Aktualizowany co roku słownik wytycza standardy północnoamerykańskiej wersji języka angielskiego. Przy każdej aktualizacji autorzy wybierają nowe słowo, które w danym roku zrobiło największą karierę. W 2008 bezkonkurencyjny okazał się hypermiling. Nowy trend znany jest też w Europie, choć u nas występuje pod nazwą ecodriving.
Terminem tym określa się jak najbardziej ekonomiczną jazdę samochodem, na której zyskuje kierowca, bo wydaje mniej na paliwo i środowisko, bo zużycie paliwa oznacza mniejszą emisję gazów cieplarnianych. Każdy litr spalonej benzyny, to ok. 2,5 kg kilograma dwutlenku węgla wyemitowanego do atmosfery.
Po raz pierwszy kierowcy zaczęli uprawiać oszczędną jazdę w czasie II wojny światowej, gdy w USA racjonowano benzynę. Powrót mody nastąpił w czasie kryzysu naftowego w latach 70. W Polsce praktyczny ecodriving znany był już w PRL. — Gdy brakowało benzyny, taksówkarze ruszali nawet z czwartego biegu — wspomina Marek Tumiłowicz, szef szkoły jazdy Smartdriving. Ale prawdziwa kariera hypermilingu na świecie nastała dopiero w 2008 r., wraz z szalonym wzrostem cen benzyny .
Hypermilerzy uczynili ze swojego hobby styl życia. Rywalizują w jak największej liczbie kilometrów pokonanych na jednym tankowaniu. Biją rekordy dla poszczególnych marek i rekordy przejechania terytorium USA czy Australii przy jak najmniejszej liczbie tankowań.
Najprostszym sposobem oszczędzania paliwa jest jazda na jak najmniejszych obrotach, czyli na możliwie najwyższym biegu przy jak najmniejszej prędkości. - Nie katować silnika, to jedna z pierwszych zasad. Powinno się zmieniać bieg maksymalnie przy 3 tys. obrotów - mówi Tumiłowicz.
Dla wielu kierowców ciągle nie jest to oczywiste. Z badań zleconych przez Skodę wynika, że 79 proc. osób uważa jazdę na „piątce” z prędkością 50 km/h za szkodzącą silnikowi. Ale to nieprawda. – Współczesne silniki są tak skonstruowane, że jazda na niskich obrotach w żaden sposób im nie zaszkodzi – zapewnia Zbigniew Woźniak, instruktor Szkoły Auto.
Do ABC hypemilingu zalicza się też unikanie gwałtownego przyśpieszania czy zwalnianie na tyle wczesne, by wjechać na skrzyżowanie na zielonym świetle. — W Polsce jest to trudne, bo w wielu miastach ciągle nie działają zielone linie — dodaje Tumiłowicz. – A właśnie jazda ze stałą prędkością pozwala oszczędzić najwięcej paliwa.