklamodawcy szybko znaleźli sposób na wyjście z sytuacji.

"Omijają to w taki sposób, że zamiast zwiększać decybele, "podkręcają" niektóre częstotliwości dźwięku. Te, które ucho ludzkie odbiera lepiej niż inne. Urządzenia pomiarowe tego nie wychwycą, a widz będzie ją słyszał kilka razy głośniej" - mówi DZIENNIKOWI Juliusz Braun, szef Związku Stowarzyszeń Rada Reklamy. Wszystko po to, by dotrzeć do widza, który w przerwie wyszedł do kuchni zrobić sobie herbatę, albo zwyczajnie się "wyłączył".

Z głośną reklamą poradziło sobie tylko kilka państw UE. W Irlandii specjalny kodeks wymaga nie tylko dostosowania głośności reklam do poziomu całego programu, ale też zabrania stosowania dźwięków, takich jak dzwonki, syreny, trąbki czy pisk opon, na początku spotu reklamowego.