Cała Europa żyła jednym pytaniem. "Wojna czy pokój?"
W czwartek 31 sierpnia wydawany we Lwowie "Dziennik Polski" na pierwszej stronie zadawał najważniejsze pytanie w tamtym czasie: "Wojna czy pokój?". Gazeta żyła wydarzeniami w Wielkiej Brytanii, gdzie dzień wcześniej zebrała się Izba Gmin.
"Zaraz po otwarciu posiedzenia zabrał głos premier Chamberlain, wygłaszając krótkie przemówienie, w którym oświadczył, że ostateczna odpowiedź W. Brytanii dla Hitlera została wręczona wczoraj wieczorem. Premier (…) podkreślił, że zobowiązania Anglii w stosunku do Polski będą wykonane" – informowano.
"Dziennik Polski" przytaczał słowa brytyjskiego premiera, który podkreślił, że z jednej strony Hitler "wypowiedział żądanie porozumienia angielsko-niemieckiego, z drugiej nie pozostawił żadnej wątpliwości co do swego poglądu na konieczność natychmiastowego załatwienia zagadnień polsko-niemieckich".
"Wielka Brytania gotowa jest na wszelką ewentualność. Przypomniawszy jeszcze raz, że rząd angielski pragnąłby słusznego rozwiązania nieporozumień polsko-niemieckich na drodze wolnej negocjacji, coby doprowadziło do szerszego układu w interesie pokoju świata, premier oświadczył, że obecnie oczekuje odpowiedzi Hitlera. Od odpowiedzi tej zależy, czy przyszłość przyniesie wyjaśnienie sytuacji i współpracy sił, które działają na rzecz pokoju. Pytanie, czy będzie wojna czy pokój, pozostaje jeszcze bez odpowiedzi" – zaznaczono.
Działanie niemieckich band dywersantów
31 sierpnia 1939 roku "Dziennik Polski" informował o nowej serii "aktów agresji i kłamstw niemieckich". W nocy policja wykryła nowy skład broni niemieckiej w lesie w Łonnej Dolinie w powiecie cieszyńskim. "W czasie rewizji znaleziono 50 ręcznych granatów, kilkaset automatycznych pistoletów z futerałem, paczki opasek czerwonych z hitlerowską swastyką" – relacjonowano.
Prasa donosiła też o wydarzeniach koło Szczygłowic w powiecie rybnickim. "Banda dywersantów niemieckich wdarła się na terytorium Polski i ostrzeliwała z karabinu pobliskie budynki. Banda rzuciła kilkadziesiąt granatów. Straż graniczna i wojsko wyparły bandę z terytorium polskiego. Ofiar w ludziach nie było" – przekazał "Dziennik Polski".
O tym, że zbliżało się widmo wojny, świadczyły artykuły poradnikowe. "Dziennik Polski" zamieścił informację o pierwszej pomocy przy zatruciu gazami trującymi, duszącymi, parzącymi i drażniącymi.
Oprócz tego donoszono o wojennych zadaniach radia. "Od szeregu dni 'wisimy' wszyscy u głośników i słuchawek. Pytanie 'co dziś mówiono przez radio?' stało się najważniejszą kwestią dnia, a odpowiedź na nie rozstrzyga często o naszych krokach i postanowieniach. (…) Spokojna, męska postawa całego społeczeństwa polskiego, które w przedziwny, wręcz imponujący światu sposób łączy zimną krew w obliczu niebezpieczeństwa wojny z gorącą gotowością do ofiary z życia, zdrowia i mienia w obronie kraju – znajduje wymowny wyraz w służbie Polskiego Radia. Postawa ta nie może być wyłączną zasługą tego ni owego czynnika, gdyż wynika ona z polskiej racji stanu, oraz z głębokiego, szczerego patriotyzmu wszystkich warstw narodu" – mogli przeczytać czytelnicy "Dziennika Polskiego".
Apel o ograniczenie rozmów telefonicznych
Dziennik "ABC" opublikował dalsze zarządzenia wojskowe i przypominał: "Gwałt zadany siłą – musi być siłą odparty". "Polska Agencja Telegraficzna donosi: Rzesza Niemiecka prowadzi od szeregu miesięcy agresywną politykę w stosunku do Rzeczypospolitej. Kampania prasowa, zawierająca groźby czynników niemieckich systematyczne prowokowanie incydentów granicznych. Wreszcie stale wzmagająca się koncentracja zmobilizowanych sił zbrojnych na granicy polskiej, stanowią tego wyraźny dowód" – informowano.
Gazeta relacjonowała też o prześladowaniu Polaków w Gdańsku, gdzie doszło do aresztowania, usuwania z mieszkań oraz odmawiania kartek żywnościowych. "Od pewnego czasu na terenie Wolnego Miasta uprawiany jest sabotaż w stosunku do taboru kolejowego i obowiązującego rozkładu jazdy, wyrażający się m.in. w masowych aresztowaniach kolejarzy polskich. Sprawy te były przedmiotem codziennej interwencji w ciągu ostatnich 5-ciu dni. (…) W ciągu nocy z dnia 29 na 30 w ciągu godzin przedpołudniowych z dnia dzisiejszego policja gdańska przystąpiła do usuwania siłą Polaków z mieszkań na terenie Wolnego Miasta Gdańska" – podano.
"ABC" opublikowała też artykuł "Niechaj żołnierz nie ma troski o rodzinę". "Okres, który przeżywamy obecnie, nazywany jest nie bez słuszności wojną nerwów. W wojnie tej – jak dotąd bez rozlewu krwi i bez huku armat – nieprzyjaciel stara się doprowadzić świat cały do wyczerpania i rozluźnienia ośrodków woli i decyzji. W wojnie tej odcinkiem atakowanym najintensywniej jest Polska. Pozostawiając przygotowanie obrony wojskowej naszym siłom zbrojnym i ich Naczelnemu Wodzowi, musimy jednak wszyscy już obecnie wziąć udział w budowie niewzruszonego zaplecza wewnątrz kraju. Nie ma dziś w Rzeczypospolitej takiego miasteczka czy wsi, nie ma takiej organizacji społecznej, czy rodziny, które by odmówiła pomocy dla ojców, mężów, synów i braci, powołanych do szeregów" – podkreślono.
Zamieszczono też apel Zarządu Telefonów Warszawskich P. A. S. T. o ograniczenie rozmów telefonicznych do najważniejszych i najkrótszych. "W przeciwnym razie nadmierna liczba rozmów może spowodować zablokowanie centrali, a tym samym jej unieruchomienie" - zaznaczono.
Polska szykuje się do wojny
31 sierpnia 1939 roku "Dziennik Polski" po raz kolejny informował o masowej akcji kopania rowów przeciwlotniczych. Oprócz tego zamieszczono artykuł pt. "Pracujemy normalnie".
"Pierwsza fala gromadzenia większych zapasów minęła, apel o gromadzenie zapasów w przesadnej ilości poskutkował. (…) Ogół społeczeństwa jest całkowicie uświadomiony, że w razie napaści, wszyscy przeciwstawią się wszystkimi siłami i środkami. (…) Żołnierz na froncie daje z siebie więcej, gdy jest przeświadczony, że pozostawiona przezeń w domu rodzina, otoczona jest troskliwą opieką przez całe zorganizowane społeczeństwo" – wskazywał "Dziennik Polski".
W ostatni dzień sierpnia 1939 roku nie zabrakło też informacji bieżących z kraju. "Dziennik Polski" donosił o dwóch krwawych zajściach na wsi. "W Wietlinie w pow. jarosławskim, rolnik tamtejszy, Pańko Wasylewski wraz z synami Ołeksą i Michałem oraz Andrzejem Andrzejem Dynakiem napadli wczoraj na notowanego, miejscowego złodzieja, Senka Nimkę, którego zmasakrowali siekierami tak, iż na miejscu wyzionął ducha. Policja wdrożyła dochodzenia celem wyjaśnienia sprawy. Drugi wypadek wydarzył się wczoraj rano w Biłce Szlacheckiej pod Lwowem, gdzie rolnik Józef Wilczyński na tle sporu majątkowego zastrzelił 27-letnią Agnieszkę Basztabin" – można było przeczytać.
"Dziennik Polski" informował też o zakończeniu półkolonii letnich. "W powiecie zborowskim zakończone zostały półkolonie letnie, których ogółem było 40 z liczbą 1341 dzieci. (…) Na wszystkich półkoloniach odbyły się uroczyste pożegnania, połączone w wielu miejscowościach z gromadzkimi dożynkami. Udział w uroczystościach brali też przedstawiciele władz i organizacyj" – przekazano.