Zdaniem socjologów, tę pandemię problemów społecznych spowoduje pogłębiający się kryzys gospodarczy, a największymi ofiarami recesji będą najmłodsi Polacy.

Reklama

Naukowcy, którzy dokładnie przeanalizowali skutki kryzysu z lat 30. w Ameryce oraz czasu transformacji w Polsce, zauważyli, że w obu tych okresach wystąpiły: gwałtowny wzrost uzależnień nastolatków od alkoholu i papierosów oraz tendencja do rozpadu rodzin. "Wniosek jest prosty, podczas obecnej recesji podobne problemy mogą wystąpić w Polsce z potężnym natężeniem" -uważa prof. Mariusz Jędrzejko. Jego zdaniem kryzys i wszystkie jego konsekwencje uderzą głównie w dzieci, których rodzice należą do klasy średniej. ”Bo ludzie z klasy średniej to praworządni obywatele, płacą podatki, spłacają kredyty, więc żeby na to wszystko zarobić, będą migrować za pracą i zaniedbają swoje dzieci” - dowodzi Jędrzejko.

To z kolei spowoduje kolejny problem: gwałtowny wzrost przestępczości wśród młodzieży. Problem będzie tym poważniejszy, że dotknie rodzin, które nie są przygotowane na takie próby.
”Śluby biorą w dzisiejszych czasach niedojrzali, niestabilni psychicznie ludzie. Ich dzieci są pozbawione jakichkolwiek autorytetów, bo praktycznie rzecz biorąc, wychowują się same. Średni czas, jaki spędzają z nimi rodzice, to przecież zaledwie jedna, dwie godziny dziennie” - dodaje.

Do wzrostu przestępczości przyczyni się dodatkowo kult sukcesu, w którym dzisiejsza młodzież została wychowana. Dlaczego? Naukowcy z Pedagogium tłumaczą to tak: ponieważ w kryzysie trudno odnieść sukces w sposób społecznie akceptowany, nastolatki będą próbowały to robić niezgodnie z prawem. ”Zamiast więc zwiększać wydatki na walkę z przestępczością i poprawę bezpieczeństwa, co na pewno będzie robić państwo, należałoby raczej zwiększyć nakłady na edukację rodziny” - twierdzi prof. Jędrzejko.

Reklama

Badacze, których poprosiliśmy o komentarz do tej analizy, są zgodni: obecny kryzys rzeczywiście może mieć negatywne skutki społeczne. ”Nie obawiałbym się jednak żadnej pandemii problemów” - mówi prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny i współautor kolejnych edycji ”Diagnozy społecznej”. ”Warto sobie przypomnieć, że mieliśmy już bezrobocie sięgające 20 proc., które spowodowało wiele problemów, i że nasze społeczeństwo wyciągnęło z tych czasów zbiorowe doświadczenie. Jeżeli więc obecny kryzys nie będzie gorszy niż recesja, którą przeżyliśmy na początku lat 90. i na przełomie wieków, nie powinno być też erozji więzów społecznych, wysypu chorych na depresję czy alkoholizm” - dodaje.

Zdaniem prof. Czapińskiego najbardziej odczują problemy ci, którzy nie są przyzwyczajeni do ich rozwiązywania - młode pokolenie przyzwyczajone do prosperity, spłacające kredyty w bankach za mieszkania i samochody.

Większych problemów nie spodziewa się za to pedagog z Uniwersytetu Gdańskiego Alicja Sadownik. Co więcej, jej zdaniem wbrew obawom warszawskich socjologów kryzys rodziny nie pogłębi społecznych patologii. ”Jesteśmy przyzwyczajeni do rozpadu małżeństw, to zjawisko, które nasila się od 10 lat, wiemy, jak z nim żyć” - mówi. ”Dzieci wychowywane przez samotnych rodziców od dawna nie są napiętnowane, a ich matki i ojcowie doskonale nauczyli się, jak radzić sobie z opieką nad potomstwem” - dodaje.

Alicja Sadownik martwi się jednak, jak recesję przetrwają dzieci z biednych rodzin. ”W ramach ogólnych oszczędności mogą zniknąć pieniądze na instytucje, które opiekują się dziećmi ulicy. Cały dotychczasowy wysiłek włożony w pokazywanie im innej drogi niż ta, którą znają, może pójść na marne. Jeśli przestaną działać świetlice, do których te dzieci mogły chodzić, zostaną pozostawione same sobie. A wtedy rzeczywiście możemy spodziewać się poważnego wzrostu przestępczości”
- twierdzi pedagog.