Zlustrowaliśmy wszystkie najpopularniejsze tanie linie lotnicze w Polsce i w każdym przypadku cena końcowa za podróż samolotem była nawet kilka razy wyższa od ceny początkowej. Nie znaleźliśmy ani jednego "sprawiedliwego".

Reklama

Ryanair, czyli opłata za opłatę
Pierwsza wizyta. Strona irlandzkiego Ryanaira. Wyszukujemy lot z Wrocławia do Dublina na tydzień, na połowę stycznia. Wynik? Rewelacyjny, za 118 złotych polecimy w obie strony.

Nad cenami kusi napis, że kwota zawiera podatki i opłaty. Idziemy dalej. Nasz bilet jest chyba inny niż reszta, bo już po kliknięciu okazuje się, że ... opłaty nie były wliczone.

Cena jest dwukrotnie większa - 281,10 zł. Mimo to akceptujemy warunki umowy z nadzieją, że pozostaje nam tylko zapłacić.

Ale nie tak szybko. W kroku trzecim od razu bije po oczach 82 złotych, które doliczono nam do ceny. To za odprawę online i dodatkowe ubezpieczenie, którego przecież nie zamawialiśmy.

Kto się połapie, może wrócić i zrezygnować z obu „usług” (każdy lot jest ubezpieczony i nie ma potrzeby ubezpieczania się dwa razy). Znów cena wynosi 281,10 złotych.

Ale to nie koniec problemów, bo zapłacić trzeba jeszcze za bagaż. Za dwie walizki? 264 zł. No to może za jedną? 106 zł. Okay, lecimy bez bagażu? Zero sztuk bagażu ... kosztuje nas 36 złotych. W samej kurtce i z podręczną walizką lecimy do Dublina i z powrotem za 317,10 złotych. Gdyby nie fakt ... że to nie wszystko.

Reklama

Przechodzimy do zapłaty, zanim się to uda, zostajemy jeszcze uprzedzeni, że nie kupiliśmy ubezpieczenia i czy na pewno nie chcemy go kupić? Nie! Uff, to już prawie koniec. Jeszcze tylko 34 złote za opłatę kartą i mamy bilety - za jedyne 351,10 złotych - prawie trzy razy tyle, ile na reklamie.

Bmbaby. Wizzair też kantują
W kolejnych liniach lotniczych nie jest lepiej. Procedury nie ma co opisywać ... bo jest niemal identyczna. Opłaty za nieistniejący bagaż nie ma, ale jest na przykład opłata ... za miejsce w samolocie. Krótko. Brytyjski low cost Bmibaby, lot do stolicy Walii Cardiff - cena deklarowana 190 zł, rzeczywista - 603 zł.

Wizzair, kupujemy trzy bilety z Krakowa do Barcelony. Cena rewelacyjna 2 zł, ale od razu jesteśmy uprzedzeni o opłatach lotniskowych po ok. 100 zł. Cena wraz z nimi tam i z powrotem dla trzech osób 603 zł, cena końcowa 909 zł. Powód? Skasowano nas "za opłatę kartą" i to... sześciokrotnie. Gdyby tą samą kartą płacić za 100 osób lecących na firmową imprezę, z jednej karty przewoźnik ściągnąłby 100-krotność opłaty.

Na tle wszystkich linii lotniczych najlepiej wypada Norwegian. Cena końcowa niewiele różni się od początkowej, nie ma też opłaty za płatność kartą kredytową. Ale też nie jest czysty - tu trzeba płacić za bagaż - w jedną stronę kosztuje 22 zł.

Przyzwyczajeni do kantów
W lipcu, po wielu skargach od konsumentów, Komisja Europejska zajęła się tą sprawą i przyjęła rozporządzenie zakazujące takich praktyk. Nowe prawo weszło w życie 1 listopada. Cena podana na stronie lub w reklamie ma być ostateczną ceną - 39 zł oznacza, że za 39 zł znajdziemy się w Dublinie. I ani grosza więcej. Zarówno eksperci, jak i urzędy chroniące prawa konsumenta nie mają wątpliwości, że linie lotnicze po prostu łamią to prawo.

"To są praktyki nieuczciwe" - mówi Karina Lisowska z Urzędu Lotnictwa Cywilnego. "Firmie grozi upomnienie i wezwanie do zaprzestania takiego działania oraz kara finansowa do 10 proc. ubiegłorocznych przychodów" - dodaje rzeczniczka prasowa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów Małgorzata Cieloch.

Żeby jednak urzędy wszczęły postępowanie, musi być wniesiona skarga, a takich... nie ma. Bo, jak mówią eksperci, klienci już się przyzwyczaili do kantów