Amerykanie spodziewali się m.in., że wojsko zablokuje miasta i porty, do aresztu trafią osoby zagrażające porządkowi publicznemu, zakazane będą strajki, a domy przeszukiwane, osoby biorące udział w zgromadzeniach i demonstracjach zostaną poddane restrykcjom. Ograniczona zostanie też swoboda poruszania się po kraju.

Ryszard Kukliński przekazał im m.in. projekt uchwały Rady Państw,a z którego wynikało, że listy będą cenzurowane lub konfiskowane, a rozmowy telefoniczne - przerywane. Przekazał projekty dekretów, z których dowiedzieli się, że będzie limitowana żywność, a nawet że zostaną na nią wprowadzone kartki. W lutym Kukliński ostrzegał, że na 12 godzin przed ogłoszeniem stanu wojennego odbędą się aresztowania blisko 200 działaczy "Solidarności". Zmieniające się plany i projekty dokumentów Kukliński na bieżąco aktualizował i przekazywał CIA.

Reklama

p

Izabela Leszczyńska: Czy Amerykanie rzeczywiście wiedzieli wszystko o przygotowaniach do stanu wojennego?
Antoni Dudek*: Na pewno do początku listopada 1981 r., czyli do chwili ewakuacji pułkownika Ryszarda Kuklińskiego z Polski, Amerykanie mieli wgląd we wszystkie szczegóły dotyczące przygotowań do wprowadzenia stanu wojennego. Wiedzieli dużo, jeżeli chodzi o stronę organizacyjną i techniczną. Kukliński nie był jednak na samym szczycie organów decyzyjnych. Nie znał rozmów na szczeblu politycznym, które dla mnie są kluczowe. Do końca nie potrafił np. podać daty wprowadzenia stanu wojennego. Być może gdyby został w Polsce dłużej, toby ją podał. Taka data padła natomiast podczas rozmowy generała Wojciecha Jaruzelskiego z dowódcą wojsk Układu Warszawskiego, marszałkiem Wiktorem Kulikowem w nocy z 8 na 9 grudnia 1981 r. w Warszawie. Jaruzelski powiedział wówczas, że stan wojenny zostanie wprowadzony w nocy z 11 na 12 grudnia bądź w nocy z 12 na 13 grudnia. Kukliński nie mógł znać szczegółów rozmów Jaruzelskiego z wysłannikami Moskwy.

Ale nie możemy powiedzieć, że dokumenty przekazywane przez Kuklińskiego nie były istotne. Były. Jednym z największych osiągnięć Kuklińskiego było to, że w grudniu 1980 r. prezydent Jimmy Carter w formie listu oraz wystąpienia wystosował ostrzeżenie pod adresem ZSRR. Być może Kukliński zapobiegł w ten sposób interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Polsce. Wówczas istniało prawdopodobieństwo tej interwencji. Materiały przekazane przez Kuklińskiego kształtowały stanowisko amerykańskie, sprawiały, że prezydent Ronald Reagan podtrzymywał ostry kurs wobec ZSRR.

A czy sam wybór republikanina Reagana na stanowisko prezydenta USA mógł przyczynić się do tego, że 5 grudnia 1980 r. ZSRR wstrzymał decyzję o wejściu wojsk Układu Warszawskiego do Polski? Reagan zastąpił przecież miękkiego w poglądach Cartera.
Z pewnością wybór Reagana miał wpływ. Reagan był traktowany przez Moskwę jako człowiek kompletnie nieobliczalny. Sowieci bali się, że może rozpętać trzecią wojnę światową. Reagan forsował program zbrojeniowy na niespotykaną dotychczas skalę. W ciągu kilku lat podwoił wydatki na zbrojenia.

Czy pana zdaniem strona amerykańska była aktywna czy pasywna, mając te wszystkie informacje od Kuklińskiego?
Była pasywna. Na tym grali i Urban, i Jaruzelski. To dlatego ujawnili tę sprawę w 1986 r. Interpretowali to tak: Amerykanie zgodzili się na stan wojenny w Polsce. Amerykanie natomiast się tłumaczą, że nie informowali "Solidarności", bo bali się, że kiedy dowie się ona o przygotowaniach do wprowadzenia stanu wojennego, to zacznie się aktywnie bronić, dojdzie do rozlewu krwi. Moim zdaniem ostrzeżenie "Solidarności" przez Amerykanów niczego by nie zmieniło.

Dlaczego Amerykanie odtajnili teraz tylko część materiałów przekazanych im przez Kuklińskiego? Nie poznaliśmy akt na temat samego Układu Warszawskiego, brakuje informacji na temat potencjału militarnego ZSRR, radzieckich planów wojskowych.
Podejrzewam, że pewne informacje na temat niegdyś sowieckich, a obecnie rosyjskich instalacji wojskowych wciąż mogą być przydatne Amerykanom. Ujawniając tylko część materiałów przekazanych przez Kuklińskiego, prowadzą pewną grę.

Jaką? Józef Szaniawski, biograf Kuklińskiego w rozmowie z nami, stwierdził, że moment odtajnienia przez Amerykanów materiałów o wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce nie był przypadkowy. Na dokumentach widzimy, że klauzule tajności zdjęto z nich w dniach 12 - 19 sierpnia tego roku, czyli zaledwie w kilka dni po interwencji rosyjskiej w Gruzji. Podkreśla, że Europa, w odróżnieniu od USA, nie zajęła po tym zbyt zdecydowanego stanowiska wobec Rosji.
Nie sądzę, aby za pomocą legendy Kuklińskiego Amerykanom udało się zmienić postawy prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy’ego czy kanclerz Niemiec Angeli Merkel, ale z pewnością próbują oni oddziaływać na polską opinię publiczną. Dlaczego eksponują dokumenty przekazane przez pułkownika dotyczące stanu wojennego, a marginalizują inne, które przekazał, mianowicie dotyczące Układu Warszawskiego i wyścigu zbrojeń? Bo budują legendę Kuklińskiego jako symbol sojuszu polsko-amerykańskiego.

Wydając te dokumenty, teraz robią politykę?
Tak. Być może doszli do wniosku, że stanowisko Polaków wobec Amerykanów zaczęło się zbyt niekorzystnie zmieniać. Myślę jednak, że proces odwracania się Polaków od USA będzie trwał i wzmocnienie tej legendy niewiele pomoże.

















*Antoni Dudek, politolog i historyk, doradca prezesa IPN