Gdy 25-letniej Annie Jankowskiej z Warszawy ukradziono komórkę, miała wrażenie, jakby obcięto jej rękę. "To był dla mnie prawdziwy horror, aż się popłakałam ze złości i żalu. Nie pamiętałam żadnych numerów, nawet do najbliższych przyjaciół czy rodziny. Najpierw wpadłam w panikę, ale potem przypomniałam sobie, że znam numer do dawnego mieszkania rodziców w Gdańsku, którym opiekuje się ich znajoma. To od niej dostałam ich obecny numer" - wspomina kobieta.
Uporanie się z poczuciem straty zajęło jej kilka tygodni, podobnie jak oswojenie się z nowym modelem telefonu. Ale i tak z rozrzewnieniem wspomina skradziony aparat. "Miałam na nim ulubioną tapetę z moim pieskiem, dzwonek z piosenką <No Woman, No Cry> i breloczek, który dostałam od przyjaciółki ze Stanów" - tłumaczy Anna Jankowska.
Równie zrozpaczony był 35-letni Tomasz Szydłowski, gdy w jego telefonie padła płyta główna. Nie udało mu się odzyskać wielu numerów, bo nie zapisywał ich na karcie SIM. Co gorsza, w telefonie notował również terminy spotkań służbowych i sprawy do załatwienia. "Wszystko mi się bez niego posypało, zawaliłem parę ważnych spraw. I czułem się bardzo zagubiony i nieswój, jakbym stracił przyjaciela" - mówi.
Takie opowieści nie dziwią psychologów z Uniwersytetu Wrocławskiego, którzy przebadali ponad pół tysiąca internautów, pytając, czym jest dla nich komórka. Aż jedna czwarta ankietowanych uznała, że telefon komórkowy to coś równorzędnego z ich własną pamięcią. 27 proc. pytanych stwierdziło natomiast, że komórka to część ich samych! "Coraz częściej traktujemy przedmioty z obszaru nowych technologii jako element samego siebie. Personalizujemy ich ustawienia i darzymy prawdziwym uczuciem" - mówi współautorka badań dr Beata Pachnowska. Te uczucia są tak gorące, że - jak wynika z badań - Polacy woleliby stracić wszystkie dane na twardym dysku komputera albo klucze do mieszkania, niż zgubić komórkę.
"Bo telefon to jakby... przedłużenie nas samych. Nie tylko wzbogaca nasze zmysły, ale też zaspokaja wiele potrzeb. Traktujemy komórkę jak przyjaciółkę, jest zawsze przy nas, śpi obok, nigdy nie zawodzi. Dlatego obdarowujemy ją błyskotkami, ściągamy coraz to nowe dzwonki i tapety" - tłumaczy prof. Kazimierz Krzysztofek, socjolog nowych mediów z warszawskiej Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej.
Z badań wynika również, że jesteśmy o naszą "przyjaciółkę" zazdrośni - aż 28 proc. pytanych niechętnie podzieliłoby się nią z inną osobą. Dla porównania: samochodu nie udostępniłoby nikomu tylko 16 proc. Polaków, a laptopa 14 proc. ankietowanych. Co więcej, trudno nam się z komórką rozstać. 34-letnia Paulina Przybysz kupiła pierwszy aparat w 1998 r. i od tamtej pory zmieniała telefon sześć razy. Starego nigdy nie wyrzuca, bo - jak twierdzi - nie jest w stanie pozbyć się wiernej przyjaciółki tylko dlatego, że się zestarzała. "Przecież prowadziłam przez nią ważne rozmowy, wysyłałam ważne SMS-y, w nowszych egzemplarzach przechowuję zdjęcia. Dlatego składuję wszystkie aparaty w szafie i mam prywatny zbiór historycznych eksponatów" - opowiada.
Eksperci nie mają wątpliwości, że z punktu widzenia życia społecznego to właśnie wynalezienie telefonu komórkowego, a nie komputera było najważniejsze. "To komórka najbardziej wpłynęła na relacje międzyludzkie. Gdy ją tracimy, czujemy się jak po lobotomii" - mówi prof. Krzysztofek i przypomina eksperyment, jaki kilka lat temu przeprowadzili włoscy naukowcy. Otóż gdy odebrali uczestnikom testu telefon na tydzień, większość popadła w apatię, część w depresję, a kilku mężczyzn zaczęło nawet cierpieć na impotencję.