Reklama
Reklama

Od miesięcy pół Polski żyje sprawą Pegasusa, czyli systemu szpiegowskiego zakupionego przez rząd PiS, który pomagał inwigilować m.in. przedstawicieli ówczesnej opozycji w ostatnich latach. Teraz okazuje się, zgodnie z najnowszymi doniesieniami "Gazety Wyborczej", że w 2021 roku Prokuratura Krajowa podlegająca ówczesnemu ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze, wydała 15 milionów złotych na system o nazwie Hermes, jeszcze bardziej zaawansowany niż Pegasus.

Ponieważ o podsłuchach i inwigilacji zrobiło się głośno, postanowiliśmy sprawdzić, jak to jest z podsłuchiwaniem i nagrywaniem. Czy i kiedy w przypadku zwykłych ludzi takie działania są legalne, a kiedy nie i czym grozi działanie niezgodne z przepisami prawa.

Nagrywanie rozmów w życiu codziennym jest możliwe, jednak tylko i wyłącznie wtedy, kiedy dokonuje tych nagrań osoba biorąca w nich udział, czyli nagrywamy siebie, wspólne rozmowy itd. Natomiast niedozwolone jest podsłuchiwanie rozmów przez osoby trzecie. W takiej sytuacji możemy wyczerpać dyspozycję przepisów karnych, a dokładnie art.267 K.k. - powiedział w rozmowie z Dziennik.pl prawnik, prof. Mariusz Bidziński.

Czyli krótko mówiąc, nagrywanie rozmów przez uczestników danej rozmowy jest co do zasady legalne i nie powoduje odpowiedzialności karnej, ale tylko wówczas, jeżeli świadomie nagrywamy siebie - dodał.

Ujawniłeś nagranie rozmowy bez zgody? Grozi ci do 2 lat więzienia

Ekspert zaznaczył jednak, że utrwalanie przez osobę, która nie jest uczestnikiem rozmowy, "a następnie ujawnianie tej informacji innej osobie, naraża taką osobę na odpowiedzialność karną pozbawieniawolności do lat 2". Za upublicznienie rozmowy, którą nagrywaliśmy w sposób nielegalny, czyli bez zgody czy świadomości osób, które rozmawiały - podkreślił prof. Bidziński.

Podkreślił też, że należy pamiętać, iż sprawcą ujawnienia, czyli osobą odpowiedzialną, wcale nie musi być ta sama osoba, która uzyskała nielegalne informacje. Warto wiedzieć, że każdy ujawniający ponosi odpowiedzialność - przypomniał.

Istotną kwestią, na którą prof. Mariusz Bidziński zwrócił uwagę, jest tzw. społeczna szkodliwość czynu. Jak wskazał w świetle aktualnego orzecznictwa "przy tego typu czynach i zachowaniach, bywa tak, że faktycznie takie sprawy kierowane są do sądu'. Natomiast sąd stoi na stanowisku, że społeczna szkodliwość czynu jest niska, bo załóżmy nagranie, zostało ujawnione np. tylko dwóm czy trzem osobom, nie zostało tym samym mocno upublicznione i wtedy sądy pozwalają sobie wydać wyrok w zakresie warunkowego umorzenia postępowania, czyli wskazują, że źle się stało, ale to nie jest na tyle dotkliwe i na tyle ingerujące w prywatność nagranej osoby, żeby trzeba było od razu kogoś wsadzać do więzienia. Można umorzyć, ostrzec, ale w przypadku kolejnej takiej sytuacji na pewno umorzenia nie będzie - podkreślił.

Detektyw ujawnił ci nagranie? Nie możesz go upubliczniać

Zapytany, jak w myśl przepisów wygląda używanie podsłuchów czy innych sprzętów przez np. detektywów albo służby, wskazał , że jeżeli mamy do czynienia z podsłuchami czy "umieszczaniem urządzeń rejestrujących przez organy do tego uprawnione z mocy przepisów prawa wprost lub za zgodą sądu, np. żeby prowadzić czynności operacyjne, to tutaj w kwestii odpowiedzialności karnej nie ma to żadnego znaczenia".

Natomiast detektywi mają swoje przepisy, zgodnie z którymi działają, więc mają pełną świadomość, co mogą robić, a czego robić nie mogą. I działalność operacyjna musi mieścić się w granicach prawa, czyli mogą obserwować, nagrywać, ale tylko i wyłącznie w celu raportu dla konkretnej osoby. Oni nie mogą tego ujawnić nikomu na zewnątrz - podkreślił.

Jednak teraz, jeśli osoba, której detektyw dał takie informacje czy nagrania, ujawni publicznie w sposób nieuprawniony, to naraża się na odpowiedzialność karną. Czyli informacje uzyskane od detektywa są na nasz prywatny użytek i na tym się kończy rola detektywa, nie może więcej nic mówić. Co więcej, jeśli takie informacje by ujawnił, to po pierwsze ma odpowiedzialność karną, po drugie najpewniej utraci licencję detektywa, więc tutaj konsekwencje mogą być poważne - podsumował prof. Bidziński.

Rozmawiała: Aneta Malinowska (aneta.malinowka@infor.pl)