Ankieterzy WBBS przebadali 574 zawodowych szeregowych, czyli żołnierzy, którzy mają stanowić trzon profesjonalnego wojska. Dane, jakie zebrali o ich morale, nie są budujące: żołnierze oczekują od armii przede wszystkim gwarancji socjalnych. Prawie 35 proc. przyznaje, że liczy na służbowe mieszkanie i uprawnienia socjalne.

Reklama

Na tym jednak ich oczekiwania się nie kończą. Co piąty szeregowy oczekuje stałego zatrudnienia i zwrotu kosztów dojazdów do miejsca służby. Marzy im się także awans na podoficerów, dzięki czemu zyskaliby prawo do wcześniejszej emerytury.

>>>MON nie dał żołnierzom zaległej emerytury

Na razie nie mają na to szans, bo brakuje odpowiednich przepisów. Dlatego aż 70 proc. zawodowych szeregowców nie jest w pełni usatysfakcjonowanych służbą w wojsku. Szczególnie doskwiera im brak mieszkań. Aż co trzeci przyznaje, że rozważa możliwość opuszczenia armii. Ze służby zadowolonych jest jedynie 27 proc. szeregowych zawodowych.

Reklama

Co zaskakujące, żołnierze nie mają zbyt wygórowanych oczekiwań wobec przygotowania wojskowego: tylko dla 3,5 proc. ankietowanych stwierdziło, że dobry program szkolenia jest dla nich ważny.

Żołnierzom nie spieszy się też do udziału w zagranicznych misjach. Wprawdzie połowa deklaruje, że z pełnym zrozumieniem przyjęłaby wiadomość o wyjeździe, ale aż co czwarty badany nie wie, jak by się w takiej sytuacji zachował. Ponad 6 proc. szeregowych stanowczo zapewnia, że podjęłoby zdecydowane kroki, by na misję nie pojechać w ogóle. "Nie musi to jednak oznaczać, że wojsko będzie miało problemy z wysyłaniem szeregowych zagranicę, bo i tak będą musieli pojechać na rozkaz. Jeśli stwierdzą, że to ich przerasta, sami odejdą z armii" - komentuje mjr Artur Goławski, publicysta tygodnika "Polska Zbrojna".

Eksperci twierdzą również, że takie nastawienie żołnierzy nie jest wyłącznie specyfiką polskiego wojska. Podobny odsetek domatorów można znaleźć w wielu innych, nawet najlepszych armiach świata. "Nabór do zawodowej służby szeregowej dopiero się zaczął. Zgłaszali się kandydaci mieszkający w okolicach jednostek wojskowych, którzy bardziej myśleli o pracy niż o powołaniu" - tłumaczy mjr Goławski. Jego spostrzeżenia potwierdzają wyniki badań WBBS: dla 53 proc. szeregowych zawód wojskowego jest pracą, a tylko dla 41 proc. służbą.

Reklama

>>>Koniec z dziadkami, kotami i falą

Co ciekawe, co piąty szeregowy zawodowy nie uważa, że profesjonalista w wojsku musi być patriotą. Niepokoi to Daniela Kubasa, prezesa Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych na Misjach Zagranicznych. "Dobry żołnierz to dobry patriota. Jeśli ktoś nim nie jest, nie powinien przekraczać bram koszar" - podkreśla. Dlaczego? "O przysiędze i honorze nie myśli się w czasie boju. Ale to właśnie takie wartości przekładają się na działania, np. pomoc rannemu koledze" - mówi.

Stworzenie korpusu szeregowych zawodowych to jeden z najważniejszych elementów profesjonalizacji polskiej armii. Na razie jest ich około 15 tys., docelowo - za kilka lat - powinno ich być dwa razy więcej.

p

KRZYSZTOF KOWALCZYK: Czy polska armia może być zadowolona z nowo tworzonego korpusu żołnierzy zawodowych?
STANISŁAW KOZIEJ*: Nie ma powodu do narzekań. To są przeważnie żołnierze, którzy odbyli służbę zasadniczą, wiec mają jakieś doświadczenie i można zakładać, że wiedzą, czego chcą. Ochotnicy, którzy nigdy nie wąchali prochu, dopiero się w naszej armii pojawią.

Z badań wynika jednak, że większość szeregowych zawodowych uważa, iż służba nie spełniła wszystkich ich oczekiwań. Zadowolony jest zaledwie co trzeci.
Oni być może liczyli, że będzie inaczej. Na przykład, że będzie więcej szkoleń. Ale mamy kryzys w armii i braki finansowe zdezorganizowały funkcjonowanie także tego korpusu żołnierzy. Być może też wyobrażenie o tym, jak będzie wyglądała służba, nie wytrzymało zderzenia z rzeczywistością.

Nie można wszystkim zapewnić warunków mieszkaniowych, prywatnego życia, jakie widzieli u podoficerów i oficerów, z których każdy ma mieszkanie, dom. Życie szeregowego niewiele się zmieniło, tak jak mieszkał w koszarach, tak mieszka. Ale pierwsze koty za płoty.

Szeregowi zawodowi oczekują od armii gwarancji socjalnych, ale nie jest dla nich ważna jakość szkolenia. O czym to świadczy?
To naturalne, że każdy chce mieć swoje mieszkanie. Ale zaskakuje mnie, że szkolenie jest na dalekim miejscu. To znaczy, że ci ludzie przyszli do wojska za względów bytowych. To nie są to ochotnicy z zamiłowania, którzy chcieliby się w tym fachu doskonalić. To sygnał dla osób rekrutujących żołnierzy, by lepiej badali motywacje ludzi, którzy chcą iść do wojska. Żeby werbować ludzi, których to naprawdę pasjonuje.

Martwi pana to, że szeregowi nie wiążą służby z patriotyzmem?
Traktowanie wojska jako zawodu, a nie patriotycznego obowiązku, jest normalne. Patriotyczny obowiązek przejawia się w okresie wielkich emocji narodowych, zagrożenia, w godzinach próby. Nie można mieć wątpliwości, że człowiek, który poszedł do wojska z motywacji czysto zawodowych, w takim okresie nie będzie patriotą.

A czy korpus szeregowych zawodowych w ogóle jest ważny dla armii?
Jest najistotniejszą częścią wojska. To wykonawcy pomysłów kadry, która jest od opracowywania planów. Poziom wyszkolenia szeregowych i ich motywacja decyduje o jakości ich wykonania. Selekcja kandydatów musi to brać po uwagę. Z tych badań można wyciągnąć podstawowy wniosek - do wojska nie można przyjmować tylko tych, którzy na siłę szukają pracy.

*Gen. Stanisław Koziej, strateg, były wiceminister obrony narodowej