W niedzielę do kalwaryjskiego sanktuarium pielgrzymowały po raz 31. rodziny Archidiecezji Krakowskiej. Uroczystości zgromadziły około 70 tys. wiernych. Mottem pielgrzymki były słowa św. Jana Pawła II: "Miłość, która jest gotowa oddać życie, nie zginie". Pątnicy dziękowali Bogu między innymi za beatyfikację rodziny Ulmów.

Reklama

Zwracając się w homilii do pielgrzymów, abp Marek Jędraszewski przytoczył słowa św. Pawła, zgodnie z którymi "nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie". - Żyjemy i umieramy dla Pana. Do niego należymy. Przeciwko tak powszechnie głoszonej ideologii życia w pojedynkę, (...) słyszymy te słowa św. Pawła - powiedział hierarcha. Wskazał, że fundamentem życia jest Chrystus, a także rodzina.

Jak zaznaczył, małżeństwo jest nierozerwalne. - Kochaj zawsze, ciągle; kochaj, bo Bóg jest miłością. Doskonale zdajemy sobie sprawę, jak trudne są te słowa, gdy chodzi o ich treść i jak one są niezrozumiałe dla tych, którzy żyją, jakby Boga nie było. Jeśli nie przyjmuje się zamysłu Boga co do małżeństwa i rodziny, jeżeli nie rozumie się, że Bóg nas kocha nieustannie, mimo naszych niewierności tak licznych (...), to istotnie trudno zrozumieć te słowa, by kochać, trwać i dzielić trud wspólnej drogi - mówił metropolita.

"Świat robi wszystko, jakby Boga nie było"

Duchowny wskazał, że "współczesny świat robi wszystko, jakby Boga nie było". - Neopogańska wizja "ja", która przekreśla chrześcijańskie "my". My z Chrystusem, dla którego żyjemy i umieramy, i my, którzy na Chrystusie budujemy najbardziej podstawowe i święte związki: małżeńskie, rodzinne i narodowe. Są współczesne ideologie, które chcą przekreślić tożsamość mężczyzny i kobiety. Stąd nawoływanie do związków homoseksualnych, które chce się uznać za równoważne z małżeństwem. Stąd to wzywanie do uprawnienia, by zabijać w postaci aborcji i eutanazji. Wracają słowa Fiodora Dostojewskiego: "Jeśli Boga nie ma, to wszystko jest możliwe". Jeśli Boga się odrzuci, to największe zło można usprawiedliwić. Człowiek jest do tego zdolny. Dlatego trzeba wracać do Dekalogu - mówił

Arcybiskup podkreślił, że "staje przed nami wielkie zadanie (...) obrony małżeństwa i rodziny". Mówił, że w czasach niemieckiej okupacji i w komunizmie Bóg dał Polakom "bohaterów, świadków i obrońców, tego, co znaczy małżeństwo i rodzina". Przywołał postać franciszkanina św. Maksymiliana Kolbego, który w niemieckim obozie Auschwitz oddał życie za współwięźnia Franciszka Gajowniczka. Kierownik obozu Karl Fritzsch pytał zakonnika, dlaczego chce to zrobić? "Bo on ma żonę i dzieci; rodzinę" - odpowiedział Kolbe. (...) Maksymilian miał odwagę upomnieć się o świętość rodziny; bronił świętości życia. (...) Broniąc świętości życia, małżeństwa i rodziny, chcemy czy nie chcemy – przyczyniamy się do zmiany świata na lepsze - powiedział.

"Dzisiejsze próby tak zwanej legalizacji aborcji i eutanazji…"

Reklama

Metropolita przywołał także wyniesioną na ołtarze rodzinę Ulmów, która została zgładzona przez Niemców za ukrywanie Żydów. - Po raz pierwszy cała rodzina w dziejach Kościoła została uznana jako święci. Jeszcze bardziej niezwykłe jest to, że pośród dzieci było to, które zaczęło przychodzić na świat w chwili egzekucji jego matki. (...) Wyniesienie ich na ołtarze mówi o świętości rodziny, ale też dla każdego poczętego życia, wbrew tym, którzy także dziś (...) mają czelność domagać się zabijania dzieci aż do chwili urodzenia – stwierdził abp Jędraszewski.

Przypomniał, że oprawcy rodziny Ulmów "działali zgodnie z ówczesnym prawem". - Prawo nadane przez nazistów jednoznacznie mówiło, że za ukrywanie Żydów śmierć muszą ponieść nie tylko ci, którzy bezpośrednio ich przyjęli, ale cała ich rodzina. To się dokonało zgodnie z ówczesnym prawem. Mówię o tym, bo dzisiejsze próby tak zwanej legalizacji aborcji i eutanazji to próby stworzenia prawa, które pozwala na zabijanie innych, bezbronnych. (...) Można postawić retoryczne pytanie, jaka jest różnica między współczesnymi usiłowaniami, by móc leganie zabijać innych, a tym prawem, które obowiązywało, gdy Polska podlegała władzy hitlerowskiej – pytał.

Duchowny dodał, że Wiktoria i Józef Ulmowie wiedzieli, co grozi za ukrywanie Żydów. - Chcieli ratować dwie rodziny żydowskie. (...) Uważali, że trzeba zaryzykować własnym życiem, by ratować inne rodziny. Oddali życie za nich - zauważył.

Marek Szafrański