"W internecie bardzo często pomawiany jest prezydent Inowrocławia, radni i posłowie. Oni milczą. Ja uznałem, że doprowadzę tę sprawę do końca. Chcę udowodnić, że w internecie nikt nie jest anonimowy, a wolność słowa ma swoje granice" - tłumaczy "Gazecie Pomorskiej" Marcin Wroński.
Wroński kiedyś był związany z LPR, kandydował na prezydenta Inowrocławia. A kiedy to się nie udało, dostał posadę w Warszawie. Przez dwa lata był wiceprezesem Agencji Rynku Rolnego. Teraz wrócił do Inowrocławia. Prowadzi bloga i walczy z anonimowymi oszczercami.
"Negatywne komentarze na swój temat znosiłem aż do czasu, gdy pod moim adresem zaczęły się pojawiać epitety typu złodziej, oszust czy szumowina. Uznałem, że jest to pomówienie. Nigdy nie popełniłem żadnych przestępstw. Nikogo też nie oszukałem. Sprawę zgłosiłem więc na policję i poprosiłem o ustalenie sprawców" - opowiada gazecie Marcin Wroński.
Mundurowi męczyli się z tym zadaniem trzy miesiące. W końcu, po numerze IP komputerów, ustalili dwóch autorów obraźliwych wpisów. To dwaj mieszkańcy Inowrocławia. Jeden to biegły sądowy. W sądzie będzie się też musiał stawić 2 października. Wtedy odbędzie się pierwsza rozprawa w sprawie Wrońskiego. Domaga się on przeprosin i wpłaty na inowrocławski dom dziecka.