”Młodzież nie czyta, bo nienawidzi siedzenia w jednym miejscu przez dłuższy czas. Nasza cywilizacja staje się coraz bardziej cywilizacją człowieka w ruchu: wszyscy chcą podróżować, tańczyć na lodzie, szybko działać. A czytanie polega na tym, że trzeba mieć zdolność do długiego skupienia. Zwycięża więc kultura fragmentu” - tłumaczy pisarz Stefan Chwin, który zupełny brak zainteresowania książkami widzi na co dzień u swoich studentów.
Po lekturę rzadko sięgają też mieszkańcy małych miast i wsi, choć z nieco innych powodów. ”W 20-tys. miasteczku Międzyrzecz Podlaski, gdzie mieszkam, są dwie małe księgarenki, a właściwie sklepy papiernicze, w których można kupić jedynie poradniki i encyklopedie oraz powieści Danielle Steel. Dopełnieniem tego smutnego obrazu jest upadająca sieć bibliotek publicznych” - mówi filozof i historyk idei prof. Marcin Król. Jego zdaniem prawdziwą przyczyną zapaści czytelnictwa jest to, że w Polsce w ogóle nie promuje się książek. ”Żadna polska gazeta nie ma dodatku o nowych książkach, o tym się po prostu nie mówi. Nie ma też księgarń z prawdziwego zdarzenia, takich jakie są na zachodzie Europy” - ubolewa.
Rzeczywiście, władze Holandii, która od lat ma jedne z najwyższych w Europie wskaźniki czytelnictwa, robią wiele, by zachęcić ludzi do czytania. Co roku na wiosnę odbywa się tam np. tydzień książki, gdy wszystkie wydawnictwa na spółkę wydają książkę przygotowaną specjalnie na tę okazję. ”Każdy, kto chce, dostaje ją za darmo. A potem może z nią przez cały dzień za darmo jeździć pociągami i komunikacją miejską” - opowiada holenderski dziennikarz Peter Dijkema. Nawet do małych holenderskich wiosek co tydzień jeżdżą autobusy wypożyczalnie. ”Czytanie jest u nas po prostu modne” - mówi.
Katarzyna Wolf z Biblioteki Narodowej, która opracowywała wyniki badań czytelnictwa, komentuje krótko: "Powinniśmy brać przykład z Zachodu".