- Wariant tych działań jest również taki, że Putin obroni swoje stanowisko i po prostu skąpie pół świata w morzu krwi, także przy użyciu broni nuklearnej. Wydaje mi się, że rosyjskie społeczeństwo się obudziło, a po drugie oligarchowie mają swój własny interes, żeby nie pozwolić Putinowi na zniszczenie świata - ocenił były Ambasador Polski w Ukrainie.

Reklama

Dopytywany przez Beatę Lubecką o pokojowe negocjacje Ukrainy z Rosją, Jan Piekło przyznał, że celem Moskwy nie jest osiągnięcie jakiegokolwiek pokoju. - Przy pomocy szantażu, Rosjanie chcą uzyskać jakiś konkretny efekt. W tej chwili doszło do ostrzelania budynków mieszkalnych w Charkowie i śmierci co najmniej kilkudziesięciu osób. Z terytorium Białorusi, skąd odezwał się głos Aleksandra Łukaszenki, że należy rozpocząć negocjacje na granicy ukraińsko-białoruskiej, poleciały pociski z wyrzutni Iskander - przyznał Jan Piekło.

- Putin nie osiągnął tego, co chciał. On zamierzał w przeciągu 2-3 dni zająć niemalże całą Ukrainę lub przynajmniej większość ukraińskich miast. Putin chciał zapanować nad państwem, a w Kijowie posadzić podległy mu rząd. Okazało się, że to tragiczna miskalkulacja Putina. Armia rosyjska poniosła ogromne straty, do niewoli dostało się kilkuset młodych Rosjan, którzy nie wiedzieli, gdzie są i nawet za bardzo nie wiedzieli, że to wojna. To jest przerażające, Putin jawi się jako szuler i oszust. On oszukuje własny naród, a przez wiele lat oszukiwał Zachód - podsumował w Radiu ZET Jan Piekło.