Wileński sąd podjął taką decyzję po rozpatrzeniu wniosku Polaka z Polski i jego żony z Litwy o zmianę wpisu do akt stanu cywilnego. Para zawarła jakiś czas temu ślub. Wyraźnie zażyczyła sobie, by ich nazwiska pozostały bez zmian. Tymczasem zostały zlitewszczone.

Reklama

Sąd chce teraz się dowiedzieć, czy nie jest to przykład dyskryminacji. W dyrektywie z 2000 roku Rada Wspólnoty Europejskiej wprowadziła bowiem w życie zasadę równego traktowania osób bez względu na pochodzenie rasowe lub etniczne.

Sąd zwrócił się też z zapytaniem, czy obywatel Unii Europejskiej mający prawo do swobodnego przemieszczania się, nie jest dyskryminowany, gdy państwo zabrania mu pisania imienia i nazwiska w języku ojczystym.

Prawo do zapisywania swoich naziwsk po polsku gwarantowała polsko-litewska umowa międzyrządowa. Ale na Litwie to bardzo drażliwa kwestia i w praktyce wygląda inaczej. Miał ją rozstrzygnąć Trybunał Konstytucyjny. W czerwcu sprawę skierowała do niego grupa litewskich posłów.

Ale zasiadający w wileńskim sądzie Bronisław Todesiene obawia się, że zajmie to lata. Dlatego skierował sprawę do Luksemburga.

Jego decyzję mogą teraz zaskarżyć Wileński Urząd Stanu Cywilnego, Państwowa Komisja Języka Litewskiego i Ministerstwo Sprawiedliwości Litwy. Mają na to tydzień. Jeśli nie się na to nie zdecydują, Europejski Trybunał Sprawiedliwości powinien wydać werdykt w ciągu roku.