Dziennik.pl: Sprawa domniemanych czynów pedofilskich w środowisku polskich youtuberów poruszyła opinię publiczną. Jakie mogą zostać wyciągnięte konsekwencje karne wobec osób, które dopuszczają się tego typu czynów?

dr hab. Mikołaj Małecki, prezes Krakowskiego Instytutu Prawa Karnego, Katedra Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego: Trzeba rozróżnić trzy sytuacje. Pierwsza – ewentualny fizyczny kontakt z osobą poniżej 15. roku życia. Druga – korespondowanie czy też przesyłanie treści obscenicznych lub inne zabronione czynności podejmowane na odległość wobec osób, które są jeszcze dziećmi. Trzecia – krycie osób, które takich czynności się dopuściły.

Reklama

Co mówi prawo w każdym z tych przypadków?

Jeżeli chodzi o kontakt seksualny z osobą, która śpi lub jest nieletnia, to Kodeks karny jest tu jednoznaczny. Mamy do czynienia z przestępstwem zgwałcenia albo przestępstwem pedofilskim – i te czyny są surowo karane. Odnosząc się do sytuacji opisanych przez media i biorąc pod uwagę stan prawny w momencie domniemanego popełnienia tych czynów, obowiązywały wówczas sankcje nawet do 12 lat pozbawienia wolności w przypadku zgwałcenia (art. 197 k.k.). Trochę niższa kara groziła za wykorzystanie bezradności innej osoby, np. gdy ofiara spała i została w tym stanie wykorzystana: maksymalnie 8 lat więzienia (art. 198 k.k.).

Reklama

Jeżeli chodzi o ukrywanie informacji, że youtuber dopuścił się opisanego czynu zabronionego i ktoś inny nie powiadomił o tym organów ścigania, to za niepowiadomienie o przestępstwie seksualnym grozi do 3 lat pozbawienia wolności. W historii, o której rozmawiamy, pojawił się również wątek podawania alkoholu nieletnim – tu w grę mógłby wejść osobny przepis mówiący o rozpijaniu osób nieletnich alkoholem, za co grozi kara pozbawienia wolności do lat 2 (art. 208 k.k.).

Wreszcie, jest trzeci rodzaj czynów – sprawa korespondencji i wysyłania obscenicznych treści dzieciom…

…w relacjach medialnych czytamy o flirtowaniu, fantazjowaniu o podłożu seksualnym, z osobą 13-14-letnią.

Reklama

Jest to najbardziej kontrowersyjny aspekt sprawy. Nawet jak ktoś pisze do dziecka o czymś obscenicznym, to samo to jeszcze przestępstwa nie stanowi. Gdyby doszło do przesłania materiałów pornograficznych, np. zdjęć osoby nagiej, wtedy można by mówić o udostępnieniu materiałów pornograficznych osobie poniżej 15. roku życia, co jest już przestępstwem zagrożonym karą do 3 lat pozbawienia wolności (art. 200 par. 3 k.k.).

Żeby doszło do przestępstwa za samo pisanie z dzieckiem należałoby udowodnić, że tego typu korespondencja odbywała się po to, żeby skłonić młodą osobę do kontaktu seksualnego w przyszłości. Wówczas mielibyśmy do czynienia z przepisem mówiącym o groomingu, czyli z art. 200a par. 2 kk. Mówi on, że jeśli ktoś nawiązuje kontakt z dzieckiem i składa mu propozycję podjęcia kontaktu seksualnego, to wówczas taka rozmowa stanowi przygotowanie do kontaktu seksualnego w przyszłości. Ale trzeba by wyraźnie udowodnić, że te rozmowy były prowadzone w takim właśnie zamiarze, że padła propozycja nawiązania kontaktu, a nie było to tylko fantazjowanie.

W grę może też wejść utrwalanie wizerunku nagiej osoby bez jej zgody albo produkowanie zakazanych treści pornograficznych, jeśli ktoś nagrał filmik przedstawiający nagą osobę albo, co gorsza, dziecko w sytuacji intymnej. Za to grozi kara do 12 lat więzienia w przypadku pornografii dziecięcej (art. 202 par. 2 k.k.) lub kara do 5 lat za nagranie wizerunku osoby nagiej (art. 191a k.k.).

Jeżeli świadkiem takich rozmów byłaby osoba trzecia i nie zgłosiłaby tego faktu organom ścigania albo nie wyraziła swojego sprzeciwu w inny sposób, to czy wówczas wobec niej mogłyby zostać wyciągnięte konsekwencje prawne?

Tak, ale tylko wtedy, gdy uznamy, że mamy do czynienia z przestępstwem, czyli że całe zdarzenie nie kończy się na rozmowie, ale sprawca ma zamiar za pomocą tej rozmowy zwabić czy skłonić dziecko do podjęcia kontaktu seksualnego. Lub też wchodzą w grę konkretne czyny, o których powiedzieliśmy, czyli nagrywanie osoby nagiej, skłanianie do rozebrania się czy wręcz seksualne wykorzystanie. Wówczas świadek tej sytuacji, jeśli nie zawiadomi odpowiednich organów, podlega odpowiedzialności karnej za niezawiadomienie o karalnym przygotowaniu lub dokonaniu przestępstwa pedofilskiego (art. 240 k.k.).

Na marginesie można dodać, że tego typu konwersacje o charakterze obscenicznym mogłyby zostać uznane za wykroczenie. Jednak przepisy o dopuszczeniu się nieobyczajnego wybryku wymagają, żeby to zachowanie było popełnione publicznie. Pisanie wiadomości w prywatnym komunikatorze nie spełnia tej cechy.

Czy pana zdaniem obecne przepisy wymierzone w czyny pedofilskie można uznać za wystarczające, jeśli chodzi o stopień sankcji?

Zawsze w takich sprawach najważniejsza jest nieuchronność kary oraz to, by pokrzywdzony nie bał się zgłosić sprawy. Istotne jest, by organy ścigania działały sprawnie i wykryły przestępstwo oraz ukarały sprawcę. Sankcja i kara jest kwestią wtórną. Jeśli nie dotrzemy do sprawcy, jeśli nie będziemy ścigać osób, które kryją przestępców seksualnych, to nawet gdyby przepisy przewidywały karę stu lat pozbawienia wolności, nikt nie dostanie tak wysokiej kary, bo sprawcy nie uda się złapać. Najważniejsze jest więc dbanie o dobrą wykrywalność takich czynów. Istotne jest też edukowanie młodych ludzi, żeby w wątpliwych sytuacjach zgłaszali nieprawidłowości rodzicom, opiekunom, nauczycielom czy policji.

Obecne sankcje zakładają długoletnie kary więzienia, nie można więc mówić, że Kodeks karny jest pobłażliwy wobec pedofilów. Kary 12 lat więzienia za zgwałcenie czy produkcję pornografii dziecięcej, kara 5 lat za nagrywanie osoby nagiej to są odpowiednio wysokie zagrożenia ustawowe. Jeśli coś szwankuje, to wykrywalność tego rodzaju przestępstw. I właśnie sprawa youtuberów pokazuje jak na dłoni, że wykrywalność była tu problemem – w końcu mówimy o czynach sprzed lat.

Co może być główną przyczyną, że sprawy te nie wyszły na jaw wcześniej?

Prawo zawsze funkcjonuje w otoczeniu instytucjonalnym. To że w Kodeksie karnym mamy nawet idealny przepis i bardzo surową karę, nie znaczy, że on będzie kiedykolwiek użyty, jeśli szwankuje egzekwowanie kary – jeśli nie funkcjonuje tak jak trzeba policja, prokuratura czy sądy. Wyobraźmy sobie sytuację, że osoba pokrzywdzona boi się przyjść na policję, bo może zostać wyśmiana czy odesłana do domu. To będzie główny hamulec, który blokuje zgłaszanie takich czynów.

Muszę też nadmienić, że przez długi czas prokuratura odmawiała ścigania osób, które kryły przestępstwa pedofilskie, powołując się na absurdalną interpretację prawa wprost działającą na niekorzyść pokrzywdzonych, a ułatwiającą życie sprawcom. To stworzyło klimat bezkarności.

O jaką interpretację chodzi?

Prokuratura uznawała, że osoby, które kryły czyny pedofilskie, o których miały wiedzę, nie odpowiadają karnie, jeśli dowiedziały się o przestępstwach z przeszłości, przed 2017 rokiem. Prokuratura przyjmowała interpretację przepisu o niepowiadomieniu o przestępstwie mówiąc, że odnosi się tylko do nowych czynów, gdy sprawca uzyskał wiedzę o przestępstwie po 2017 roku, gdy art. 240 został znowelizowany i wpisano do niego czynne pedofilskie. Państwowa komisja ds. pedofilii wytykała prokuraturze, że taka postawa uniemożliwiła pociągnięcie do odpowiedzialności sprawców ukrywających wiedzę o krzywdzeniu dzieci

Wróćmy do czynników, które utrudniają walkę z pedofilią. Co ze środowiskową zmową milczenia?

Po filmie braci Sekielskich zobaczyliśmy, jak wyglądała zmowa milczenia w Kościele. Teraz okazuje się, że np. w środowisku youtuberów też istniała swoista zmowa milczenia i jakieś straszne przyzwolenie na tego typu zachowania. Nie znamy rzeczywistej skali zjawiska. Pytanie więc, jak przebić mur takich zamkniętych grup i środowisk, i zapewnić należytą ochronę dzieciom. Same zmiany przepisów tego nie zapewnią.

rozmawiał Tomasz Mincer